Od nowa

143 12 1
                                    


Spędziłam w skrzydle szpitalnym jeszcze kilka dni. Nogi udało się uratować, ale ceną za mój wybryk jest nieznośny ból w stopach, który można porównać ze spacerowaniem po potłuczonym szkle. Kuleję na prawą nogę, przez co poruszanie się po szkole stało się wyjątkowo uciążliwe, a moja duma ucierpiała na tym. Zawsze mogłam się pochwalić nienagannym wręcz chodem porównywalnym do delikatnego stąpania baletnicy, a tu porażka. Do tego nie zaliczam się do karłów, więc niezdarne przemieszczanie się wygląda okropnie.

- Nie przejmuj się tak – Ambra poklepała mnie po ramieniu, gdy po raz kolejny musiałam oprzeć się o ścianę, bo stopy znów odmówiły mi posłuszeństwa. Syknęłam tylko w odpowiedzi. Byłam wdzięczna, że jest przy mnie, ale jej ciągłe ''Wszystko będzie dobrze'' doprowadza mnie do szału. Pani Pomfrey nie potrafiła mi powiedzieć jak długo przyjdzie mi znosić ten ból. Tygodnie, może nawet miesiące...? Codziennie faszerowali mnie lekami. A wszystko przez Meu. Nie wiem jak to się stało, że Dumbledore postanowił zatrzymać mnie w Hogwarcie. Złamałam kilkadziesiąt punktów szkolnego regulaminu, a nawet mnie nie ukarano.

- Dzięki – mruknęłam i podparłam się na przyjaciółce. W nos uderzył mnie zapach jej perfum. Ostry, zupełnie nie dziewczęcy. Odkaszlnęłam nieznacznie i zasłoniłam twarz dłonią.

- Wszystko w porządku? -spytała zaniepokojona. Kiwnęłam głową i przetarłam załzawione oczy.

- Chodźmy już lepiej na te zaklęcia – odparłam i kuśtykając dotarłam do końca korytarza.

Wrzesień szybko minął i zastąpił go ciepły październik. Złote słońce przebijało się przez czerwone liście klonów, tworząc na ścianach zamku kolorową mozaikę. To był dzień, w którym mieli przybyć kandydaci na reprezentantów w turnieju. Nogi już mi tak bardzo nie dokuczały, choć nadal miałam problemy z chodzeniem. Mimo wszystko zacisnęłam zęby i postanowiłam nie pokazywać cierpienia. Po eliksirach zebraliśmy się w przed zamkiem. Oparłam się o kolumnę by ulżyć stopom – nie miałam odwagi usiąść na ziemi, choć miałam na to wielką ochotę. Było chłodniej niż się spodziewałam. Od Zakazanego Lasu dął przenikliwy wiatr, który wdzierał się za kołnierze i sprawiał, że ciało pokrywała gęsia skórka.

Wtem rozległ się trzepot skrzydeł i na niebie pojawił się cień. Zmrużyłam oczy by lepiej widzieć. Ogromny powóz ciągnęło kilka par skrzydlatych koni, które po chwili wylądowały z łoskotem na dziedzińcu. Odsunęłam się lekko, bo pysk pierwszego konia znalazł się zaledwie dwie stopy ode mnie. Zwierzę zwróciło ku mnie swój olbrzymi łeb i parsknęło, wypuszczając z nozdrzy kłęby pary. Czerwone oczy bestii świdrowały mnie na wylot, a ja nie mogłam odwrócić wzroku. Ktoś złapał mnie za ramiona i zabrał na tyły zamku.

- Co ci się stało? -pytała Ambra. Potrząsnęłam głową. Zdałam sobie sprawę, że jestem cała rozpalona. Otarłam czoło, na którym błyszczały krople potu.

- Wracajmy – mruknęłam wymijająco i złapałam ją za rękę. Była zimna. Okazało się, że powóz należał do Beauxbatons. Grupka chłopców i dziewcząt stała w cieniu ogromnej kobiety. Madame Maxime przywitała się z naszym dyrektorem i weszła do szkoły. Chwilę później z tafli jeziora wysunął się maszt okrętu. Przybyli reprezentanci Durmstrangu. Z ulgą weszłam do zamku, bo przemarzłam na kość.

- Nie mam ochoty na ucztę – jęknęłam, gdy usłyszałam gwar rozmów dobiegający z Wielkiej Sali. Ambra niemal siłą zaciągnęła mnie do stołu. Od wypadku stałam się nieśmiała, straciłam pewność siebie. Wstydziłam się, że kuleję. Moja postać straciła grację i lekkość. Zaczęłam się garbić i bardzo schudłam. Włosy mi zmatowiały, a oczy straciły blask.

- Josephine, nie możesz żyć tym wypadkiem. Zakatujesz się na śmierć – szepnęła z troską przyjaciółka. Miała rację, ale nie potrafiłam żyć jak dawniej. Hermiona była przy mnie, ale Harry i Ron się odsunęli. A może to ja odsunęłam się od nich?

Przy deserach wymknęłam się z Sali. Pchnęłam wrota zamku i wyszłam na dwór. Powietrze było rześkie i pachniało deszczem. Pewnie padało jak jedliśmy. Przeklinając chorą nogę, usiadłam na schodach. Zdjęłam buty i momentalnie poczułam ulgę.

- Josephine?

Ostatnia z rodu Peverell'ów - Story in HogwartWhere stories live. Discover now