1.

1.6K 77 3
                                    

20 czerwca 2016 roku.

Jest już późno po 1 w nocy. Jadę właśnie swoim samochodem na moją misję. Skręcam jeszcze dwa razy w prawo i jestem przed lasem. Unosi się tu straszna mgła, ale nie myślcie sobie ja się nie boję ! Nigdy nie płaczę, nie czuje bólu, nie odczuwam nic. Postanowiłam, że jeśli chcę osiągnąć swój cel to będę musiała się pozbyć tych wszystkich cech. One tylko osłabiają. Sprawiają, że człowiek rozkleja się, staję się podatny na wszelkie obrazy. Uczucia, to one sprawiają, że pracuje sumienie, to one są odpowiedzialne za wszelkie zawahanie się. A to może być największy błąd. Nie można się wahać w życiu. Raz to zrobisz, a możliwość jest, że następnego razu dla ciebie nie będzie. Ludzie żyją po to by zginąć wcześniej czy później. Ja postanowiłam walczyć i zginąć później.

Doszłam do mojego celu. Największa siedziba Hydry. Mają tam jedno z najlepszych pracowni chemicznych i to jest właśnie mój cel. Założyłam czarny kaptur mojego płaszcza na głowę, a kominiarkę na usta i nos. Ubrana cała na czarno miałam spore szanse, że uda mi się przemknąć niezauważona. I jak zwykle miałam dobre przeczucia. Ruszyłam w stronę laboratorium. Wyjęłam plan bazy, który zdobyłam już ponad miesiąc temu. Takich napadów nie organizuje się z dnia na dzień. Trzeba mieć strategię, wszystko obliczone co do sekundy. W tym biznesie nie ma miejsca na pomyłkę, jedna sekunda może zaważyć na całym twoim życiu. Weszłam do laboratorium i podeszłam do komputera. Podpięłam swojego pendrive'a a po chwili wszystkie potrzebne mi informacje miałam na wyciągnięcie ręki. Usłyszałam kroki. Zwiady. Szybko wstałam i złapałam się klapy wentylacji, ta otworzyła się , a ja mogłam spokojnie patrzeć z góry na rozwój akcji. Do środka wszedł mężczyzna, był wysoki i umięśniony, szatyn. Podszedł do komputera. Wiedziałam, że to jest ten moment aby się ulotnić. Zaczęłam iść wentylacją, chodź lepsze określenie byłoby czołgać. Byłam nad pewną salą, w której usłyszałam rozmowę dwóch osób. Z tego co mogłam usłyszeć to rozmawiali oni o jakiejś nowej i zabójczej broni. Zaciekawił mnie temat, postanowiłam chwilę ich podsłuchać.

-No, więc tak. Opracowałem broń laserową, która ma dwa biegi. Jeden niszczy, a drugi sprawia, że ludzie stają się bezmózgami.- Pranie mózgu.

-Bardzo ciekawe panie Zola! Ma to jakieś skutki uboczne? - zapytał mężczyzna siedzący w ciemnym rogu pokoju.

-Jest kilka, ale tylko na drugiej części. Pierwsza działa jak trzeba. - Oboje roześmiali się. Matko jakie matoły! Ten kawał nawet nie był śmieszny. No nawet nie był kawał!

Nagle do pokoju wpadł owy szatyn. Mężczyźni spojrzeli na niego groźnie. Ten co siedział w cieniu wyszedł z niego, ukazując mi swoją czerwoną i łysą głowę. Wyglądała okropnie a w mojej głowie pojawiła się dość komiczna myśl: Czy on taki czerwony ze złości na szatyna czy po prostu ma jakieś problemy ze skórą?

-Ktoś skradł dane dotyczące projektu "MX" - Powiedział pośpiesznie.

Obaj mężczyźni spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Po czym czerwony łeb krzyknął do szatyna:

-Obudzić wszystkich! Nikt ma stąd nie wyjść! Chcę tą osobę żywą jasne?

Szatyn tylko pokiwał głową na znak zrozumienia i wyszedł. Postanowiłam, że już znudzili mi się więc poczołgałam się dalej. Następnym pomieszczeniem była centrala główna. Otworzyłam szyb wentylacji i szybko podeszłam do komputera głównego. Zgrałam sobie informację na temat nowej broni. W czasie zgrywania podłożyłam bombę, aby sprawić małe zamieszanie dzięki któremu łatwiej będzie mi uciec. Odczepiłam przenośny dysk i już miałam wracać do szybu, kiedy otworzyły się drzwi a w nich stał owy szatyn. Patrzył na mnie wyczekująco. Po chwili chwycił karabin, który był przymocowany do jego pleców i skierował go w moją stronę.

-Mów kim jesteś i po co tu jesteś. Już!- Jego głos był oschły i szorstki. Jakby od dawna nie mówił.
Nie miałam ochoty na potyczkę z tym kolesiem. Postanowiłam ujawnić przed nim jedną z moich mocy. Szybko pobiegłam i w przeciągu jednej milisekundy znalazłam się za nim. Kopnęłam z półobrotu, a on nieświadomy niczego upadł na ziemię. Zamknęłam za nim jeszcze wielkie metalowe drzwi i z nadludzką prędkością pobiegłam w stronę wyjścia. Byłam już poza bazą postanowiłam zrobić im małą niespodziankę. Nacisnęłam przycisk uruchamiający rozpoczęcie odliczania przez bombę. Mieli dwie minuty, postanowiłam ich o tym powiadomić, więc zanim wyszłam zostawiłam im małą przylepną karteczkę. Doszłam w spokoju do samochodu, co oznacza , że znaleźli moją karteczkę i woleli uratować siebie, niż poświęcać życie, aby znaleźć jedną złodziejkę.



CIĄG DALSZY NASTĄPI...

Kolizja Światów#Bucky Barnes#Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz