09
Kwaśna przygoda
1
Słońce leniwie zaczyna już opadać w stronę horyzontu, rzucając ostatnie, blado żółte promienie na korony dostojnych drzew i na strudzone czasem krzyskie płyty nagrobne. Kilkanaście postaci otacza głęboki prostokątny dół, bojąc się spojrzeć na leżący obok niego czarny, długi worek.
Stado dzikich gołębi, zrywa się niespodziewanie z korony gigantycznego dębu, robiąc przy tym spory hałas, przelatując nad głowami nieruchomych postaci, podczas gdy czarny mężczyzna usilnie stara się aby jego słowa odczytane z małej czarnej książeczki, wiatr poniósł jak najdalej to możliwe. Jak najgłośniej, jak najwyraźniej.
- Jak mogłaś to zignorować. Mówiła że ją boli. – Syczy do ucha półgłosem mężczyzna do kobiety. – Nienawidzę cię.
Kobieta nie patrzy na niego. Czuje jak żal w środku wypełnia ją po same gardło. Czuje jego ostry smak w ustach.
Garbaty starzec, z rozbieżnym zezem, chwyta niedbale worek i rzuca do dołka. Głuchy odgłos bezwładnej masy, wiatr niesie dalej niż głos czarnego mężczyzny.
- Nienawidzę.
Wysoka, młoda, ubrana na biało-czarno kobieta stojąca z boku, zaczyna śpiewać. Pięknym głosem odśpiewuje pieśń idealnie dopasowaną do okazji, a gdy skończyła, dała znak by łysy osiłek chwycił za łopatę.
Chwycił.
Pierwsza porcja ziemi z charakterystycznym dźwiękiem uderza w plastikowy worek na śmieci. Słychać płacz. Wiatr ustał całkowicie.
Nikt, spoza mokrych oczu nie dostrzega, że worek mniej więcej w połowie, lekko się unosi. Porusza się.
CZYTASZ
POLSKA RZECZPOSPOLITA POROWATA
Ciencia FicciónHistoria pewnego rodzeństwa. Historia pewnego końca.