#6

1.1K 70 12
                                    

Następny dzień zapowiadał się ponuro. Z rana pogoda była straszna! Padał deszcz i wszystko przemokło do suchej nitki. A ja zapominalska Luna Valente, wczoraj zostawiłam swoje wrotki na schodach wejściowych. Czyli dzisiaj nici ze spotkania z przyjaciółmi w Jam&Roller. - posmutniałam. No trudno. Z powodu brzydkiej pogody założyłam czarne dżinsy z wysokim stanem i dziurami na kolanach, pudrowo różowy crop-top i beżowe skarpetki. Schodząc na śniadanie, przypadkiem usłyszałam rozmowę Ambar z... po prostu przez telefon. Przez zwroty jakimi zwracała się do tej osoby, można wywnioskować ze rozmawiała z chłopakiem? Tak z tego co mówiła, tak. Gdy znalazłam się w kuchni, pierwszą czynnością jaką wykonałam było podejście do mamy i ucałowanie jej w policzek.

- Cześć kochanie - powiedziała moja rodzicielka.

- Cześć mamo - odparłam - co dziś na śniadanie?

- Nie zdążyłam go jeszcze przygotować bo jest wcześnie rano. A tak właściwie to czemu wstałaś tak wcześnie? - zapytała.

- Eee... a która jest godzina? - nie odpowiada się pytaniem na pytanie ale byłam zdziwiona.

- Szósta czterdzieści trzy. - odpowiedziała patrząc na tarcze zegara wiszącego na ścianie.

- Co? Tak wcześnie? - zdziwiłam się - No trudno i tak nie zasnę wiec mogę ci w czymś pomóc? - zaproponowałam.

- Jasne. Właśnie miałam robić ciasto na naleśniki ale ty to możesz zrobić a ja muszę ugotować homara dla pani Sharon. - powiedziała uśmiechając się lekko. Oddałam uśmiech i zaczęłam przygotowywać składniki na ciasto. Gdy je znalazłam je wszystkie, zmiksowałam je i zaczęłam smażyć. Gdy skończyłam , na białym porcelanowym talerzu zagościła spora ilość naleśników. Postawiłam je na stół, przygotowałam potrzebne nakrycia i sama jako pierwsza zasiadłam do stołu. Po chwili zeszła się również Amanda, mój tato a po nich moja matula. Naleśniki były wyśmienite. Po prostu wyborne. Po skończeniu posiłku poszłam do swojego pokoju, padłam na łóżko i rozmyślając leżałam z dziesięć minut. Po kilku minutach zawibrował mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i ukazało mi się imię " Matteo " oraz nasze wspólne zdjęcie na jednym ze spotkań.

- Słucham? - powiedziałam.

- Cześć Luna. - odparł głos w słuchawce .

- Hej Matteo - uśmiechnęłam się lekko. Po chwili zdałam sobie sprawę ze i tak tego nie widział.

- Czy moglibyśmy się dzisiaj u ciebie spotkać? - zapytał.

- Jasne. Tylko o której? - odparłam.

- Może teraz? - odpowiedział - Mam dla ciebie niespodziankę.

- Jasne. Wpadaj do mnie. - powiedziałam - A jaką niespodziankę?

- Jeśli ci powiem to już nie będzie niespodzianka - wyczułam że się uśmiechnął - Do zobaczenia u ciebie.

- Do zobaczenia - powiedziałam. Po chwili usłyszałam charakterystyczne piknięcie. Postanowiłam uprzedzić mamę ze przyjdzie mój przyjaciel. Zeszłam na dół, do kuchni i odnalazłam mamę. Zapytałam czy nie ma nic przeciwko. Gdy odpowiedziała ze że ma nic przeciwko, poszłam spowrotem do pokoju. Rzuciłam się na łóżko i napisałam do Matt'a.

Ja: Cześć Matt :)

Matt: Witaj kelnereczko :')

Ja: Co słychać?

Matt: A dobrze na swój sposób x3 a u ciebie co słychać?

Ja: U mnie całkiem dobrze. :)

Matt: Widzę ze nawet w taką pogodę masz dobry humor ;*

Soy Luna KIK/SmSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz