Po długich namowach chłopaka Jessie w końcu zgodziła się wsiąść do jego samochodu, ale gdy tylko otworzyła drzwi auta zauważyła jakąś postać stojącą przy lesie. Bez zastanowienia ruszyła w jej kierunku. Zrobiłaby wszystko by uratować chociaż jeszcze jedne życie...które miało być rekompensatą za śmierć wielu.
- V, daleko jeszcze? Dokąd mnie ciągniesz? Nie czuję już nóg.- blondynka potknęła się o wystającą gałąź.
- Jeszcze kawałek. Zaniosę cię jeśli chcesz.- nachylił się i wziął dziewczynę na plecy.
Przez całą drogę prosił by nie zasypiała i nie zostawiaj go.
Jessie biegła przez las, nawet nie zauważyła kiedy zaczęło padać. Mingyu oczywiście ruszył za brunetką, ale dogonił ją dopiero, gdy byli już między drzewami. Dziewczyna musiała się zatrzymać bo nie miała siły by biec dalej.
- Jessie, zwariowałaś?!- krzyknął chłopak, opierając się o jedno z drzew i starał się złapać powietrze.
- Widziałam kogoś. To mogła być Naomi, albo George, muszę to sprawdzić.
- Naprawdę myślisz, że jeśli byłby to którykolwiek z nich to uciekaliby przed tobą?
Jessie przez chwilę zastanawiała się czy to na pewno ona pracuje w Instytucie, bo od kilku godzin to Mingyu starał się wyjaśnić wszystko w sposób rzeczowy, a ona co chwilę popadała w paranoję. Już dawno przestała myśleć trzeźwo.. Dopiero teraz zobaczyła jak słabym człowiekiem jest.
- Co teraz?- spojrzała na chłopaka, delikatnie ocierając łzę, nie chciała żeby znowu widział jak płacze.
- Poradzimy sobie.- Mingyu podszedł do niej i mocno ją przytulił. Dziewczyna cieszyła się, że ma chociaż go, był dla niej ogromnym oparciem i nie pozwalał jej tracić zmysłów. Była mu wdzięczna za to, że za nią pobiegł, że nie pozwolił wejść do palącego się budynku i za to, że chciał ją zabrać z tego koszmarnego miejsca.
- Zrobiliśmy kółko - zaśmiała się Naomi, widząc budynek.- Wejdźmy do środka za nim na dobre się rozpada. - blondynka spojrzała na chłopaka, który cały czas trzymał ją za rękę.
- Czy mi się wydaje, czy zrobiło się jakoś cieplej? Czyżby ten snobistyczny dyrektor w końcu włączył nagrzewanie. - dziewczyna czuła się coraz lepiej. - Wiesz, że bardzo cię lubię.- Naomi zatrzymała się w połowie drogi i odwróciła w stronę zszokowanego chłopaka. Pocałowała go w nos i pociągnęła za rękę.
- Umieram z głodu!- mruknęła, wchodząc do kuchni.- Myślisz, że mogę sobie coś wziąć?- otworzyła lodówkę, ale szybko ją zamknęła i sięgnęła po jabłko. - Wszystko w porządku?- spojrzała na chłopaka, który przestał się uśmiechać. Rzadko kiedy widziała go takiego. Nie podobało jej się to . W końcu V to jej kolorowy przyjaciel.
Blondynka ugryzła owoc, ale szybko wypluła jego część do zlewu i zaczęła opukiwać usta zimną wodą.
- Ohyda. Smakuje jak węgiel.- podsumowała.
-Jessie, wszystko będzie dobrze.- Mingyu mijał kolejny zakręt, cały czas trzymając jedną dłoń na kierownicy, a drugą na kolanie dziewczyny. Ten drobny gest miał uspokoić dziewczynę od natłoku myśli. Ale czy można zapomnieć o najgorszych wydarzeniach swojego życia? Nie potrafiła wyobrazić sobie powrotu do normalnego życia. Przez chwilę nawet pragnęła spłonąć razem z innymi, ale gdy patrzyła na chłopaka za kierownicą, wiedziała, że dobrze zrobiła. Nie wiedziała dlaczego, ale od pierwszego dnia kiedy go zobaczyła poczuła coś do niego. Zaufałam mu, chociaż nic o nim nie wiedziała. Dokąd jechali? Nie planowali tego. Już dawno minęli stację, na której miał czekać George i Naomi, tak naprawdę Jessie powoli zaczynał czuć żal do przyjaciółki i jej wujka za to, że ją zostawili. Ale co się dziwić, w końcu nie należała prawnie do rodziny, może na ich miejscu zrobiłaby to samo?
- Jestem głodna.- rzuciła brunetka - Zatrzymamy się coś zjeść?
- Nie ma problemy - Mingyu posłał jej swój popisowy uśmiech, a dziewczyna poczuła dziwne ciepło w środku, jak gdyby ten jeden gest miał możliwość ratowania ludzkiego życia.
Zmęczenie ustąpiło wraz z wyrzutami sumienia, razem wysiedli z samochodu i łapiąc się za ręce weszli do małej knajpki, znajdującej się po drodze. Gdy Mingyu składał zamówienie Jessie poszła do łazienki przemyć twarz. Szczerze mówiąc wyglądali całkiem zabawnie, jak taka para nastolatków uciekająca z domu, tylko po to by móc być razem. Szkoda tylko, że oni nie uciekali przed rodzicami, ale przytłaczającą rzeczywistością.
Jessie weszła do łazienki, a raczej czegoś na jej kształt, jedno potłuczone lustro i dwie kabiny. Dziewczyna skrzywiła się na samą myśl, że musiałby się tutaj załatwić. Spojrzała w lustro. Wyglądała okropnie. Nic dziwnego, że ludzie siedzący w knajpie uznali ją za ćpunkę. Przemyła twarz zimną wodą i znowu spojrzała w swoje odbicie, które prócz niej przedstawiało jeszcze jedną osobą. Jessie odskoczyła do tyłu, ale nikogo nie było. Umysł płata jej figle. Znowu spojrzała w lustro, na którym napisane było palcem to samo zdanie, które znalazła na ścianie w sierocińcu. Ratuj ją.
- Przestań!- uderzyła się delikatnie w głowię. Chciała, żeby w końcu wróciło jej racjonalne myślenie.
Poprawiła się jeszcze i wyszła. Mingyu czekał przy jednym ze stolików. Jessie zajęła miejsce na przeciwko i posłała mu delikatny uśmiech. Miała wrażenie, że temperatura w pomieszczeniu wzrosła. Wzrok zaczął płatać jej figle, wszystkie twarze, które widziała zaczęły się deformować by w końcu przeistoczyć się w kobietę. Mówiła do niej, ale Jessie nic nie rozumiała. Wyjechali stamtąd, dlaczego nadal ją widzi.
-Wszystko w porządku? - spytał chłopak łapiąc ją za rękę.
Ludzie dookoła zaczęli szeptać, a sam właściciel posyłał złowrogie spojrzenia dziewczynie. Nic dziwnego, w oczach osoby trzeciej można było uznać ją za niezrównoważoną psychicznie lub nafaszerowaną lekami.
- Musimy wrócić- mruknęła dziewczyna, zamykając oczy.