Chapter 4

193 9 1
                                    


Była szesnasta dwadzieściasześć w środę, a deszcz wciąż padał w ilościach hurtowych, gdy Jayden, Lou i Blake siedzieli w aucie czekając aż pokaże się podejrzany. Siedzieli w ciszy dopóki nie przerwał jej Blake.

- Czemu żadne z was nie strzeliło?-

Norman i Lou odwrócili głowy od okien by spojrzeć na Blake'a.

- Słucham?- agent udawał, że nie usłyszał pytania.

- No wcześniej. Nathaniel mógł mieć broń. Mógł mnie zabić. Czemu żadne z was nie strzeliło?- powtórzył.

Lou pozostała cicho podczas gdy federalny odpowiedział na pytanie porucznika.

- Bo lubię mieć komplet informacji przed podjęciem decyzji. Wolę dokonywać racjonalnych wyborów.-

- Daj spokój.- Blake uderzył palcami o kierownice- To był moment. Mógł mnie sprzątnąć zanim kiwnąłbyś palcem.-

- Wybacz mi...- zaczął agent ironicznie- Myślałem, że z ciebie twardziel, gliniarz, co niejedno widział...- szatyn uśmiechnął się lekko- Bardzo łatwo cię nastraszyć.- po tych słowach federalny odwrócił się z powrotem do okna.

- Weź się odpierdol Norman...- te słowa wraz z naciskiem na jego imię ze strony Blake'a wywołały na twarzy federalnego szeroki uśmiech. Za nimi natomiast rozległ się cichy śmiech.

- A ty, z czego rżysz?- porucznik odwrócił się do blondynki.

- No co? To było zabawne.- rzuciła jak gdyby nigdy nic i wróciła do patrzenia w okno. Wtedy właśnie wszyscy zauważyli łysego mężczyznę w czerwonej bluzie z kapturem.

- To on.- rzucił Jayden cała trójka wysiadła z auta po czym podeszła do mężczyzny.

-Miroslav Korda?- gdy już byli blisko podejrzanego odezwał się Blake. Wszyscy pokazali również mężczyźnie swoje odznaki.

- Tak?- Korda ewidentnie nie miał pojęcia, o co chodzi.

- Porucznik Carter Blake. Chciałbym zadać kilka pytań.- wyjaśnił funkcjonariusz.

Przez moment wydawało się, że Korda bez żadnego problemu podda się policji. Jednak po kilku krokach cisnął w Blake'a trzymanym przez siebie plastikowym kubkiem z kawą po czym odgarnął rękoma Jaydena i Morgan na boki, a następnie rzucił się do ucieczki.

- Cholera, co tak stoicie?!- huknął porucznik wycierając twarz z wrzątku- Zaraz ucieknie!-

Nie czekając na Normana, Louise puściła się pędem za Kordą odpychając przechodniów na bok, a jednego nawet wpychając do kałuży. Agentowi do uszu doszła tylko końcówka narzekań ,, poszkodowanego", gdy go mijał. Szatyn także rzucił się w pościg.

Blondynka w tym czasie przekroczyła ulice dosłownie ślizgając się po maskach dwóch nadjeżdżających samochodów, co wywarło na agencie nie lada wrażenie.

- Takie tam przejście dla pieszych...- pomyślał i korzystając z zatrzymania się pojazdów sam przekroczył ulice. Wpadł za Louise i Kordą do pobliskiego supermarketu. Na początku cała trójka wyminęła stoisko z kwiatami, pizzą i oczywiście masę ludzi, na których jakimś cudem nie powpadali. Korda jednak nie próżnował i po chwili zarówno Lou jak i Norman lawirowali między warzywami i owocami wyrzuconymi ze skrzynek wprost na sklepową alejkę. Potem para pokonała rozrzucone stoliki z kafejki. Prawdziwe wyzwanie nastało wtedy, gdy Korda zaczął ciskać na podłogę lodem z działu z mrożonkami.

- Ale jazdy na łyżwach to się nie spodziewałam...- pomyślała blondynka omalże wywijając orła. Na szczęście i z tym oboje ścigający rozprawili się szybko.

Heavy HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz