8.

607 48 3
                                    

Nie mogłam uspokoić oddechu. To było coś innego... Wcześniej nie znałam takiego uczucia... Czyżby to było szczęście?

Nagle ocknęło mnie pukanie... A nie przepraszam walenie do drzwi. Dobrze, że zamknęłam je na klucz.

-Do choroby jasnej otwieraj! Martwię się o ciebie. Już nie mówię o tym, że jak się coś zaczyna to się kończy... Ale o tym później. Rozeta otwieraj! - Nie chciałam go do siebie razić po prostu, ja to robię nieumyślnie. Taka już jestem. Powoli wstałam i zapytałam.

-Nie zrobisz nic głupiego? Nie jesteś zły? Nie zrobisz nic głupiego? - To jedno pytanie ponowiłam dla pewności.

-Nie, nie i może... No dobra nie po prostu mnie wpuść. - Powoli odkręciłam kluczyk i rozległ się ten specyficzny dźwięk przekręcania klucza. Ledwo wychyliłam głowę i zobaczyłam zmartwioną twarz Buckiego. Nagle rzucił się na mnie przytulając.

-Przepraszam!! Rozy ja nie chciałem cię przestraszyć. Proszę nie gniewaj się. Pewnie teraz myślisz, że jestem niewiadomo kim. Boże!!! Jak ja cię przepraszam... -Jego mina była komiczna, ale wolałam zachować powagę, zwłaszcza kiedy jego oczy były pełne strachu i troski. Chciałam go uspokoić. Więc po prostu wtuliłam się w niego mocniej, a po chwili się jednak opamiętałam i odsunęłam od niego cała czerwona.

Co się do jasnej choroby ze mną dzieje?! Jestem nieustraszona i bezuczuciowa, a ty zjawia się on i mnie unormalizuje?! Świetnie jestem tak zdezorientowana, że wymyślam nowe słowa! Nadal nie wiem czy to dobrze, że czuję to co czuje.

-James ja... wcale się nie obraziłam, a co do przestraszenia to mnie chyba nie znasz bo ja się nie boję!

-Spokojnie Rozy. Mówiłem Ci już jak to bardzo słodko wyglądasz jak się wkurzasz?

-Barnes! - On w tym czasie zdążył wziąć nogi za pas i pognał do kuchni. Niestety miałam w niej wysepke, a on staną po jej drugiej stronie.

-To co teraz zrobisz Rozy. - Chytrze się uśmiechnął.

-Oj James, James, James. Jak tylko cię dorwę to rozpruje ci brzuch, a twoje zwłoki wyślę Hydrze na święta. -Powiedziałam takim słodkim i tajemniczym tonem.

-Raz twój głos sprawia, że chciałbym się od razu na ciebie rzucić, a dwa dotarł do mnie sens twoich słów. -Tu zrobił dramatyczną pauze. - Ale jestem gotowy spróbować.- I rzucił się na mnie. Biegałam dookoła wysepki. Moja mina była bardzo poważna mimo, że pokazywał się na niej uśmieszek od czasu do czasu. Zanim się obejrzałam wylądowałam na podłodze, a on siedział na mnie.

-Nawet nie próbuj. Mam dla ciebie propozycje.

-Zamieniam się w słuch!

-Ty mnie puścisz, a ja pozwolę ci spać w moim łóżku.

-Hmmm zależy.

-Od czego? - Zapytałam, jednak potem pożałowałam pytania. On uśmiechnął się chytrze. I podniósł mnie do pozycji siedzącej.

-Zgoda będziemy spać u ciebie, a ja cię puszczę.

- O nie, nie, nie... Jeśli mamy spać w jednym łóżku, to ty mi pomagasz w moich misjach.

-Stoi. -Powiedział po czym posadził mnie na krześle i dał zjeść naleśniki. -Smacznego Rozy.

-Podoba mi się ta ksywka. - Uśmiechnęłam się serdecznie.

-Cieszę się. A teraz jedz.

Po śniadaniu usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy rozmowę.

-Jaka, gdzie i kiedy następna misja? -Zapytał i objął mnie ramieniem.

-Wykraść dane z Stark Tower za tydzień w piątek. -Odpowiedziałam i zajęłam jego rękę z mojego ramienia, a ta bezwładnie upadła na moje kolano.

-A jakie dane? - Chyba był spięty bo ścisnął moje kolano dość mocno.

-Dotyczące Hydry i ała!

-Matko przepraszam! Należą Ci się chyba przeprosiny... -Uśmiechnął się zwonu w ten jego sposób. Był taki uroczy... Zaraz zaraz... Wróć! Czy ja naprawdę powiedziałam "uroczy" on coś ze mną robi!!!

Po chwili zaczął się do mnie przesuwać. Ja nie miałam gdzie się cofnąć i poleciałam na plecy. O nie znowu to samo! To czemu jestem taka szczęśliwa?! Był już idealnie nademną. Uśmiechnęłam się, a on uznał to za pozwolenie. Miał rację. Po chwili złączył nasze usta, ale bardzo namiętnie i brutalnie. Co chwilę przygryzał mi wargę. Całowaliśmy się tak długo, ale ja już byłam zmęczona i chciałam iść spać.

-James. Ja. Chcę. Już. Spać.- Mówiłam pomiędzy pocałunkami.

-Oczywiście. - Ku mojemu zdziwieniu on był szczęśliwy, że chce już iść spać. Zniósł mnie na rękach do naszego pokoju. Położył mnie na łóżko, a ja od razu wskoczyłam pod kołdrę. - Wiesz w ubraniu raczej nie powinnaś spać...

-Nawet o tym nie myśl Barnes!! -Powiedziałam już zaspanym głosem i wstałam, by się przebrać. Szybko się ogarnęłam i położyłam do łóżka. Oplotły mnie duże silne ręce.

-Ładnie wyglądałaś. Ps. Drzwi od łazienki się zamyka.

-James! Jesteś trupem!

-Oj już bądź cicho... -Powiedział zrezygnowany i mocno mnie do siebie przytulił. Nwm co się stało, ale to chyba jego szybkie bicie serca mnie uśpiło.

Kolizja Światów#Bucky Barnes#Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz