Rozdział 05 - SKACZEMY

54 2 0
                                    

05

Skaczemy

1

- Matka w rozsypce, a ty na dyskotekę chcesz iść?! – Ryknęła Zuza natychmiastowo prostując się znad umywalki plując na brata pastą do zębów. – Człowieku, ty nie masz mózgu! Serca zresz..

- Zamknij pysk! Ciszej! Mam już dość gnicia w domu, i słuchania niekończących się gorzkich żali matki i jej biadolenia na temat ojca! Chcę gdzieś wyjść. Zresztą ja ci tylko proponowałem, i teraz żałuję. – Dodał Remik trzaskając drzwiami od łazienki.

Choć Zuza sama miała dość niekończącej się nudy, ze względu na panią Oliwię pomysł z dyskoteką próbowała natychmiastowo wymazać z pamięci. Był wtorek, równy miesiąc od tamtego dnia, a jej mama wciąż funkcjonowała jak robot, ciągle nie można było do niej dotrzeć. Nic nie dawały zapewnienia Zuzy, że pan Tomasz na pewno jest bezpieczny, i że jeżeli ktokolwiek powinien się o kogokolwiek tu martwić, to on o swoją żonę i dzieci, a nie odwrotnie.

- Mamo, to ja. – Szepnęła niepewnie Zuza, wchodząc do sypialni rodziców. – To ja.

- Wchodź córcia. – Odpowiedziała pani Oliwia powoli odwracając głowę w stronę drzwi. – Co tam u was, gdzie Remik?

- A spoko, Remik u siebie. A ty co robisz?

- Ja. Ja piszę list, do ojca. Wiesz, taki papierowy. W razie czego jakby była możliwość wysłania. Jakakolwiek.. – Wyrecytowała z przejęciem, patrząc bez mrugania na Zuzę.

- Będzie. Na pewno włączą zasilanie za niedługo, i zadzwonimy do taty. Byłam na spotkaniu przed Urzędem Miasta. - Dodała szybko próbując zmienić temat. – Wysyłają grupę ludzi do Krakowa. Pieszo. Po informacje no i po pomoc. Nie wzięli mnie cholera bo nie mam osiemnastki!

- Zuziu, błagam. JA BYM CIĘ NIE PUŚCIŁA! – Krzyknęła pani Oliwia. – NIE, NIE, NIE! Nigdy. Nie ciebie! Ja bym..

- Hej, nie idę! Spoko. Wiesz, Remik dziś się wybiera do „Bezsenności”.. – Dodała, licząc na podobną reakcję mamy.

- Dyskotekę? Na dyskotekę idzie? A ty?

- Ja nie. Ja zostanę z tobą.

- Dlaczego? Kochanie, idź. Rozerwijcie się. Co będziesz z matką w domu siedzieć? Idź, idź.. Ja skończę pisać. Mam tyle do napisania! Idź..

Zuza zaczęła sobie powtarzać, że nic nie pomoże swojej mamie zostając z nią w domu, a idąc przynajmniej przypilnuje brata. Po kilku kolejnych awanturach z Remikiem, z jedną na temat porannej kłótni w łazience w roli głównej, wyciągnęła od niego wiadomość o godzinie wyjścia.

2

Gdy tylko zaczęło się ściemniać, Remik w szampańskim, a Zuza w bojowym nastroju, wspólnie opuścili apartament numer 11 wieżowca przy ulicy Prusa 19.

Wieczór był ciepły, choć już nie upalny. Słońce chowało się za dość gęstymi chmurami, dając różową poświatę na niebie. Idąc ulicami Wysokiej Dzielnicy, a później Starówki, rodzeństwo mijało ludzi usiłujących zdążyć przed zmrokiem do swoich domów.

- Ty, a jak my wrócimy po ciemku? – Zapytała nagle uświadamiając to sobie Zuza.

- Rano, a kiedy? – Zaśmiał się drwiąco Remik, przyspieszając kroku.

Szli ulicą Krakowską w górę, spiesząc się by tylko zdążyć przed zmrokiem do dyskoteki. Skręcając na samym końcu w lewo, w ulicę Wałową zauważyli przed sobą kilku osobową grupę młodych ludzi, wchodzących do bramy klubu „Bezsenność”, znajdującego się w dwu piętrowej kamienicy.

POLSKA RZECZPOSPOLITA POROWATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz