Rozdział 5

368 31 22
                                    

No i nadszedł czas na oczekiwany rozdział 5 :D Szybko wbiliście 10 gwiazdek, dokładnie to w niecałe dwa dni i w sumie bardzo mnie to cieszy, ale nie nadążam pisać rozdziałów :D Następny rozdział przy 15 gwiazdkach. ^^ ♥

✭ ✭ ✭ ✭ ✭ ✭ ✭ ✭ ✭ ✭ ✭ ✭ ✭ ✭ ✭ ✭ ✭ ✭ ✭


-Luna... -usłyszałam czyjś głos – wstawaj.

Otworzyłam oczy. Simon.

-Simon! Jesteś!- rzuciłam się na niego i mocno wtuliłam.

-Luna dlaczego rano nie powiedziałaś mi o tym wszystkim... .

-Sama o tym jeszcze nie wiedziałam, naprawdę.

-Więc może opowiedz mi o co chodzi – powiedział Simon kładąc swoją rękę na mojej dłoni.

-Rodzice mają szanse na lepszą pracę. Pracę w Buenos Aires. I w dodatku będę chodziła do najlepszej szkoły w tym mieście, Blake South Collage.Nie mam pojęcia co to za szkoła. Zdenerwowałam się na ciebie, bo nagle się rozłączyłeś i po prostu nie używając ani trochę mojego mózgu...

Simon przerwał swoim śmiechem.

-No co? -spytałam.

-Luna, ty nie masz mózgu – zaczął się śmiać jeszcze głośniej.

-Jesteś głupi –uderzyłam go w ramię. -Słuchaj dalej. Więc działałam tylko i wyłącznie pod wpływem emocji i po prostu... zgodziłam się. Z wielką chęcią bym to wszystko teraz odwołała ale nie mogę. Moim rodzicom na tym strasznie zależy, zasmuciłabym ich – powiedziałam ze smutną miną.

-No to w takim razie... musisz jechać.

-Serio? I to tak właśnie chcesz mnie pocieszyć? - rzuciłam w niego poduszką. -Simon właśnie wali się całe moje życie, a ty karzesz mi stąd wyjeżdżać? Jak tak możesz! - zaczęłam płakać.

-Luna nie płacz.Po prostu mówię jak jest... - zaczął spokojnie. - Sama mówisz,że nie możesz zmienić zdania. Więc jak chcesz tu zostać?

Chwilę milczeliśmy, ale Simon przerwał ciszę.

-Będę za tobą tęsknił – stwierdził smutno i mocno mnie przytulił.

-Ja za tobą też.

-Ej, co będziemy tak siedzieć, trzeba jeszcze ostatni raz wyjść na wrotki –śmieje się.

-Mamy godzinę –powiedziałam zerkając na zegarek.

-Wyjeżdżasz za godzinę?! - zrobił wielkie oczy.

-Niestety tak...ale chodź, nie myślmy o tym – pociągnęłam go za rękę w stronę schodów.

-Gdzie się wybierasz? - spytała mama zerkając na mnie z salonu.

-Na wrotki.Spokojnie, wrócę za godzin – odpowiedziałam wiążąc sznurówki wrotek.

-Masz tu wrotki?- zwróciłam się do Simona.

-Mam –uśmiechnął się.

Wyszliśmy na dwór, a ja od razu pojechałam przed siebie.

-Luna nie pędź tak! - krzyknął Simon, który był jeszcze daleko ode mnie.

-Co ja poradzę, że ty taki powolny – odpowiedziałam śmiejąc się, gdy Simon był już obok mnie.

Uwielbiam wrotki.W Buenos Aires będę musiała niestety jeździć sama. Trochę mi smutno z tego powodu. Co ja wygaduje.. bardzo smutno.

Prułam dalej do przodu dosłownie jak błyskawica. Czułam jak moimi włosami targa silny wiatr. To uczucie, gdy jechałam na wrotkach było nie do opisania. Gdy przejechałam już przez połowę osiedla, usiadłam zmęczona na krawężniku chodnika.

-Simon, bo ja tak myślałam, żeby nie zabierać wrotek do Buenos Aires – odparłam.

-No co ty, Luna!Musisz je zabrać! Przecież nie zrezygnujesz z pasji dlatego, że wyjeżdżasz. Weź je ze sobą, a jak je ubierzesz, pomyśl sobie, że jestem z tobą.

-Ale tak się nie da. Przecież ciebie tam nie będzie. Nie będę sama jeździć.

-A może poznasz kogoś z kim będziesz mogła jeździć? - uśmiechnął się do mnie Simon.

-Nie chcę tam nikogo poznawać – powiedziałam krzyżując ręce.

-Nie możesz jechać z takim nastawieniem. Przecież nie muszę być twoim jedynym przyjacielem.

-A nie obrazisz się jakbym się z kimś tam zaprzyjaźniła? - spytałam.

-Dlaczego miałbym się obrazić? To nawet lepiej jak sobie tam kogoś znajdziesz. W sensie przyjaciela... znajdziesz – odpowiedział drapiąc się po karku.

-Simon! Już 19:00! Miałam tam być o 19:00!

-Tam, czyli ...?

-No pod domem!Chodź! - krzyknęłam wstając z krawężnika.

Gdy zobaczyłam już na horyzoncie swój dom, ujrzałam tam moich rodziców i panią Sharon wyraźnie zdenerwowaną. Czemu ja się zawsze muszę spóźniać?

-Luna! -krzyknęła moja mama, gdy byłam już prawie przy niej. - O 20:00wylatujemy, nie pamiętasz?

-Pamiętam, tylko po prostu... no... - przeciągałam.

-Ubieraj buty i wskakuj do auta, twoje rzeczy są już spakowane.

-Moje...rzeczy... - powiedziałam do samej siebie wpatrując się w bagażnik.- A gdzie miś?

-Miś? Jaki miś?- spytała zdziwiona mama.

-Ten od Simona!Czekaj zaraz wracam! - powiedziałam pędząc w stronę drzwi.

Zdjęłam wrotki i szybko pobiegłam po schodach na górę. Na łóżku leżał ten miś, o którego mi chodziło. Wzięłam go i zbiegłam znowu na dół.Założyłam trampki i wyszłam z domu.

-Jestem! -krzyknęłam.

-Wsiadaj do auta– powiedział mój tato uśmiechając się.

-Luna... -usłyszałam głos za plecami.

Odwróciłam się.

-Będę bardzo za tobą tęsknił – powiedział i przytulił mnie. Przytulił tak,jak jeszcze nigdy dotąd. Czułam, że to nie był tylko przyjacielski uścisk... wtulił się we mnie tak mocno jakby chciał mi przelać wszystkie swoje uczucia.

-Ja też będę bardzo tęskniła – odwzajemniłam jego uścisk.

-Pamiętaj, dzwoń codziennie – powiedział, gdy już wsiadałam do auta.

-Pamiętam –uśmiechnęłam się. - Pa, Simon.

I odjechałam.Odjechałam od mojego domu, Simona, od mojego rodzinnego miasta, w którym spędziłam całe swoje dotychczasowe życie, od mojej pracy,której pół nie lubiłam, pół lubiłam i mimo to, że dyrygentka była dla nas ostra, to będę za nią tęsknić.

Soy Luna - Moja wersja wydarzeń.Where stories live. Discover now