[12] Problem

687 70 4
                                    

Meg nie odwróciła się ani razu w drodze powrotnej do kwatery Teatru, nawet słysząc szybko ucinające się krzyki kojarzonych przez nią ghouli. Przynajmniej miała pewność, jakie są konsekwencje sprzeciwienia się rozkazom, gdy nie potrafi się tego ukryć. Czasami słyszała nawet prysk spadającej na chodnik krwi. Zachciało jej się śmiać. Przecież mogła skończyć jak tamci przez tego idiotę, obecnie tuptającego obok niej z miną kota kopniętego w dupę.

 - Meg, a nie możesz mnie tu po prostu wypuścić? - zapytał niepewnie Arthur.

- Teoretycznie mogę, ale jeśli dowiedzą się, że po tym, jakiego zamieszania narobiłam, nagle sobie ciebie wypuszczam, zorientują się jak nic, co miało miejsce. Arthur, ja cię kocham, ale nie chcę umierać. Z resztą w ciągu paru tygodni w tym kraju będzie mniej bezpiecznie niż w Teatrze. 

Arthur przekrzywił lekko głowę.

- Dlaczego?

Dziewczyna posłała mu krzywy uśmiech, niepewna, czy w ciemnościach miejskich zaułków w ogóle ją widzi.

- Myślę, że wiesz.

Na tym zakończyła się ich rozmowa. Do właściwego budynku dotarli ledwo przed północą. Meg byłaby tam dużo szybciej, gdyby nie to, że ludzie raczej po dachach nie skaczą, a musiała wlec ze sobą jednego. O dziwo wejście nie było aż takim problemem. Problem czekał na nią pod drzwiami od jej pokoju. Zapłakany, z rozmazanym tuszem do rzęs i czerwoną twarzą. Doll posłała jej wściekłe spojrzenie.

- ZABIŁAŚ GO, POWIEDZIELI MI! TO BYŁO TYLKO DZIECKO! - wykrzyczała, gdy tylko zobaczyła czerwonowłosą. Brzmiało to bardziej jak ryk rannego zwierzęcia, bo nadal płakała.

- Sam wpieprzył mi się na teren, musiał znać konsekwencje. - odparła chłodno Meg, wzruszając ramionami. Udawanie, że jej przykro, nie miało sensu. Tym bardziej, że była zmęczona, a śmierć Echo bardzo ją satysfakcjonowała.

Doll milczała przez chwilę, pochylona, z twarzą zasłoniętą dłonią. 

- Widziałam go... - wyszeptała. - Widziałam, co mu zrobiłaś...!

Arthur instynktownie schował się za Meg, przykuwając uwagę fioletowowłosej. Dziewczyna zmrużyła oczy i uśmiechnęła się wściekle.

- Poznasz, co to jest, stracić kogoś bliskiego...! O nim też słyszałam! - wskazała palcem na Arthura. 

- Arthur, weź z mojej tylnej kieszeni kartę. Drzwi numer siedem. Zamknij się tam i nie otwieraj, aż nie będę to ja.

Chłopak nerwowo skinął głową i zabrał jej kartę. Gdy tylko ruszył w stronę drzwi, usłyszał głośny trzask. Po obróceniu się, zobaczył kagune Doll skrzyżowane z tym należącym do Meg. 

- Szybko. - dodała Meg, jakby od niechcenia. 

- NIENAWIDZĘ CIĘ, ZAPIERDOLĘ CIĘ! - wyryczała Doll, przystępując do ataku. Ramię czerwonowłosej zostało złamane jednym ciosem. Trzask pękającej kości wypełnił uszy obu dziewczyn. Grymas na twarzy Crooka poszerzył uśmiech Doll, która przystąpiła do dalszych ataków.

Były silne. Cholernie silne. Meg nie była w stanie unikać wszystkich, a sama nie miała czasu na odpowiedzenie własnymi. Gdy chciała zrobić kolejny krok do tyłu, poczuła, że jej plecy opierają się o ścianę. 

- Szlag... - wysyczała, plując krwią, gdy Doll uderzyła ją w brzuch, wciskając na ścianę. Pociemniało jej przed oczami, a w uszach zaczęło piszczeć.  -Nie dam się.. Zabić! - wycharczała, zbierając w sobie ostatki sił.

Uniknęła nadchodzącego ataku Doll i ruszyła na nią biegiem, ignorując wszechogarniający ból. Z dzikim wrzaskiem wypuściła w jej stronę swoje kagune, odrzucając nim ciało dziewczyny na parę metrów w tył, a tym samym torując sobie drogę ucieczki. Zamierzała gdzieś uciec, sama nie wiedziała gdzie. Nie mogła wejść do pokoju, bo wiedziała, że Doll jakimś cudem by tam weszła, zabijając jak nie Meg, to przynajmniej Arthura, co kompletnie zniweczyło by jej plany. Już miała przebiec obok nadal siedzącej na ziemi dziewczyny, gdy ta jednym ruchem podniosła się i rzuciła na nią. Tym razem nie użyła kagune. Zaczęła okładać Meg gołymi pięściami. 

Łup. Meg poczuła, jak jej oko niebezpiecznie cofa się w głąb czaski.

Łup. Chyba właśnie pękły jej dwa zęby. Twarde kruszynki na języku potwierdzałyby tę teorię.

Łup. Głowa czerwonowłosej odchyliła się do tyłu, odsłaniając gardło, które już chwilę potem było w uścisku bladych dłoni Doll. 

Zduszony kwik świadczący o niedoborze tlenu wyskoczył z ust Crooka. Parę łez zebrało się w jej oczach, a w kąciku warg zaczęła ciec ślina, zbierając ze sobą krew podczas wędrówki po twarzy dziewczyny. W pewnym momencie Doll wstała i kopnęła Meg, po czym cofnęła się na parę kroków i wypuściła kagune. Crook widziała nienawiść i chęć mordu płynącą z jej oczu. Wiedziała, że prawdopodobnie będzie to jej ostateczny cios.

To się tak nie może skończyć!

Zdążyła tylko pomyśleć, po czym zamknęła oczy, nie mając już siły, by chociaż podnieść rękę do obrony. 

...nic.

Po paru sekundach Meg otworzyła oczy, zdziwiona, że nadal żyje. Przed sobą zobaczyła znajome plecy, przewiercone kagune Doll.

- Nosferat...!

- Zejdź mi z drogi, kretynie! - wysyczała Doll.

- Bo co? Zabijesz mnie? Powodzenia. - prychnął rudy. 

Fioletowowłosa wpakowała w niego swoje kagune jeszcze kilka razy, dziurawiąc rudzielca niczym ser, po czym warknęła tylko "kiedyś i tak zginiesz, a ja zatańczę nad twoim grobem!", obróciła się na pięcie i zniknęła w plątaninie korytarzy. Rudy osunął się na ziemię, tępym spojrzeniem zaszczycając sufit.

- Czy ty zawsze musisz się wkopać w coś takiego? W jeden dzień dwa razy mogłem przez ciebie umrzeć. - uśmiechnął się krzywo, płytko łapiąc oddech.

- To po prostu ciężki dzień.. - wycharczała. - Chyba... odlatuję... - mruknęła, zamykając oczy. Przyjemna ciemność otuliła ją swoimi lepkimi ramionami, szepcząc do ucha kojącą ciszę. 

Ciekawe, czy w ogóle wrócę.

----------------------------------------------------------------------------------------------------

Krócej, ale myślę, że lepiej jakościowo. Takie długości rozdziałów chyba zostaną, bo nawet jakoś sprawniej mi to idzie. Oczywiście nie sprawdzałam błędów, więc proszę mi je wytykać - nie obrażę się, a nawet podziękuję c:

The Crook [Tokyo Ghoul, PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz