- Musiało stać się coś naprawdę ważnego, skoro wezwałeś mnie do swojego gabinetu – mruknął Levi, stając przed mosiężnym biurkiem, za którym Erwin wypełniał jakieś papiery.
- Chciałem z tobą porozmawiać odnośnie tego chłopca – powiedział Erwin, nie przerywając swojego zajęcia.
- Masz na myśli Erena?
- Tak.
- O co dokładnie chodzi?
Erwin przez moment pisał coś na papierze, a kiedy skończył, odłożył pióro i dokumenty,
po czym spojrzał z powagą na kaprala.
- Jesteś pewien, że chcesz wziąć odpowiedzialność za tego chłopaka?
- Nie rozumiem, czego się obawiasz – powiedział Levi.- Przecież to tylko zwykły gówniarz. Prędzej posrałby się w gacie niż przeciwstawił mi. Poza tym, pytałem go, czy mnie nienawidzi. Twierdzi, że rozumie sytuacje.
- Nie chodzi mi o jego zdanie na ten temat. Chcę mieć pewność, że wiesz, na co się piszesz.
- Dobrze wiesz, że ten dzieciak jest nam potrzebny.- Levi zmarszczył brwi.- Jeśli chcemy posunąć się dalej i zdziałać coś przeciwko tytanom, musimy przedsięwziąć pewne środki. A te środki właśnie się nadarzyły. Z pomocą Erena możemy sporo się dowiedzieć. Jeśli ceną za to jest niańczenie 15-letniego bachora, nie mam nic przeciwko.
- To nie jest zwykły „bachor" – westchnął Erwin.- Co, jeśli go zdenerwujesz i...
- Martwisz się o mnie?- Levi skrzyżował ręce na piersiach i spojrzał z wyższością na Erwina.- To godne pożałowania. Zwłaszcza od osoby będącej na twoim stanowisku.
- Nie jestem tak bezduszny, jak ci się wydaje. Mam prawo martwić się o moich ludzi. Również o ciebie, Levi.
- Nie rozśmieszaj mnie, jesteśmy dorośli.- Levi odwrócił wzrok na bok, pokazując tym samym irytację i znużenie kierunkiem, którym podążała ich rozmowa.
Erwin dostrzegł to i westchnął ciężko. Wiedział, że rozmowa z Levim nie będzie łatwa,
zwłaszcza jeśli chodziło o tak drażliwy temat jak uczucia, którym darzą się zwyczajni ludzie.
Nawet on je posiada. Tylko dlaczego tak uparcie próbuje je odrzucić?
- Wracając do twojego sprawozdania z wyprawy – przerwał ciszę Erwin.- Dobrze się spisaliście, oby tak dalej.
- Okularnica już u ciebie była?
- Tak. Wyraziłem zgodę na schwytanie tytanów w celach badawczych. Obiecała sporządzić bezpieczny plan. W tej sytuacji nie mogę się dłużej opierać...
- Mówisz, jak dziewica.
Erwin westchnął ledwie słyszalnie i przełknął ślinę, starając się zignorować ten kiepski
dowcip.
- W każdym razie, stwierdzam więc, że od dziś oficjalnie jesteś opiekunem Erena – powiedział w końcu.- Postaraj się traktować go nieco delikatniej, niż w sądzie.
- Zrobię co w mojej mocy, ale niczego nie obiecuję. Po prostu czasem sama jego twarz aż prosi się, żeby ją ozdobić paroma sińcami...
- Mówisz tak, ale w rzeczywistości jest ci przykro, że zmuszony byłeś go pobić, prawda? Tylko nie potrafisz przepraszać.
Levi milczał, wpatrując się w niego. Po chwili cmoknął lekko i westchnął.