#11

1.1K 53 55
                                    

Rozdział z perspektywy Matteo :)

Dzisiaj jest piątek. Ostatni dzień tygodnia. We środę jest zakończenie roku. Tak się cieszę! Mam nadzieje że będę mógł spędzać więcej czasu z kelnereczką. Podoba mi się. Bardzo. Dobra dosyć tego dobrego. Pora wstać i wyszykować się do Blake'a, ponieważ jest 6.43. Wykonując poranną rutynę, ubrałem na siebie granatowe dżinsy z lekkimi przetarciami, turkusową koszulę z malutkimi wzorkami i krótkim rękawem, a na to nałożyłem ciemno szarą kamizelkę. Wyglądałem całkiem dobrze. Po chwili patrzenia w lustro, przeczesałem włosy ręką, oraz wziąłem telefon i plecak. Zeszłem na parter, aby spożyć jakieś szybkie śniadanie. Była to kajzerka z dżemem malinowym. Maliny... Luna... ma takie piękne usta... aż chciałbym ich skosztować... poczuć ich smak... Matteo! Przestań o tym myśleć! - krzyczała moja podświadomość. Po zjedzeniu szybkiego posiłku i wypiciu soku pomarańczowego, udałem się do szkoły z wrotkami na ramieniu. Gdy weszłem do wyżej wspomnianego budynku, zauważyłem Gastona rozmawiającego ze swoją dziewczyną. Nie chciałem im przeszkadzać. Niech się cieszą gołąbeczki ze mają siebie nawzajem. Po chwili patrzenia na nich, odszukałem wzrokiem Lunę. Ta piękna, drobna istota, siedziała samotnie na ławce, stukając coś błyskawicznie na ekranie w telefonie. Podeszłem do niej I usiadłem obok.

- Hej kelnereczko. Co porabiasz? - zapytałem zadziornie.

- O hej Królu Pawiu. Nie zauważyłam cię - powiedziała z uśmiechem.

- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie... - powiedziałem z nadzieją.

- A... tak. Em... siedzę samotnie na ławce i przeglądam różne strony w internecie. - odparła nieśmiało.

- Rozumiem. A widziałaś nasze gołąbeczki? - zapytałem i kiwnąłem na nich głową.

- Tak widziałam. Uroczo razem wyglądają - patrzyła na nich jak na dwa anioły. Boże jak ona z profilu pięknie wygląda. Patrzyłem na jej twarz jak na obrazek. Po chwili poczułem sztutchnięcie w ramię. Był to oczywiście kto? Gaston! Ehh... czy on musi psuć takie chwile? Odpowiedź jest prosta. Tak! Ujrzałem tylko odchodzącą Lunę i Ninę w im znanym kierunku. Na miejsce mojej piękności usiadł mój przyjaciel.

- Oj chłopie... ty serio się zakochałeś - powiedział kręcąc głową.

- No a co ty myślałeś? Że kocham ją na niby? - powiedziałem ironicznie - Przerwałeś w takim pięknym momencie. Miałem taki piękny widok... - rozmarzyłem się.

- Oj chłopie... - mój przyjaciel chciał coś jeszcze powiedzieć, ale uratował mnie dzwonek na lekcję. Pierwszą lekcją była lekcja biologii. Rozmarzyłem się za bardzo o mojej ukochanej, że nie słuchałem nauczycielki. Myśląc tak o Lunie, usłyszałem głośny huk. Od razu wyrwałem się z transu. Okazało się że to nauczycielka która walnęła swoim dziennikiem o moją ławkę. Spojrzałem w górę i ujrzałem jej twarz.

- Matteo Balanso! - krzyknęła - Nie dość że nie chcesz wypełnić zadania na tablicy, to nie słuchasz na lekcji! Zostajesz 2 godziny po zajęciach! Zrozumiano? - wrzasnęła.

- Tak rozumiem - odparłem cicho. Po chwili usłyszałem chichot mojego przyjaciela.

- Gaston Perida! Ty również zostajesz tak jak twój kolega. - krzyknęła i odeszła do swojego biurka. Obdarzyłem Gastona drwiącym spojrzeniem i wróciłem do lekcji. Po skończonych wszystkich zajęciach, musiałem zostać z moim przyjacielem na dwie godziny w klasie. Zaczęliśmy cicho rozmawiać, do czasu gdy przyszła nauczycielka i przyprowadziła dwie uczennice.

- Proszę dziewczęta usiądźcie do ławki. Dobrze dzieci macie być cicho, aby nie przeszkadzać nauczycielom na zebraniu. Myślę że rozumiecie? - zapytała nas.

Soy Luna KIK/SmSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz