Rozdział 6

259 35 12
                                    

- Co zamawiasz? - spytał i spojrzał na mnie z tym uroczym uśmiechem na twarzy.

Spojrzałam w kartę i nie ukrywam, nie wiedziałam o co w niej chodzi. Kawiarnia była nie zbyt popularna a nazwy były tu jakby w jakiejś 5 gwiazdkowej restauracji. W dodatku ceny były bardzo wygórowane.

- Nie mam pojęcia. Nawet nie wiem o co w tym menu chodzi. - Spojrzałam ze wstydem na Jamesa.

On możliwe, że bywał w takich kawiarniach co drugi dzień a nawet pięć razy droższych restauracjach. Ja mogłam sobie jedynie pozwolić na pączka z jakiegoś marketu.

- Spójrz...- Usiadł koło mnie a mi aż zrobiło się gorąco. Rękę położył na oparciu fotela i od czasu do czasu niby nie chcący dotykał moich pleców.

Zaczął coś tłumaczyć ale ja go w ogóle nie słuchałam. Byłam zbyt zajęta jego obecnością przy mnie. W końcu zdecydowałam się na zwykły deser truskawkowy i kakao.

- Jak długo jesteś ze swoimi chłopakiem? - Spytał przyglądając mi się.

- Jakieś 3 lata. A Ty z Victorią?

- Troszkę dłużej. Twój facet musi mieć wielkie szczęście. Nie każdy może mieć taką zaradną i piękna kobietę. - Tak, tylko szkoda, że tego nie docenia.

- Ja akurat Twojej Victorii tak wychwalić nie mogę. - Kelner przyniósł nam zamówienia a ja Od razu rzuciłam się na lody.

- Victoria... Muszę chyba właśnie ten rozdział zakończyć. Nie pasujemy do siebie ona mi ciąży a ja jej... - Słuchałam go uważnie.- Co o tym myślisz? 

- Ty jej w ogóle nie kochasz James i chyba nigdy do końca nie byłeś pewny tego uczucia do niej. - Przyłożyłam łyżeczkę do ust.

- Na początku byłem oczywiście... a teraz to jest chyba tylko niewinne zauroczenie.Seks nas łączy?  Tylko to, wspólne łóżko. - Wziął łyk czarnej cieczy.

- Dajcie sobie przerwę jeśli nie chcesz od niej do końca odejść a jeśli serio uważasz, że  już nic nie wskórasz to po prostu rozejdźcie się. Chyba potrzebowałeś się wygadać. Prawda? - Nasze oczy się spotkały.

- Tak potrzebowałem. A Ty chyba musiałaś dostać porządną dawkę cukru. - Uśmiechnął się do mnie i spojrzał na pusty już pucharek po lodach. 

- Tak. Dawno nie jadłam takich słodkości. Nie mam czasu i pieniędzy. 

- Dlaczego? Nie zarabiasz u nas mało. Twój chłopak na pewno gdzieś też pracuje...- Mówił do mnie a ja na prawdę nie miałam ochoty gadać o tym tyranie.

 Nie sprawiało mi to przyjemności. Jednak wiem, że z  jego dociekliwością długo walczyć nie będę mogła i w końcu będę musiała mu o wszystkim opowiedzieć. Jednak, nie powinnam tego żałować jest na pewno ciepłą osobą.. ale nie, nie zamierzam komukolwiek jak na razie wszystkiego mówić. Tyle wytrzymałam, więc będę w tym trwała nadal.

- On nie pracuje. Muszę mu oddawać jakąś część wypłaty na zachcianki. Jest pasożytem.- Kręciłam nerwowo słomką w szklance soku. Nie chciałam z nim utrzymywać kontaktu wzrokowego.

- Więc po co z nim w ogóle jesteś? Eva obserwuję Cię od jakiegoś czasu i nie wyglądasz na kobietę zadowoloną z tego co robi. Zadowoloną z życia... No może przy Lucy. - Jego ton był łagodny przesiąknięty troską. 

- Nie kocham go,  nienawidzę go ale muszę z nim być siła wyższa James. Nie każdemu człowiekowi  w życiu się udaje osiągnąć to czego pragną, to o czym marzyli i marzą. - Byłam już sfrustrowana. Nie mam ochoty gadać o tym człowieku.

CharwomanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz