Rozdział 5

269 34 11
                                    

Pov Jamesa

Wróciłem wczoraj bardzo późno z treningu. Victorii nadal nie było. Aż dziwne, że jeszcze sobie o mnie nie przypomniała. Zawsze po kilku godzinach naszej kłótni wracała do domu. Nie zamierza się cały czas o nią przejmować. Sama sobie narobiła.

Wziąłem szybki prysznic i polożyłemsię pod kołdrę. Aktualnie w głowie miałem tylko Eve. Siedziała mi cały czas w głowie... zauroczyła mnie. Jej uśmiech, jej spojrzenie ... nawet jej nieśmiałość. Może popełnie błąd żeniąc się z Victorią?

Spoglądam na telefon... Zadzwonię... do Evy oczywiście. Chcę ją lepiej poznać. Chcę ją całą poznać.

Jeden sygnał, drugi, trzeci...

-Cześć - Usłyszałem jej głos i od razu zrobiło mi się dziwnie przyjemnie. - Coś się stało, że dzwonisz do mnie o tej porze? - Spojrzałem na zegarek...Boże debilu już dawno po 22.

- Sorry... Nawet nie spojrzałem na zegarek. Chciałem po prostu porozmawiać. Mam nadzieję, że nie obudziłem Ciebie ani Lucy?

- Nie... Lucy dawno śpi. Po dniu pełnym wrażeń nie ma szans żeby ją cokolwiek obudziło. - Rozłożyłem się na łóżku i wsłuchiwałem w jej głos.

- Więc, co robisz skoro nie śpisz?

- Siedzę i wyglądam przez okno... A Ty?

- Miałem iść spać ale nie mogłem... Miałem Ciebie cały czas w głowie. - Cały ja ... Kurwa może tak dyskretniej podrywaj?

- Czemu? -Słyszałem zawstydzenie w jej głosie.

- Lubię Cię bardzo... jesteś tak spokojną osobą... chciałbym Cię lepiej poznać, w jakiś sposób mnie ciekawisz, chciałbym po prostu Cię poznać, zaprzyjaźnić się. Co powiesz na jakąś kawę? Ciastko? Nawet u mnie gdy będziesz w pracy. - Proszę zgódż się. ..

- Jeśli tak bardzo chcesz to dobrze zgadzam się. Victoria nadal nie wróciła?

- Nie i w sumie, to zastanwiam się nad zostawieniem jej. - Tak to prawda.

Miałem dość jej i jej ciągłych humorów. Moim celem jest od dzisiaj Eva.

Pov Eva

Kiedy analizowałam słowa Jamesa, usłyszałam szelst pod drzwiami. Boże proszę... niech to nie będzie ten potwór.

- Eva? Jesteś? - Usłyszałam głos w słuchawce.

- Wiesz co muszę kończyć jestem bardzo zmęczona. Dobranoc do jutra. Śpij dobrze.

Rozłączyłam się. Podeszłam do drzwi i je lekko uchyliłam. Zobaczyłam Ericka a zaraz potem poczułam jak ciągnie mnie za bluzkę od pidżamy.

- Z kim rozmawiałaś? - Był tak niebezpiecznie blisko. - Ogłuchłaś szmato?!

- Z szef..fową - Powiedziałam i poczułam jak ściska moje nadgarstki.

- Tak ... ciekawe bardzo. Uważasz mnie za idiote. Słyszałem, że to był facet!

-Nie krzycz. Obudzisz małą. -Mój głos drżał. Po chwili poczułam mocne uderzenie w policzek. Bolał bardzo.

- Gówno mnie obchodzi Twój gówniarz! Jeśli dowiem się, że spotykasz się z jakimś facetem, rozpierdolę Ciebie, Jego i gówniarę! - Uderzył mnie mocno w plecy i wepchnął mnie do pokoju.

Mam dość jestem na skraju załamania. Czemu nikt mi nie może mi pomóc? Czemu nawet moi rodzice, własni rodzice nie mogą mi pomóc... Co ja komu zrobiłam, że muszę się tak męczyć?

Rzuciłam poduszką w okno. Może... James może jamu trzeba zaufać i o wszystkim powiedzieć. On mi tylko może pomóc. Kładę się na zimny ale miękki dywan.

- Niech mi ktoś pomoże proszę...- Wyszeptałam sama do siebie. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam.

XxX

Weszłam do domu Jamesa. To co zobaczyłam w drzwich ... było śmiechu warte. On z odkurzaczemw reku.

- Cześć - Podszedł i pocałował mnie w policzek. Moje policzki płoneły.- Wpadłem na genialny pomysł... Ty dzisiaj siedzisz nic nie robisz, a ja sprzątam latam z mopem i w ogóle. Nie ma ale... - Przyłożył mi palec do ust.

Oszalał? Czy takiego go po prostu jeszcze nie znałam? DOBRY ŻART. Ja go w cale nie znam.

- Co jak wróci Victoria? - Rozebrałam się i weszłam do salonu.

- No... Trochę się powścieka i jej przejdzie. - Dał mi sok i kazał się rozśąść na kanapie.

- Jak Ci minął wczorajszy wieczór? - Usiadł koło mnie i wpatrywał się. Udawałam, że tego nie widzę.

Speszyłam się... nie lubię kłamać ale muszę coś wymyśleć. Nerwowo tarłam rękoma o kolana.

-Eva wszystko w porządku? - Założył kosmyk moich rudych włosów za ucho. - Co Ci się stało w policzek?

Boże... zapomniałam. Wczoraj dostałam w tą stronę, nie możliwe, że aż tak zsiniał.

- Przez sen Lucy... mi przyłożyła. - Spojrzałam w jego oczy.

- No, skoro to mała ma niezłą krzepe. - Uśmiechnęłam się nerwowo. - Wiesz... jednak gdzieś wyjdziemy... chodź ubieramy się. - Podał mi rękę i pomógł wstać.

Na dworze było chłodno... zaczęło lekko mrzyć. Gdy wsiadłam do Jeepa na usta nasówało mi się tylko jedno pytanie.

- Co gdy nas ktoś zobaczy? Wiesz o czym mówię, jesteś osobą publiczną.- Spojrzałam na niego. Był skupiony na wycofywaniu z garażu.

- Nie jestem aż tak rozchwytywany. Do miejsca w które jedziemy, mogę Ci zagwarantować, że nie będzie, żadnego tłoku.

- To dobrze wolę spokój. - Wpatrywałam się w swoją torebkę.

- Zauważyłem, jesteś za spokojna. W ogóle się nie denerwujesz. Ja gdybym był na Twoim miejscu nie wytrzymałbym z tą krytyką Victorii.- Spojrzałam na niego. Był wpatrzony w drogę.

W końcu zatrzymał się przed małym budynkiem. Wyszliśmy razem z auta i weszliśmy do małej kawiarenki.

Ciąg dalszy nastąpi...

CharwomanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz