Rozdział 7

178 25 6
                                    

Podniosłam kosz z brudnymi ubraniami i skierowałam się w stronę łazienki. Lucy biegała po naszym pokoju wydając jakieś dziwne dźwięki bawiła się lalkami. Jest blisko 21. Zbyt wcześnie aby mój współlokator wrócił do domu.

Wkładam bieliznę do bębna pralki i słyszę głośny trzask drzwi. Sztywnieję szybko a na mojej skórze pojawia się gęsia skórka. Czuję na sobie czyjś wzrok. Ten wzrok wypala na moich plecach dziurę. Czuję jego silną rękę na ramieniu a potem to jak odwraca mnie twarzą do siebie. Uderzam plecami o drzwiczki pralki.
- Co dzisiaj robiłaś? - Pyta się mnie a ja milczę. - Szef Ci język upierdolił? - Krzyczy.
-Byłam jak zwykle w pracy - Mówię drżącym głosem i spoglądam na jego twarz. Śmieje się a ja nie mam pojęcia o co już w tej grze chodzi...
-Widziałem Cię z Twoim wspaniałym szefem na mieście.-Uśmiechnął się szyderczo do mnie. Złapał mocno z włosy. -Powiedz mi szmato, czy przed nim też rozłożyłaś nogi? Ile Ci kurwo daje jednak dziennie?! -Puścił mnie i poleciał po moją torebkę. Przyniósł mi ją rzucił na pralkę i podniósł za włosy.

-No to sobie poszukamy co Ty tam masz. I ile!- Krzyknął mi w twarz i zaczął wyrzucać rzeczy z torebki. Na podłogę leciały wszystkie moje drobiazgi. Aż w końcu dobrał się do portfela. Zrobiłam się blada jak ściana gdy przypomniałam sobie, że nie wyjęłam moich ostatnio odłożonych pieniędzy. Było tam nie całe pięćset złoty.
- No i co masz mi kurwa do powiedzenia?!- Wyjął banknoty. - Masz mnie za jakiegoś chuja?! Chciałaś mnie oszukiwać?!- Krzyczał mi w twarz.- Inaczej sobie porozmawiamy!.

Przyłożył mi pięścią w twarz. Ból był okropny.  Zaczął się rozglądać po pomieszczeniu. Wiem czego szukał. Czegoś czym najchętniej mógłby mnie zabić a iż niczego nie znalazł to zaczął bić mnie butem.
Płakałam, moja twarz była niczym burak. Kopnął mnie w brzuch upadłam na ziemie i zakryłam twarz. Czułam ból wszędzie. Zamknęłam oczy, żeby nie patrzeć się na tego tyrana. Po kilku dziesięciu minutach przestał. Rzucił kapcia obok i wyszedł zamknął się w "naszej" sypialni. Wstałam powoli i poszłam do siebie zalana łzami. Znalazłam pod kocykiem na łóżku równie zapłakaną małą dziewczynkę przytulającą miśka.

Gdy tylko się wyśpi wróci tu i nie skończy to się tylko siniakami tym razem. A co jeśli dobierze się do Lucy? Muszę w końcu coś z tym zrobić to nienormlane.

Gdy usłyszałam tylko, że chrapie spakowałam szybko do torby podróżnej, którą miałam pod łóżkiem, wszystko co miałam na wierzchu. Ubrania, misia Lucy, kosmetyki. Szybko wzięłam na ręce dziewczynkę zabrałam nasze kurtki i wybiegłam z domu. Przebiegłam przez ulice i schowała się na podwórku mojej kochanej sąsiadki. Ubrałam Lucy i  błagałam żeby już nie płakała.

Taksówka którą zamówiłam, szybko przyjechała po mimo pory. Wsiadłam z dzieckiem do auta. Moim kierunkiem był dom Jamesa. Jedyna osoba która mogła mi zapewnić bezpieczeństwo to właśnie on. Tuliłam do siebie zapłakaną Lucy, aż w końcu dojechaliśmy na miejsce.

Wzięłam dziewczynkę na ręce i pobiegłam pod drzwi. Zaczęłam stukać, walić, płakać aż w końcu otworzy. Na domiar złego zaczęło padać.  W końcu drzwi się otworzyły. Zobaczyłam w nich zaspanego bruneta. Przestraszył się na mój widok to widać...

Pov James

Matko. Nie dawno ją widziałem a teraz wygląda jakby ktoś ją zdeptał . Dosłownie była mokra, nie ubrana, a na jej ramionach było widać czerwone plamy. Stało się najgorsze. To czego się obawiałem.

-Eva... Jezu wejdź... -Wprowadziłem ją szybko do domu. Torbę rzuciłem w kąt. Dziewczyna ewidentnie chciała się przytulić. Wstyd jej na to nie pozwalał.

Chwyciłem ją delikatnie za biodra i przyciągnąłem do siebie. Wtedy obie dziewczyny zaczęły szlochać może i ciszej ale nadal płakały. Kompletnie nie wiem co mam zrobić. Pomalutku przeszłem z nimi do salonu i usadziłem na kanapie. Lucy już spała więc położyłem ją na fotelu obok kominka. 

Eva nadal się cała trzęsła. Objąłem ją.
-Pobił Cię? Jeszcze się kurwa pytam...-Przytuliłem ją znów. Nie drgnęła nawet.
-Ja prze...
-Nic nie mów. Wszystko wiem. Możesz tu zostać nic Ci się nie stanie obiecuje. Dobra? - Pokiwała głową a ja pocałowałem jej mokre czoło. Zamknąłem ją w nieszczelnym uścisku.

Złość która mnie wypełniła była nie do opisania. Najlepsze było to, że to wszystko moja wina. Gdybym ją zatrzymał nic by im się nie stało.
Kołysałem nią na boki żeby się już uspokoiła. Była taka krucha... Jak ten chuj mógł jej to zrobić.

Ułożyłem brodę o jej głowę i głaskałem po rudych włosach. Odsunąłem ją i spojrzałem w jej zielone, przekrwione oczy. Ile smutku, strachu, czarnej rozpaczy w nich widziałem. 

- Zaprowadzę Cię do łazienki, skombinuję Ci jakieś ubrania a Ty się odświeżysz, okey? - Dziewczyna zamknęła się w łazience a ja po kilku minutach dostarczyłem jej piżamę. Jeśli można ją nazwać moją koszulkę i bokserki. Poszedłem do salonu gdzie przebudziła się Lucy. Na szczęście nie na długo, bo mimo wszystko nie umiem zajmować się dziećmi i nie miałbym pojęcia co mam z nią robić. Zaniosłem ją do mojej sypialni. Wróciłem do  salonu tam czekała na mnie Eva. Wyglądała ślicznie.

- Chodź się położyć. - Spojrzałem w jej zmęczone oczy. - Położysz się na górze w mojej sypialni, Lucy też tam jest. - Chwyciłem jej dłoń i zaprowadziłem do sypialni. 

-Dziękuję Ci. Zostanę chyba Ci dłużna do końca życia.-  Mówi wchodząc pod kołdrę i otula nią dziewczynkę. 

- Nic nie mów tylko lepiej już zaśnij. Jesteś zmęczona. - Uśmiecham się.

- Poczekaj, aż zasnę okey?- Pokiwałem głową.

Po krótkim czasie jej powieki stawały się coraz cięższe i cięższe. A ja powoli zacząłem się zastanawiać co mam zrobić z jej konkubentem.

CharwomanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz