Dzień 5

276 30 5
                                    

Andy Pov:

Za jakie grzechy ja mam z nią w roli głównej ten zakład? Najbardziej denerwująca osoba jaką poznałem....Ugh jeszcze ktoś pisze do mnie z rana, ja mam szkołę ludzie, do której muszę chodzić. Podnoszę telefon i patrzę na nadawcę.

-O wilku kurwa mowa...- stwierdzam sam do siebie.

Lilly: Andy? Obudziłam Cię? Jeśli tak to przepraszam...

Me: Nie ślicznotko. ;) Co się stało?

Lilly: Boję się. Boję się Biersack'a...

Me: Czemu?

Kurde.. Czuję się dziwnie. Mijają kolejne minuty bez odpowiedzi.

Me: Ej aniołku.. Jesteś tam?

Lilly: Jestem, przepraszam. Ponieważ wczoraj była dość niemiła sytuacja... Z nim jako głównym bohaterem...

Me: Wiem.

Kurwa... Gratuluje Ci idioto...

Lilly: Skąd... Wiesz?

Me: Biersack mi wspominał. Jednak nie powinien tak robić. Zachował się głupio.

Lilly: Czy ja wiem? Może tak już musi być.

Me: Lill, nikt nie może Cię traktować gorzej niż innych.

Napisałem, chociaż, że byłem tego sprawcą.

Lilly: Dziękuję za miłe słowa, ale to nic nie da.

Me: Och... Lilly...

Lilly: Przepraszam. Lecę do szkoły. Trzymaj się. :)

Me: Nie masz za co. Oki. Cześć, ty też. ;p

Wstałem z łóżka i poszedłem w stronę łazienki. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się, zabrałem plecak i ubierając buty, kończyłem jeść śniadanie. Zamknąłem drzwi na klucz i ryszyłem w stronę mojego czarnego Range rover'a.  Zaparkowałem na swoje stałe miejsce. Ruszyłem w stronę głównego wejścia i zauważyłem ten sam plastik, który wymyślił mi jeden z najidiotyczniejszych zakładów jakie istnieją....

-Cześć Andyś!- pisnęła na mój widok, wprost do mojego ucha.

-Witam. Czego chcesz? Ruchanie w składzie woźnego z plastikiem, jakoś mi się nie widzi- prychnąłem.

-Oh uwielbiam twoje żarty- powiedziała po czym zaczęła się śmiać. Ona jest, aż tak głupio czy tylko udaje? No błagam...

-Mniejsza, przejdź do sedna.

-Jak Ci idzie? Masz jakieś pikantne szczegóły?

-Czy ty myślisz, że świętoszka Lilly zacznie ze mną sms'ować typu "czekam na Ciebie w łóżku ty seksiaku mój". No błagam... Ona jest delikatna i do tego potrzeba czasu. Niektórzy się chociaż szanują. Daj mi trochę czasu.

-Andy! Ty idioto nie broń jej!

-Nie bronię. Stwierdzam fakty.

-Andyś przestań. Jeszcze ktoś pomyśli, że kręcisz z nią na poważnie.

-Jasne. Dobra nie mam czasu na takie rozmowy. Cześć.

Me: Jak tam kwiatuszku? :)

Lilly: Pomyliłeś numer Andrew? Czy się zgrywasz? :/

Me: Nie kwiatuszku. To do Ciebie. :*

Lilly: Och... Miło. :)

Me: Bardzo. :)

Lilly: Czemu piszesz?

Me: Aby zapytać jak tam?

Lilly: W porządku, a tam?

Me: Też. :)

Właśnie idzie osoba z którą pisze. Oj.. Czemu skręciła pod ścianę ze spuszczoną głową? A no fakt. Kazałem jej. Gdyby nie fakt, że mam ten zakład, pewnie miałbym ją teraz w głębokim poważaniu. Ugh... Nie mogę przegrać, bo nie chcę być z tą idiotką....  Czemu ja się na to do cholery godziłem?

-Hej Lilly, poczekaj!

-Słucham?- odpowiedziała z wystraszonym wyrazem twarzy.

-Przepraszam za wczoraj. Jestem trochę nerwowy.- stwierdziłem drapiąc się po karku.

-Okej. Nic się nie stało. To ja przepraszam.. Straszna ze mnie niezdara.- powiedziała wręczając mi dużą sumę pieniędzy.

-A...ale za co to?- spytałem skołowany.

-Za pranie i nowe bluzki.- powiedziała z dalszym smutnym wzrokiem.

-Nie trzeba było. Przestań, nie wygłupiaj się.- chciałem zwrócić sumę, ale ona zaczęła iść w stronę sali biologicznej.

-Zatrzymaj to.- szepnęła i poszła.

Zaskoczyła mnie pozytywnie.

/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\

Cześć! Wybaczcie mi nieobecność, ale nie mam czasu, aby wstawić szybciej rozdział! Bardzo przepraszam, miłego czytania :D

This Is Hell / Andy BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz