Jungkook & Bambam[8]

960 86 20
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Co się stało? Dlaczego nie mogę otworzyć oczu? Dlaczego słyszę płacz? Chociaż... Czy to nie jest przypadkiem wycie? Jak to określić? Dlaczego ta osoba krzyczy? Zaraz... Jackson?! Tak to na pewno on! Ale co się dzieje? Pomocy! Próbowałem ruszać się lecz jedyne co mogłem to ruszyć palcami u stóp, które zresztą były czymś zakryte. Każda próba wydobycia z siebie jakichkolwiek dźwięków szła na marne. Byłem bezsilny, nic nie mogłem. W pewnym momencie z całych sił wrzasnąłem... Przynajmniej miało tak zabrzmieć, jednak był to cichy jęk. Płacz przyjaciela ustał, zaczął mamrotać coś po chińsku. Może się modlił, ale dlaczego? Kiedy wreszcie otworzyłem oczy ujrzałem stojącego nade mną, zapłakanego Jacksona. Co mu się stało?

-Kunpimook... Żyjesz.- pisnął próbując opanować płacz. Dlaczego miałbym nie żyć?
-Co się stało?- wymamrotałem. Chyba zrozumiał, ponieważ odkaszlnął i przetarł twarz rękoma. Po opanowaniu oddechu i emocji zaczął mówić.
-Miałeś wypadek, dość poważny... Jesteś w szpitalu. Obudziłeś się ze śpiączki po miesiącu. Złamałeś nogę i masz mały uraz pleców, ale goi się powoli. Mogło się to skończyć o wiele gorzej jak ty mogłeś być tak nieodpowiedzialny dzieciaku!- podniósł głos... Nie podobało mi się to. Nawet nie wiem gdzie moja wina. Patrzyłem na niego zdezorientowany.- Ah... A wiesz dlaczego nic nie pamiętasz? Bo byłeś nachlany w trzy dupy!- wrzasnął wręcz i ponownie się rozpłakał. Tak bardzo chciałem go przytulić. Leżałem nie odzywając się. Chciałem poukładać myśli i dojść do tego co się stało. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że rzeczywiście byłem pijany. Przypomniałem sobie nawet dokładnie wszystkie wydarzenia przed wypadkiem. Niestety w głowie utkwił mi także obraz kiedy Yoona siedziała na kolanach Jungkookowi, a następnie to jak mnie pocałował. To wszystko było jak dla mnie za wiele. Po mojej twarzy zaczęły płynąć łzy. Zamknąłem oczy, a z moich ust wydobył się cichy płacz. Jackson spojrzał na mnie po czym od razu na siłę próbował się opanować. Usiadł na krześle stojącym obok mojego lóżka i złapał mnie za rękę.
-Nie płacz mały...- drugą dłonią zaczął gładzić mnie po policzku. Był dla mnie taki dobry... Nie wiem co bym bez niego zrobił.
-J...Jackson... Gdzie jest Jungkook?- może nie powinienem pytać, nie wiem, ale strasznie mnie to zastanawiało.
-Skąd mam wiedzieć?- mówił łagodnie, ale jednocześnie podenerwowany. W ogóle nie dziwię mu się. Jednak i tak nie dawało mi spokoju to, że Kookiego tam nie było.

-A odwiedzał mnie?
-Był tylko dzień po wypadku. Po kilku dniach napisał do ciebie sms'a. Nie chciałem go czytać, bo to twoja własność, więc zobacz teraz.- podał mi mój telefon po czym podszedł do okna. Zacząłem czytać ściszonym głosem, ale wystarczająco głośno, żeby Jackson także usłyszał.
-,,Bamiś przepraszam, że mnie z tobą nie ma. Nie wiadomo kiedy się obudzisz i czy w ogóle to się zdarzy. Długo myślałem nad wszystkim. Doszedłem do wniosku, że i tak nie moglibyśmy być razem. Powinniśmy zapomnieć o tym co nas łączyło o ile cokolwiek między nami było. Nie gniewaj się na mnie, spróbuj wszystko zrozumieć. Wracaj do zdrowia!"- po przeczytaniu ostatniego zdania zebrałem w sobie resztki sił i rzuciłem telefonem z całej siły w ścianę. Tego było za wiele. Jak on mógł napisać mi coś takiego? Najpierw mówił mi, że jestem jego całym światem, że kocha. Wszystko szlag trafił... Czułem się potwornie. Jackson patrzył na mnie zaskoczony, ale po chwili podszedł powoli i delikatnie przytulił mnie.
-Drań z niego... Nie przejmuj się, jestem z tobą.- wyszeptał.
-Ile tu ze mną przesiedziałeś?- chłopak osunął lekko pościel i usiadł na moim łóżku.
-Byłem tu każdego dnia i każdą noc. Robiłem jedynie przerwy na jedzenie i toaletę.- chłopak złapał mnie za dłoń i spojrzał w oczy. Wtedy zdałem sobie sprawę ile ten człowiek dla mnie zrobił. Znosił każde moje humorki, wysłuchiwał wszystkich moich zażaleń, śmiał się i smucił razem ze mną. Mogłem powiedzieć mu dosłownie wszystko, a ten i tak nie uznał mnie za idiotę. Dzieliliśmy się nawzajem swoimi zainteresowaniami i przemyśleniami Zawsze się troszczył i miał dla mnie czas. Do tego jeszcze to, że siedział tu ze mną prawie bez przerwy, a zanim się obudziłem był przez to w histerii. To była osoba warta mojego uczucia. Jackson nie dość, że był bardzo przystojny to jeszcze kochany i troskliwy. Zawsze mówiliśmy sobie, że kochamy się nawzajem, ale to było przyjacielskie uczucie. Tak przynajmniej mi się wydawało. Jackson wiecznie upierał się przy tym, że nie jest gejem, nie był i nie będzie. Może znowu kocham kogoś bez wzajemności? Mam tego dość... Powiem mu to, nie chcę znowu być w toksyczniej przyjaźni, chcę czegoś więcej. Pragnę czuć się kochanym.
-Jackson...- zacząłem ściszonym głosem. Ten spojrzał na mnie pytająco. Uniosłem się z całych sił do pozycji siedzącej po czym ująłem w dłonie twarz chłopaka. Serce biło mi mocno... Tak jak wtedy kiedy byłem zakochany w Jungkooku. Starałem się jednak o nim nie myśleć. Chciałem skupić się jedynie na Jacksonie. Zbliżyłem swoją twarz do jego. Chłopak bez chwili wahania pocałował mnie bardzo śmiało, ale zarazem delikatnie. Odwzajemniałem pocałunek niezdarnie jakbym robił to po raz pierwszy, ale jednocześnie bardzo się starałem. Przyjaciel po zauważeniu mojego zamotania uśmiechnął się lekko i ugryzł mnie w język dając mi tym samym znak, że mam zacząć współpracować. Czułem się naprawdę cudownie. Czułem ogromne pożądanie do Jacksona i nie dało się tego ukryć. Wsadziłem ręce pod jego bluzkę i zacząłem wędrować nimi po ciele chłopaka. Był idealny pod każdym względem. Tą namiętną chwilę przerwał nam lekarz. Chyba zapomnieliśmy się, że jesteśmy w szpitalu... upsss. Oderwałem się pośpiesznie od Jacksona. Ten jednak ze spokojem obdarzył mnie cwaniackim uśmiechem i puścił mi oczko. Zszedł z mojego łóżka i stanął w drzwiach sali.
-Widzę, że dobrze wykorzystałeś swoje przebudzenie i czujesz się fenomenalnie.- mówił lekarz podchodząc bliżej mnie. Zarumieniłem się lekko, a Jackson zaśmiał się cicho pod nosem.- Cóż koniec tego dobrego. Musimy zrobić ci wszystkie badania krwi i nie tylko. Ale nie martw się, powinno być wszystko dobrze, mało kto po śpiączce wygląda jak ty teraz.- skończył i zaczął mierzyć mi temperaturę.
-Widocznie inni nie mają przy sobie takiego skarba.- odpowiedziałem z dumą w głosie i spojrzałem na Jacksona. Uśmiechał się szeroko. Było widać, że sprawiłem mu tym przyjemność.
-Zostaniesz jeszcze u nas przez tydzień na obserwacji. Miejmy nadzieję, że twój skarb wytrzyma.- odezwał się lekarz wychodząc. Spojrzeliśmy na siebie z Jacksonem i wybuchliśmy śmiechem.
-Ale ty głupi jesteś.- odezwał się czochrając mnie po włosach.
-No dzięki...- powiedziałem udając obrażonego.
-Nie ma za co, już dawno powinieneś to wiedzieć.- mówił śmiejąc się. No tak... Przecież jemu zawsze trzymają się te żarciki. Ale w ogóle mnie to nie obrażało, uwielbiałem to jego głupkowate poczucie humoru.
-A dupa ci śmierdzi.- odburknąłem. Ten spojrzał na mnie unosząc brwi.
-A ty śmierdzisz.
-Ale to ty kiedyś zamiast się umyć psikałeś się dezodorantami i perfumami.- zaśmiałem się przypominając sobie tamtą sytuację. Chłopak podbiegł do mnie i zakrył mi usta dłonią.
-Miałeś nikomu nie mówić.- powiedział zażenowany. W sumie to było zabawne.
-Spoko chyba ściany nikomu nie powiedzą.- odezwałem się zabierając jego rękę.
-Ej młody...
-Hm?- Jackson zbliżył się do mnie i cmoknął mnie w usta.
-Zostaniesz moim chłopakiem?- oczywiście, że odpowiedź brzmiałaby ,,tak", ale nie chciałem, żeby był taki pewny siebie.
-Nie.
-No jak to?!
-Nie jesteś w ogóle romantyczny.
-No weź, czego oczekujesz w szpitalu?
-Pff... To zapytaj mnie gdzie indziej.- chłopak patrzył na mnie zastanawiając się nad czymś. W pewnym momencie wyszedł z sali. Dziwne, obraził się? Wyjrzałem przez okno i zobaczyłem na dole krzyczącego coś Jacksona. Uchyliłem lekko szybę i zacząłem się szeroko uśmiechać.
-KUNPIMOOK PAJACU! ZOSTANIESZ MOIM CHŁOPAKIEM?! BO KOCHAM CIĘ BARDZO MOCNO!- do oczu napłynęły mi łzy. Pokiwałem twierdząco głową, nie byłem pewien czy chłopak widział, ale nie byłem w stanie krzyczeć.- MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ ZGADZASZ, BO JUŻ MNIE LUDZIE ZA DEBILA MAJĄ!- wykrzyczał i szybko wbiegł do szpitala. Pośpiesznie wytarłem oczy od łez, z twarzy nadal nie schodził mi uśmiech. Kiedy Jackson wszedł na salę bez słowa podszedł do mnie i zaczął namiętnie całować. W pewnym momencie przerwałem.
-Też cię kocham głupku.
                                                                                                   ***
Po tygodniu rzeczywiście wyszedłem ze szpitala ze zdrową nogą i sprawnymi plecami. Niestety muszę uczęszczać na rehabilitację co jakiś czas, bo coś może się trochę komplikować no i jak wiadomo muszę nabrać formy oraz pełnej sprawności. Jackson ciągle mnie wspiera i jest przy mnie, czasem zdarza się, że ćwiczymy razem. Czuję się przy nim szczęśliwy jak nigdy. Chłopak zaproponował mi nawet żebym u niego zamieszkał. Zgodziłem się od razu. Rodzice na początku nie mogli zaakceptować tego, że jestem gejem, ale w końcu się z tym pogodzili i czasem nawet odwiedzają mnie i Jacksona lub my ich. Moje życie wreszcie nabrało sensu i to wszystko dzięki mojemu chłopakowi. Pamiętajcie kochani, żeby doceniać to co i kogo się przy sobie ma, bo może być za późno. Ja na szczęście w porę otworzyłem oczy.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cóż, to już koniec mojego opowiadania. Przepraszam wszystkich, którzy liczyli na inne zakończenie, ale JackBam zawsze wygrywa... :') Dziękuję tym, którzy wytrzymali do końca!
~~KONIEC~~




Jungkook & BambamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz