[15] Magik.

628 76 7
                                    

/CHAMSKA REKLAMA, BAZGROLĘ NA ZAMÓWIENIE, NIC W ZAMIAN NIE CHCĘ, PISZCIE PLS ;-;/

Drzwi otworzyły się przed szóstką ludzi, wyglądającą na zwykłą bandę znajomych. Rozmawiali, śmiali się, wygłupiali, czasami byli wręcz niekulturalni, jak na przeciętną taką ekipę przystało. Nikt nie zwracał na nich uwagi, by zauważyć, że co chwila zerkają na zegar, sprytnie umieszczony w zdobiącej serce wielkiej galerii handlowej fontannie. Zostało niewiele czasu, ale nie odczuwali żadnego stresu. Tylko Crook była na poprzedniej akcji w siedzibie CCG, reszta należała do starszego składu Teatru, jednak nawet czerwonowłosa wiedziała, że nie będzie to trudne zadanie. Chodziło właśnie o zabawę. 

Zegar zmienił wyświetlaną godzinę na 16:00. "Znajomi" uśmiechnęli się do siebie i rozeszli w różnych kierunkach. Budynek był ogromny. Cztery piętra z dziesiątkami sklepów, przedział restauracyjny, strefa relaksu, taras... Wszystko na planie kilku walców zlepionych  ze sobą siatką łączników. Z rozproszeniem problemów nie mieli. Glany Meg ciężko opadały na kafelki, z każdym krokiem stukając w charakterystyczny sposób. Bandana zwisała luźno na jej szyi. Nie bała się, że ktoś rozpozna wzór i zapamięta jej twarz. Ci ludzie i tak nie wyjdą stamtąd żywi. Tłumy zakupowiczów drażniły dziewczynę, naprawdę nienawidziła większych skupisk ludzi. Mniejszych z resztą też nie. Chciała po prostu odfrunąć stamtąd i żyć sobie spokojnie na jakimś wypizdowiu, bez żywej duszy wokół. No cóż, niestety tak dobrze nie ma, opcja dążenia do władzy nad właśnie budującym się nowym krajem musi jej wystarczyć.

- Juuuuuż? - z jej krótkofalówki dobiegł niewyraźny, znudzony głos jednego z ghouli z jej oddziału. Szczur? Chyba taki miał pseudonim.

- Już. - odpowiedział Nosferat. - Miłej zabawy.

Meg uśmiechnęła się szeroko, poprawiła włosy i stanęła na środku korytarza, którym właśnie szła. 

- Proszę państwa, zapraszam, podejdźcie! Pokażę wam coś niespotykanego i strasznego! - zaczęła krzyczeć. Gdy ludzie zupełnie ją ignorowali, warknęła tylko pod nosem i wskoczyła na tablicę informacyjną. Nieludzka lekkość jej ruchów przykuła uwagę kilku przechodniów. - Chodźcie, chodźcie! - zachęcała, szczerząc się jak głupia. 

Po paru drobnych popisach zwinności miała przy sobie całkiem spore stadko, najwyraźniej myslące, że zrobi coś głupiego w stylu chodzenia na rękach po linie. Zamiast tego, usiadła na obleganej przez siebie tablicy i pozwoliła nogom lekko dyndać w powietrzu. 

- Wiecie, co mnie bawi? Siedzę właśnie na tablicy wyświetlającej list gończy na mojego kolegę, sama nie martwiąc się o siebie ani trochę, gdzie mam na koncie więcej zdecydowanie brutalniejszych przewinień. - zaśmiała się, widząc pytające spojrzenia tłumu. Pod nią wyświetlała się twarz białowłosego chłopaka przyozdobiona czerwonym "POSZUKIWANY. OSOBNIK NIEBEZPIECZNY." - Ale dobrze, do dzieła. Jak mówiłam, pokażę wam coś strasznego i niespotykanego! ...No, jeszcze niespotykanego, czas się do tego przyzwyczajać. Potrzebuję ochotnika! - szeroki, drapieżny uśmiech nie spełzał z jej twarzy ani na sekundę. Tym razem nie musiała go udawać. 

Spomiędzy gapiów do przodu wyszedł chłopak mniej więcej w jej wieku z "eyyyy, niezła dupa" wypisanym w spojrzeniu. Meg uniosła lekko brew na jego widok, przekonana, że go zna.

- Yo, Meg! Od kiedy szkolna gwiazda bawi się w magika? - zaśmiał się. Chyba był z lekka nietrzeźwy.

No tak, jesteś ze szkoły.

- Od kiedy wie, że się w tej szkole już więcej nie pojawi. - odparła, wzruszając ramionami.

- Hoho, planujecie wspólną ucieczkę z Arthurem? - zaśmiał się.

- O nie, bynajmniej. To wy zaraz będziecie uciekać.

- Hm?

- Sam zobaczysz. Sekundę. - Nadal mówiła lekko, jakby nieświadoma, że zaraz przyjdzie jej pozbawić tego gnojka życia. - Jeszcze tylko ustawię kamerę~ - powiedziała, włączając specjalną kamerę przekazującą na bieżąco nagrywany obraz do ustalonego odbiornika.  - Ok! Stań tutaj.

Jak kazała, tak zrobił, perfidnie wlepiając przy tym wzrok w jej piersi.

- Uwaga, pobawimy się w dyktatorów rzeźni! Oto nasz prosiak, ja jestem ostrzem, a z tłumu chcę słyszeć, co mam mu obciąć! - zawołała radośnie niczym jakiś uliczny artysta.

- Ucho! - zawołał jakiś głos.

- Proszę bardzo! - Meg podeszła do chłopaka, który był od niej o co najmniej głowę wyższy i kopnęła go w brzuch, zmuszając do schylenia się. Gdy to zrobił, najzwyczajniej w świecie odgryzła mu ucho. 

Po korytarzu poniósł się donośny wrzask, a chłopak padł na kolana. Ludzie przyłożyli dłonie do ust i oczu, nie mogąc patrzeć na resztki ucha wystające Meg z ust.

- Słucham dalej, to wszystko w ramach występu, spokojnie! - zawołała, nadal paląc głupa.

- Powiekę!

- Jesteście okrutni... Już was lubię! - odparła meg, wyjmując z kieszeni prosty nóż i wbijając go w oko nieszczęśnika tak, żeby wraz z gałką oczną wyrwała się również powieka. Na oczach wszystkich przełknęła najpierw ucho, potem oko z powieką, ignorując wrzaski i płacze - zarówno delikwenta, jak i publiki. 

- Przedstawienie musi trwać! Pozwólcie, że się przedstawię! Moje imię to...

- Crook. - z tłumu wyszedł chłopak, którego głos wydawał się dziewczynie niesamowicie znajomy. Nie miała czasu myśleć, skąd go znała, bo w prawej ręce niósł walizkę oznaczającą kłopoty. Srebrną walizkę charakterystyczną dla inspektorów CCG. Czerwone włosy sięgały mu do karku, a zielone oczy połyskiwały z czymś na kształt smutku.

- Cholera. - Pospiesznie wyjęła krótkofalówkę. - Rudy, wiedzieli, że tu będziemy. Gołębie tu są. - warknęła tylko, przygotowując się do walki i wzdrygając instynktownie na dźwięk puszczających zamków walizki. Znała ten dźwięk.

The Crook [Tokyo Ghoul, PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz