Rozdział 5

13 0 2
                                    



Nie obudziłam się tak jak powinien się budzić zwykły człowiek. Nikt normalny nie budzi się cały mokry od wody, która właśnie wylała się z ogromnego wiadra na ciebie. Wiadro to było w ręce Nicole. Miała na sobie ten sam mundurek, w którym wczoraj ją widziałam. Włosy tak samo świerze i ten sam błys w niebieskim oku. Obok niej stała najwyższa i piękna, budząca podziw już z daleka z brązowymi włosami spiętymi w kok i ciemnymi oczami skierowanymi na mnie. Była ubrana w getry w panterkę, luźną białą koszulę rozpiętą u góry, szyję obwiązaną miała szalem również w panterkę. Na ręce miła czerwoną niewielką torebkę, a na nogach miała wysokie czarne szpilki. Na jej nadgarstu znajdowały się srebrne i złote różnorakie bransoletki, a w uszach miała złote kolczyko o kształcie przypominającym koła. Oczy miała podkreślone kredną, a rzęsy były przeciągnięte tuszem. Na ustach miała szminkę. Była to Veronica. Zdziwiło mnie, że nie ma na sobie mundurka, ale się nie odezwałam.

-zbieraj się śpiąca królewno. Śniadanie za pięć minut, śpisz jak zabita. - wymruczała Nicole z zegarkiem w ręku.

Niechętnie zeszłam z łóżka i sięgnęłam do szafki po jakiś t shirt. Na żaden moja ręka nie trafiła. Zamiast tego z półki zdięłam na pewno nie moją białą sukienkę mini z wyciętymi plecami i czarnymi rękawkami. Spojrzałam na dziewczyny, ale one tylko się uśmiechnęły. Dopiro po chwili odezwała się Veronica.

-potraktuj to jako przerosiny za wczoraj... - rzuciła i mrugnęła do mnie. Dopiero wtedy zobaczyłam metkę, którą zapomniały lub której nie chciały odrywać. Zobaczyłam cenę i otawarłam szeroko oczy ze zdumienia. Kosztowała bardzo dużo. Więcej niż wszystkie lata nauki w tej szkole łącznie.

-cholera. - powiedziałam, a Veronica zachichotała

-Dla nas to naprawdę nie jest dużo wierz mi.

-Ale dla mnie jest i nie mogę tego przyjąć...

-już przyjęłaś. - Nicole uśmiechnęła się i wyszła.

-A co do tego wczoraj. Miałyśmy naprawdę tego nie robić. Przepraszam. Jak wiesz byłam pijana... Sydney i reszta oprócz Merci też... Ale podobnie jak każdy uważam, że Merci to wstrętna, pijawkowata lizuska. Nicole dała mi niby tabletki nasenne, ale dzisiaj rano dowiedział się, że włożyłam je do pudełka po etopirynie, więc tym sposobem byłam cały czas... Wiesz co mam na myśli. I...mam nadzieję, że się nie gniewasz...

-nie. Nie ma problemu. Wybaczam.

-Poza tym Nicole wspominała mi, że uratowałyście mi życie. Mogłam spaść z tego balkonu.

-Zaraz...piłaś sporo. Wczoraj byłaś na maksa zalana...nie masz kaca? Nic?

-na kaca mam swoje sposoby. - rzuciła i mrugnęła do mnie.

-A dleczego nie masz mundurka? - odważyłam się zapytać.

-bo nikt nie może mnie do niego zmusić. Chcesz to możesz zaszaleć ze mną. - nie było to pytanie. Bardziej nakaz.

-okej.

-chodź. Spuźnimy się trochę, ale kogo to obchodzi.

Veronica namówiła mnie na ubranie sukienki, którą mi podarowała. Zanim ją włożyłam powiedziała, że idealnie podkreśli moją szczupłą i wysportowaną sylwetkę. Miała rację. Wyglądałam bosko. Veronica zaciągnęła mnie do swojego pokoju. Z szafy wywaliła około dwudziestu pudełek butów co stanowiło kedynie jedną ósmą z wszystkich. Podała mi kedne srebrne szpilki. Pasowały idealnie. I na mnie i do sukienki.

-wystrzałowo, tyle ci powiem. Musimy jeszcze zrobić coś z włosami...

-co z nimi nie tak? - zapytałam

-wszystko.

Dziewczyna popchnęła mnie na fotel i stanęła za mną. W jednej ręce trzymała prostownicę, a w drugiej srebrną dużą spinkę do włosów. Rosprostowała mi je podkręcając lekko końcówki. Następnie z jednej strony podpięła tak, że mimo, iż nie było wielkiej różnicy wyglądałam lepiej. Po tym wszystkim uparła się, że zrobi mi kreski. Były znacznie bardziej perfekcyjne od tych, które robiłam ja. Potem przejechała mi po rzęsach tuszem. Gdy skończyła, Vronica chwyciła mnie pod ramię i wymaszerowałyśmy na stołówkę. Wszyscy już tam byli. Poczułm ukłucie wstydu, że pierwszy dzień, a ja wwsoleko olewam. Jednak Veronica dodała mi pewności siebie. Pchnęła drzwi i ramie w ramie ruszyłyśmy do środka. Mijałam po drodze wgapionych w nas uczniów o różnym rocniku. Wszyscy w mundurkach. Ktoś w tłumie nawet się zaksztusił. Moja towarzyszka usiadła przy stole koło Sydney i Nicole. Ja poszłam dalej co najwyraźniej zaskoczyło wszystkich w pomieszczeniu, a nawet Nicole i Veronice. Zatrzymałam się koło Rose, która spędzała czas z Merci i jeszcze dwoma dziewczynami uśmiechnęła się do mnie.

-cześć. Aria i Mia.

-hej. Fajnie poznać. - powiedziałam do dwuch identycznych niebieskookich brunetek wpatrujących się we mnie z zachwytem. Wtedy dostrzegłam, że Rose też tak na mnie patrzyła. Jedyną osobą, w której oczach była nienawiść to Merci.

-Veronica czyni códa co? Jedno pytanie... W jaki sposób takiego plebsa stać na taką sukienkę? - warknęła

-dostałam ją od...

-Od wspaniałej trójki? Nicole McAlliston, Veronici Costello i Sydney Cross?!

-tak...a właściwie tylko od Veronici - odpowiedziałam jednej z bliźiaczek...chyba Arii, która zadała pytanie. Obie siotry poczerwieniały z zazdrości i cicho zapiszczały. Merci tylko przewróciła oczami, a nasrępnie wstała i klapnęła na krzesło koło dziewczyn z elity. Niektóre patrztyły na nią jak na przybysza z kosmosu. Inne się z niej nabijły. Tylko Nicole i Veronica zmierzyły ją zdziwionym spojrzeniem, a potem Nicole mrugnęła do koleżaki porozumiewawczo. Veronica wstała. Podeszła na sam środek stołówki i wykrzyknęła:

-uwaga! Mamy już jedną propozycję osoby, którą przyjmiemy oraz jedną, która na przyjęcie ma szanse tylko jeśli nasze następczynie będą bardziej wielkoduszne w co wątpię. Nasza kandydatka to...Susan Cortez. Odrzcona zostaje Merci Blackely. - po tych słowach Merci wstała od stołu elity. Popatrzyła na mnie. Nicole też wstała i gdyby nie to, że na nią patrzyłam nie zauważyłam jak znalazła się dwa stoły dalej. Merci była już przy mnie.

-ty suko! - krzyknęła i zamachnęła się pięścią w moją twarz. Powstrzymała ją właśnie Nicole, która jako pierwsza orientując się w sytuacji chwycił jej rękę i wykręciła do tyłu. Następnie za włosy wyrzuciła ją ze stołówki. Veronica i Sydney podeszły do mnie.

A zaraz po chwili blndynka wróciła przetrzepując ręce. Pierwszą rzeczą jaką zrobiła było wyciągnięcie rąk w stronę Sydney, która prysnęła na nie płynem do dezynfekcji.

-przywaliła jej? - usłyszałam w tłumie

-chętnie ci pokarze Wes. Sam stwierdzisz - powiedziała Nicole na co chłopak zamilkł, a mina mu zrzędła.

-Nicole trenuje box. Jest naprawde świetna. - wyjaśniła mi Sydney. To chyba pierwszy raz kiedy powiedziała do mnie więcej niż jedno zdanie.

-zaczynacie mnie wkurzać! W tym momencie mordy w talerze i żreć! - warknęła Veronica, a na sali znowu zrobiło się głośno.

-Ale żyje? - zapytał wątpiąco Derec

-znasz odpowiedź - wzruszyła ramionami Nicole pokazując mu środkowy palec.

-Nie tak ostro.- rzucił i zrobił to samo.

Gdy patrze na Dereca widze jak wokół niego kręci się mnóstwo wielbicielek. Nie wiem co te wszystkie dziewczyny w nim widzą, ale ja dostrzegam w nim jedynie chłopca ropieszczanego przez rodziców 

Nie (tylko) dla plebsaWhere stories live. Discover now