-Pierwsze pytanie. Jakie jest twoje prawdziwe imię i nazwisko?
Kicia wybuchnęła śmiechem.
-Co cię tak śmieszy?
-Widzę, że walisz prosto z mostu. Przykro mi, ale nie mogę powiedzieć. Zresztą, ten wywiad ma być o Czarnym Kocie, a nie jego drugiej osobowości.
-No dobra, jak dawno stałeś się superbohaterem, czy raczej od zawsze nim byłeś?
-Było to rok temu. Pewien człowiek dostrzegł we mnie dobro i potajemne dał mi Miraculum. Tak stałem się Czarnym Kotem.
Jego historia zaczęła cię coraz bardziej ciekawić.
-Twoje miraculous to pierścień, zgadza się?
-Tak.
-Czy wyróżnia się czymś szczególnym?
-Gdy nie jestem bohaterem, tylko normalnym człowiekiem, pierścień jest biały. - zaczął oglądać biżuterię na swoim palcu. - Jednak podczas przemiany, gdy wchodzi w niego moje kwami, staje się czarny oraz pojawia się kocia łapka, mówiąca ile minut do przemiany mi zostało.
-Macie jakiś limit czasowy?
-Tak jakby. Dopóki nie użyję swojej supermocy, mogę zostać w lateksowym kostiumie jak długo chcę. Jednak gdy moc zostanie użyta mam pięć minut do przemiany. Minusem jest to, że moc mogę użyć tylko raz.-Wcześniej mówiłeś o czymś takim jak Kwami. Co to jest?
-Kwami to małe stworzonko, które opiekuje się miraculous'ami i ich właścicielami. To dzięki niemu mogę się przemienić. Moje jest podobne do malutkiego kota z nadmuchaną głową. Nazywa się Plagg, czasem żeby mnie wogóle słuchał muszę go przekupić serem camembert, inaczej będzie płakać że jest głodny.
Zaczęłaś się śmiać.
-Nie żartuję, jeśli nie dostanie sera będzie latać cały czas i drzeć się Gdzie mój kochany, jedeny, pyszniutki, najlepszy na świecie camembert? Ty napewno go zjadłeś, prawda Ad...
Nagle kot zasłonił buzię rękoma. Pewnie dlatego, że powiedziałby tobie, jak się nazywa. Zaczęłaś myśleć, kim tak naprawdę jest Czarny Kot. Czy w prawdziwym życiu też jest tak samo nieznośny, czy raczej sympatyczny?
-Przepraszam, za bardzo się rozpędziłem. Nie powinienem ci mówić tak dużo.
-Nic się nie stało. Możesz mi zaufać Kotku. - uśmiechnęłaś się do niego przyjaźnie.
-Dzięki [t/i]. Dobra, wracając do wywiadu, coś jeszcze chcesz wiedzieć?
-Tak. Czy znasz powody dla których ludzie zostają opętani przez Akumy?
-Z tym różnie bywa. Najczęściej przez zazdrość, złość, chęć zemsty. Czasem bywa, że przez smutek i żal. Dlatego mówimy wszystkim, żeby niczego się nie obawiali.
-Czy są inne miraculous?
-Hmm. Powiem tak, moje i Biedronki, to są dwa najpotężniejsze miracula. Ona ma dar tworzenia, a ja dar niszczenia, pomimo że tylko ona może oczyścić akumę i przywrócić wszystko do starego porządku. Wiem, że są jeszcze pośrednie miracula. Ich moce są tylko do pomocy w walce.
-Jak się czułeś w roli Czarnego Kota na początku i teraz.
-Gdy pierwszy raz użyłem mojej mocy, lekko się zdziwiłem, że działa ona tylko raz. Najbardziej wyczerpujące były patrole. Również jako zwykły chłopak musiałem to wszystko pogodzić, co nie było łatwe. Teraz jestem przyzwyczajony do podwójnego życia i jakoś daję radę.
-Dlaczego twoja broń to akurat kij, a Biedronki jojo. Wszstkie są takie dziwne?
-A skąd ja mam to wiedzieć? Zapytaj twórcę miraculous.
-Co robisz jako superbohater, gdy w mieście jest spokój?
-Najczęściej spędzam czas na patrolu. Czesto media chcą mnie zapytać o wiele rzeczy, ale czas mi na to nie pozwala.
-Dlaczego Czarny Kot? Czemu nie biały albo pers?
-Z tego co mi powiedział Plagg, jest to trochę związane z przesądami i wierzeniami plemiennymi. Czarny kot od zawsze oznaczał pecha. Dlaczego też moja moc to dar niszczenia.
-Mam jeszcze jedno pytanie.
-No dawaj.
Na twojej twarzy ukazał się wielki banan.
-Dlaczego trądzikowaty owad dał ci kosza?
Kot znowu osłupiał.
-Ehhh...
-Odpowiadasz, albo wygrywam zakład.
-No dobra. - powiedział z rezygnacją. -Bo uznała, że jestem świnią.
-A co takiego zrobiłeś?
-Przychodziłem do takiej jednej wieczorami i flirtowałem z nią czasem, tak samo jak to robiłem z biedronką. Później okazało się, że ona i biedronka to ta sama osoba. Powiedziała, że jestem parszywą, dwulicową świnią i największym dupkiem na świecie. Wtedy rzuciła mnie na oczach całego miasta. Od tamtej pory mieszka na drugim końcu Paryża. Najlepsze jest to, że ona nigdy nie dowiedziała się kim ja jestem.
-Łał. Ty to dopiero masz odwagę mówić jak cię dziewczyna rzuciła.
-Niecodziennie gadasz z superbohaterem jak ze starym znajomym.
Chyba już czas żebyś zebrała się i poszła do domu. Masz dość materiału.
-To już wszystko, co chciałam usłyszeć. Będę wracać do domu. - powiedziałaś, pakując swoje rzeczy.
-Zaczekaj księżniczko, o tej godzinie, sama?
Zerknęłaś na telefon. 11:30. O boże, tak długo gadałaś z kotem?!
-Nie puszczę cię bez opieki, jeszcze znowu spadnie na ciebie samochód.
-To zadzwonię po mamę, żeby po mnie przyjechała.
Już miałaś sięgnąć po telefon, lecz jego lodowaty nadgarstek przyciągnął cię do ciepłego torsu.
-Nie ma mowy. Ja cię odprowadzę.
-Przecież nie przegrałam zakładu.
-Powiedzmy, że daję ci przedsmak tego co cię czeka. - uśmiechnął się arogancko.
Z niechęcią zgodziłaś się tylko dlatego, że twoja mama mogłaby się wkurzyć, że o tej godzinie wracasz do domu.
Wyszliście z teatru. Byłaś pewna, że to będzie niekończący się spacer z tłumem pijanych gapiów w udziale. Jednak zdziwiłaś się, gdy kot złapał cię jedną ręką za talię i przyciągął do siebie.
-Co ty do cholery robisz!?
-Odprowadzam cię do domu, kto powiedział, że będziemy iść pieszo?
Twoje myśli w tym momencie wytworzyły najgorszy scenariusz, który się spełnił. Blondyn wyciągnął swój koci kij, który w błyskawicznym tępie rozciągnął się na wysokość wieży Eiffla. Lateksiarz usiadł na samym czubku, a ciebie posadził sobie na kolanach.
Byliście tysiące metrów nad ziemią. On patrzył się na śpiące miasto z zachwytem. Ty z kolei wtuliłaś się do chłopaka najmocniej, jak tylko mogłaś, chowając głowę w jego ciepły tors pachnący wodą perfumowaną i camembertem.
-Hej księżniczko, na przytulanki ci się zebrało? - zapytał rozbawiony.
-Ty się z tego śmiejesz, a ja tu umieram. -odpowiedziałaś, cały czas klejąc się do chłopaka.
-Co się dzieje?
-Jeszcze się pytasz co się dzieje? Mam lęk wysokości idioto!
-Przepraszam, nie wiedziałem.
-Poprostu odstaw mnie na ziemię kretynie. - po twoich policzkach popłynęła łza. - Chcę już zejść.
-Nawet nie wiesz co tracisz. - cały czas stawiał na swoim.
-Wiem i wcale nie żałuję. Zejdźmy na ziemię, proszę. - ostatnie słowo powiedziałaś ciszej.
-Proszę cię, [t/i]. Tylko wychyl głowę i spójrz.
Podniosłaś głowę. Cały czas patrzyłaś się w jego cudne, zielone, dzikie oczy. O dziwo przy nim czułaś się bezpieczna.
-Będę cię trzymać, obiecuję. - uśmiechnął się przyjaźnie.
Ręce owinął wokół twojej talii, co dało ci więcej poczucia bezpieczeństwa. Powoli spojrzałaś na miasto. Wyglądało tak pięknie nocą, jak mogłaś wcześniej tego nie zauważyć? W tym samym momencie cały strach... zniknął. Już nie przerażała cię wysokość, w której się znajdowałaś.
-To gdzie księżniczka mieszka? - zapytał nagle blondyn.
-Czwarta aleja, obok Luwru. - wskazałaś na muzeum.
-No to idziemy.
Gdy to powiedział, chłopak zrobił coś, czego wogóle się nie spodziewałaś. Pochylił się do przodu, przez co koci kij zaczął opadać w dół. Z przerażenia zaczęłaś piszczeć i przytuliłaś się do lateksiarza, jakbyś chciała go udusić. Odległość między wami a ziemią była coraz mniejsza. Byłaś pewna, że uderzysz w twardy asfalt, jednak tak się nie stało. Gdy byliście około 20 metrów nad ziemią, chłopak jednynie zeskoczył z kija i najzwyczajniej w świecie wylądował na twoim balkonie.
Od razu wyskoczyłaś z jego objęć.
-Co jest [t/i], zachowujesz się jakbyś dostała ataku serca.
-Niestety niecodziennie spadam z trzech tysięcy metrów w dół jak na bungie!
Spojrzałaś na telefon. Pierwsza nad ranem. Znowu brak poczucia czasu.
-Najlepiej by było gdybyś już wrócił do siebie. - odezwałaś się do superbohatera.
-A myślałem, że będę musiał cię położyć spać. - i znowu ten durny uśmiech.
-Naprawdę, nie ma takiej potrzeby. Teraz sio do siebie. - zaczęłaś go poganiać z balkonu, przez co Kot musiał usiąść na poręczy.
-No ja nie wiem, my koty lubimy pałętać się po nocach.
-To idź pałętać się gdzie indziej dachowcu.
Prawie zepchnęłaś go z barierki, lecz on sam skoczył w dół. Już nawet nie patrzyłaś czy żyje, wkońcu to kot, ma dziewięć żyć. Zmęczona szłaś do pokoju.
-A buziak na dobranoc? - zapytał.
Odwróciłaś się, blondas trzymał się swojego kija, wisząc nad ziemią i uśmiechał się do ciebie.
-Wypad stąd! - krzyknęłaś, podchodząc do balkonu, żeby go zepchnąć.
Jednak kicia postanowiła sama odejść. Zaczął skakać po budynkach, by po chwili zniknąć. Weszłaś do pokoju, zamknęłaś szczelnie balkon i rzuciłaś się na łóżko. Nie dane było ci spać, musiałaś jeszcze przygotować dobrze wywiad, ale zmęczenie ci nie pozwalało. Co chwilę ziewałaś, myśląc o owcach. Byłaś wymęczona, nawet nie zauważyłaś, gdy zasnęłaś nad montowaniem.
Śnił ci się niesamowity widok na Paryż z lotu ptaka i... jego cudne oczy.********
Jedyne co chcę powiedzieć, to Wszystkiego Najlepszego z okazji urodzin Marinettin.
Dla ciebie ten rozdział =^.^=
CZYTASZ
Miraculum: Chat Noir x reader (pl)
FanfictionCzy przeciętną dziewczynę pochodzącą z ulicy Paryża może coś połączyć ze znanym w całym mieście superbohaterem? Ile czasu można ukrywać prawdę pod czarną maską?