Rozdział VIII "Cholerne obietnice."

113 9 3
                                    

Zaniosłam pluszaka do auta i wróciłam do chłopaków czekających przy rollercoasterze

- Nie mówcie, że na to idziemy. - popatrzyłam na kolejkę która była najwyższa z wszystkich atrakcji i miała wiele zakrętów i pętli. - Ja tam nie idę.

- Idziesz. - powiedzieli obaj w tym samym momencie

- Nie.

- Tak.

- Nie możecie mi kazać! Jestem wolnym człowiekiem!

- Ale obiecałaś mi, że coś dla mnie zrobisz. - powiedział Cole.

No tak, całkiem o tym zapomniałam. Cholerne obietnice.

- Ok. - założyłam ręce na piersiach udając obrażoną

- A więc idziemy! - ucieszył się James

Pięć minut później staliśmy w wielkiej kolejce. Przed nami był dosyć otyły pan, który chyba bardzo się denerwował, bo jego wdechy brzmiały jak konająca kaczka "yyyy, wydech, yyyy, wydech."

- Kurwa, boję się. - powiedziałam i przytuliłam Jamesa

- Spokojnie, najwyżej potarga ci się fryzurka od wiatru - zaśmiał się

- Bardzo śmieszne.

W wagoniku były po dwa miejsca. Stałam pomiędzy Jamesem, a Colem. Mój brat wylądował w wagoniku z jakąś blond lasią, która się do niego śliniła, ale on nic sobie z tego nie robił. Więc ja byłam w wagoniku z Colem. Gdy cały sznur wagoników się zapełnił, na wielkim ekranie zaczęło się odliczanie 3... 2.... 1....

- KURWAAA!! - krzyknęłam gdy rollercoaster ruszył. Zamknęłam oczy wrzeszcząc. Gdy uchyliłam na chwilę powieki, zobaczyłam, że zbliżamy się do  miejsca w którym był największy spadek. Kolejka zaczęła pędzić i nagle się zatrzymała.

- Koniec przejażdżki, proszę kierować się do wyjścia. - usłyszałam głos jakiegoś faceta. Dziękuje ci Boże, przeżyłam!

- Liz? - zapytał Cole

- Co?

- Możesz już puścić moją rękę, bo musimy odpiąć pasy.

- C-co? - zobaczyłam, że nieświadomie cały czas trzymałam jego dłoń. - Aha, ok, dobra. - cofnęłam rękę, odpiełam pas i wyszłam z wagoniku na platformę prowadzącą do wyjścia, gdzie czekał już mój brat z pustakiem - przepraszam, dziewczyną - z wagonika. Widziałam, że ona zapisuje coś na karteczce i podaje ją Jamesowi

- Zadzwonisz? - uśmiechnęła się i zatrzepotała swoimi doczepianymi rzęsami.

- Raczej nie. - powiedział i wyrzucił kartkę do stojącego obok kosza.

- Ale.. - zaczęła

- Odpierdol się, ok?! - widziałam, że był zły.

- Ok! - widziałam, że w jej oczach zbierały się łzy.

- Stary, czemu ją tak potraktowałeś? - zapytał Cole

- Bo, nie wiem czy pamiętasz, ale to ta szmata z przed tygodnia, która chciała ukraść mi portfel.

- To ta?! Jakoś zapamiętałem, że była ładniejsza.

- Ta ładna to była Vanessa!

- No tak. Van była całkiem niezła.

- Możemy już iść? - zapytałam zirytowana

- Ok. - powiedział James

Skierowaliśmy się w stronę stoiska z watą cukrową.

"Bad boy isn't bad person" Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz