6. Niechciany dotyk.

841 69 36
                                    

Marinette:

Po moim patrolu, wskoczyłam przez okno do mojego pokoju i się przemieniłam.

Od razu włączyłam mój laptop i zajrzałam na biedrobloga.

Był tam.

Nowy film.

Zawahałam się czy go obejrzeć, ale ciekawość wygrała.

- Znowu ich znalazłam! Są na dachu - wskazała palcem.

*Kamera obróciła się*

- Jesteś śliczna, gdy się śmiejesz.

Dalej słyszałam coś niezrozumiałego, choć dobrze wiedziałam co mówiliśmy.

Wtedy zuważyłam Alye i skoczyliśmy na inny budynek.

- Co skrywają przed nami bohetarowie Paryża? Może są kimś więcej niż drużyną?

Zamknęłam laptopa.

- Jasne, kimś więcej - mruknęłam.

Rodziców jeszcze nie było, a ja nie miałam co robić.

Zadzwoniłam, więc do Alyi (nie wiem jak to się odmienia dop.aut)

Umówiłam się, że wpadne do niej o 18. Miałam jeszcze spokojnie 15 minut.

Byłam już gotowa, więc postanowiłam wyjść wcześniej.

Szłam uliczkami miasta, gdy w końcu znalazłam się przed domem przyjaciółki.

Zadzwoniłam dzwonkiem, a w progu ukazała się Alya.

- Wchodź Marinette! - powiedziała radośnie.

Dawno nie byłam u Alyi, ale raczej nie powinno się nic zmienić w jej pokoju.

No właśnie, raczej.

Na ścianach jej pomarańczowego pokoju były porozwieszane zdjęcia Czarnego kota, jak i Adriena.

Nad jej biurkiem była tablica korkowa, na której były zdjęcia wszystkich dziewczyn z klasy, w tym mnie.

Na samym środku było moje alter-ego, a wszystkie dziewczyny ją otaczały, znaczy mnie, to dziwnie brzmi.

- Wow - powiedziałam - znaczy, co tu się stało? - spytałam zaskoczona.

- To moje małe obserwatorium, mam tu wszystich podejrzanych. - odparła.

- I co już masz?

- No, więc...

I tak zaczęła się paplanina Alyi, która bredziła o moim alter-ego i Chacie.
Ja na każde jej "rozumiesz?" lub "czy ty mnie słuchasz?" przytakiwałam.

I tak minęły 2 godziny.

Uratował mnie telefon od mamy, w którym kazała mi wracać do domu.

Pożegnałam się z przyjaciółką i wyszłam z jej domu.

Było ciemno i zimno, ponieważ był listopad.

Szłam mroczną uliczką, gdy ktoś dotknął mojego ramienia.

Złapałam tego pedofila za rękę i wykręciłam mu ją.

- Ej! Aua! Spokojnie, ja pokojowo! - wrzasnął, a ja już wiedziałam, że to chłopak.

Puściłam jego rękę, a on upadł na ziemię. Nie mogłam dostrzec jego sylwetki, widocznie był ubrany na czarno. Jedyno co widziałam to jego zielone oczy.

Całe zielone.

- Chat? - spytałam.

- Tak, a kto inny?! - spytał.

- Pedofil? - odparłam podając mu rękę, żeby wstał - z resztą, co ty tu robisz? Śledzisz mnie? -skrzyżowałam ręce.

- Nie, przechodziłem obok, więc myślałem, że zagadam. - powiedział zmieszany.

- To nienajlepszy czas na pogawędki, muszę wrócić do domu - odparłam.

- A więc, uważaj na siebie, bo może prawdziwy pedofil cię chwyci za ramię, a jak to mówią każdy niechciany dotyk to gwałt - mrugnął do mnie i zniknął na dachu.

Minęło 10 sekund zanim dotarły do mnie jego słowa.

Czyli on mnie właśnie zgwałcił?!

------------------------------------------------------

Kolejny rozdział!

Dziękuję wam za 1k wyświetleń, jesteście niesamowici!

Dziś coś z MariChat, krótkie, ale jest.

Następny rozdział będzię związany z pewnym świętem klasowym.

Hehe, grudzień i te sprawy, a więc papa :D



Czerwono W Czarne KropkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz