Rozdział 1

17 0 1
                                    



Gdy zobaczyłam budynek szkoły stwierdziłam, że jest na odwrót. Nie Cortez'owie nadchodzą. To ta szkoła nadchodzi. Budynek mieszkalny Blackwood to spełnienie marzeń! Każdy z dwóch budynków ma nie mniej niż trzy piętra. Może nawet cztery. Kolejny budynek jednopiętrowy to stołówka. Była ogromna. Tak duża jak cała moja poprzednia szkoła. Na środku był plac, a w jego centrum znajdował się nie wielki budynek, w którym znajdował się sekretariat, dyżurka itd. Kolejny budynek to część lekcyjna. Była chyba trzypiętrowa i stanowiła półtora wielkości stołówki plus sala gimnastyczna, do której prowadzi niewielkie przejście. Było jeszcze boisko, a właściwie boiska na zewnątez. Jedno do koszykówki, drugie do piłki nożnej, trzecie do ręcznej i jeszcze obok nich tor do biegania. Od obu budynków mieszkalnych prowadzą dość długie korytarze skupiające się w jednym pomieszczeniu wielkości stołówki. Jest to świetlica. Nieco dalej, obok jadalni znajduje się kaplica, w której odbywają się szkolne uroczystości. Cała sieć budynków otoczona była wysokim ogrodzeniem, za którym znajdował się parking.
Tata podał mnie i Alexowi walizki i oznajmił nam, że według zasad nie może wejść na teren budynku, więc odjechał. Razem z bratem weszlismy do budynku głównego i skierowaliśmy się do sekretariatu. Alex bez uprzedzenia pchnął drzwi i wszedł do środka, a ja za nim. W środku na fotelu siedział tłustawy, łysy mężczyzna w garniturze, a obok stała oparta o biórko niewiele wyższa ode mnie szczupła i zgramna blądynka o bardzo jasnej karnacji i błękitnych, prawie że szklanych oczach. Ubrana była w granatową spódnicę do kolan, czarne półbuty, jasnoniebieską bluzkę z krótkim rękawkiem, rozpinaną na trzy guziczki w dekolcie z kołnieżykiem z herbem szkoły po lewej stronie. Herb przedstawiał czarną czapkę absolwęta i na dole napis ,,Blackwood Academy". W miejscu guziczków dziewczyna miała biały krawat z czarnymi ukośnymi paskami. Był to pełny mundurek szkoły. Chłopcy mieli o tyle lepiej, że nosili własne spodnie. Dziewczyna miała starannie wykonany makijaż i w chwili gdy weszliśmy do gabinetu kłóciła się z dyrektorem.
-proszę pana! Nie zgadzam się na tą zasade i mówię to w imieniu całej szkoły. My będziemy wychodzić czy się to panu podoba czy nie! - warknęła na niego.
-To może ja nie będę przeszkadzać - palnął Alex i zaczął się wycofywać. Wzrok dyrektora padł na niego, a dziewczyna spojrzała na mnie jakby chciała sprawdzić co mam w środku. Po chwili zrobiła minę jakby mnie oceniała i skinęła głową patrząc mi w oczy z delikatnym uśmiechem.
-nic się nie stało. Alex i Susannah Cortez tak? - zapytał dyrektor.
-tak - powiedziałam zdeterminowana. Dziewczyna tym skinieniem dała mi nadzieje i chęć do walki nawet niewiem dlaczego.
-oprowadziłbym was oboje chętnie, ale nie mogę wchodzić do damskiego akademika za to Alexa oprowadzę bez problemu. Nicole mogę cię prosić?
-tak jest! - powiedziała i wyszła, a ja poszłam za nią.
Nicole zatrzymała się na zewnątrz.
-ok. Kilka zasad na początek trzymaj to regulamin. - powiedziała wyjmując z brązowej torebki niewielki notes. - czytaj. - powiedziała, gdy stałam z kartkami papieru w ręce.
-Regulamin dziewczyn z Blackwood.
1.nim wyższe piętro tym więcej jesteś warta.
2.na wyjścia i imprezy nie organizowane przez szkołę wstęp mają tylko uczniowie piętra czwartego i piątego.
3.gdy ktoś z wyższego piętra cię odsyła masz odejść bez słowa.
4.przy czwartm i piątym piętrze nie oddzywasz się nie pytana.
5.zakaz wstępu do cudzych pokoji wyjątek jeśli masz zgodę danego pokoju.
6.gdy nie pozwolą ci usiąść - stoisz
7.nie wolno stanowić rywalizacji dla piątego piętra
8.nigdy nie odmawiasz pomocy piątemu piętru
9.piątre piętro to elita
10.elicie należy się szacunek.
Nicole! Te zasady są okrutne!
-Tak już jest mała.
-Mam imię! Jestem Susan!
-urocze. Należe do elity, a ty masz okazje się wykazać.
-widać. Tylko ,,elita" potrafii się zachowywać jak prawdziwa jędza!
-uważaj. Jesteś nowa, więc ci wybacze. Jeszcze raz, a wylecisz z tej szkoły. Mam taką władzę. - powiedziała i odeszła.
Miała mnie oprowadzić. Trudno. Poradzę sobie. Poszłam przed siebie w kierunku jednego z budynków. Właśnie przechodziłam koło boiska do piłki ręcznej, gdy nagle piłka poleciała w moim kierunku i trafiła mnie w twarz.
-ał! Idioci! - krzyknęłam i odrzuciłam chłopakom piłkę przy okazji trafiając nią blondyna w brzuch.
-Widzę, że rzucać umiesz - uśmiechnął się i podbiegł do mnie. - jestem Connor. Zastępca reprezentanta akademiku.
-a ja Susan. Dziewczyna nie nawidząca elity. - uśmiechnęłam się i odwróciłam, aby odejść kiedy mnie zatrzymał.
-dostałaś ode mnie piłką. Chcę ci to wynagrodzić... - puścił mi oko i zapytał - co mogę zrobić?
-może pokazać mi akademik? - zaproponowałam, a chłopak się uśmiechnął.
-Myślałem, że to zadanie Nicole?
-tak ale...powiedzmy, że miałam czas ją poznać...
-niezła jesteś. Pierwszy dzień i już wkurzyłaś najbardziej porządaną pannę w szkole. - parsknął
-Porządną? Aż boje się zapytać jakie są jeszcze konkurencje...
-tak twierdzi akademik chłopaków oddział dolny i górny.
-skąd wiesz jak jest na dole? Myślałam, że tu rządzisz.
-bo rządźe! Jestem tu najprzystojniejszy. - rzucił i oberwał piłką w plecy
-Pewnie laleczko. Jesteś tak seksi jak moja babcia!
-zazrozcze ci babci Travis! - odkrzyknął umięśnionemu i bardzie postawnemu brunetowi i oddał piłkę.
-Słabo gracie. Umiem lepiej - powiedziałam obojętnym głosem.
-haha. To może pokażesz?
-jasne, wchodzę za ciebie. - prychnęłam i weszłam na boisko.
Akurat rozgrywaliśmy nową zagrywkę. Piłkę na start zdobył Travis z mojej drużyny, potem jakiś wysoki brunet mu ją odebrał i zbliżył się do naszej bramki. Po sekundzie znalazłam się obok niego obraniając rzut. Z piłką popędziłam przez pole gry. Wyminęłam chłopaków i podskoczyłam z zamachem do oddania strzału. Gdy byłam gotowa z całej siły uderzyłam piłką w dolny lewy róg bramki zdobywając punkt. Popatrzyłam na Connora i uśmiechnęłam się. Chłopak podbiegł na boisko i padł na kolana bijąc pokłony.
-gratuluje ci strzału Susannah! O pani! - mówił śmiejąc się.
Podeszłam do niego i go popchnęłam lekko tak, że obrucił się na plecy i podałam mu rękę.
-pokażesz mi ten akademik czy nie?
-ha jasne! - rzucił i wstał łapiąc mnie za rękę oraz ciągnąc w kierunku budynków mieszkalnych.

Nie (tylko) dla plebsaWhere stories live. Discover now