-Witam ponownie Panie Wierzgoń, mam juz...- jego glos się zawiesił- dosłownie. Ale nie dziwi mnie to, przecirz na jego miejscu sam bym tak zareagował widząc dwóch chłopaków przytulajacych się na lozku szpitalnym, z czego jeden jest rozstrzesiony i beczy jak baba. - wypis dla Pana - dokończył, kładąc papiery na szafce poczym wyszedł z sali.
Zauważyłem, że Remek śpi, także nie miał pojęcia ze lekarz przyniósł juz dla niego wypis. Ułożyłem chłopaka wygodnie na łóżku i zmierzałem do wyjścia. Nie będę go budzic, przyjdę do niego później.---
-Proszę, to twój plecak ze wszystkimi rzeczami. Deska niestety trochę ucierpiała, ale działa. Dwutygodniowe jedzenie wyrzuciłem, bo za ten czas zdarzyło się juz popsuć.
Popatrzylem na Remka i co zauważyłem? Uśmiech, mały, ale w końcu pojawił się na tej jego uroczej, chudej buźce.
-Dziękuje, naprawdę dziękuje ci..ymm..
-Michał. - Podałem mu dłoń. Chłopak zapewne mnie nie kojarzył, tak jak ja jego.-A więc teraz wracasz do rodziców, co? -Spytalem chłopaka, gdy juz znajdowalismy się na szpitalnym parkingu.
I ten, tak jakby nagle posmutniał.
-Nie, jeszcze nie wiem gdzie pójdę, ale napewno nie wracam do domu.
-Czyli chcesz powiedzieć, ze zwiałeś? - Nie ciężko było sie domyślić, plecak z prowiantem, koc, kilka ubrań.. Ale musiałem się upewnić, ze tak było.
-Emmm.. No tak jakby.
-Dobra dobra, opowiesz mi wszystko w domu.
-Ale czekaj, co? Jak to w domu? - zatrzymał sie, a jego zdziwiona twarz wyglądała naprawdę przekomicznie.
-Chyba nie myślałeś, że cię tak teraz zostawię, gdy zwialeś z domu i na dodatek jeszcze nie wiesz gdzie się podziejesz. Co prawda ten pomysł jest dość spontaniczny i jak na razie będziesz musiał spać na kanapie, ale w niedługim czasie ogarnę ci własny pokój.
Remek stanął przedemną i wyglądał tak jakby chciał coś powiedzieć, ale ani drgnął.
W jednej chwili, juz pomyślałem, że się nie zgodzi na tę propozycję lub że cos źle powiedziałem. Moje wątpliwości rozwiał mocny uścisk ze strony Remka. Wzrostem mi dorównywał ale obiąłem go tak by mógł się we mnie bardziej wtulić.Czyżby?
Nie Michał, nie!
Nie wyobrażaj sobie za dużo! To tylko przyjacielski uścisk!*Remek*
-Michał dziękuje, naprawdę! Nie mam pojęcia jak ci się kiedykolwiek odwdzięcze za to.
No i kolejna łza spłynęła mi po policzku - tym razem ze szczęścia.
Michał byl taki dobry. To co przed chwilą zaproponował, to że przez cały mój dwutygodniowy pobyt w szpitalu, przychodził do mnie niemal że codziennie.
Pomimo tego ze znamy się dość krótko zaczynałem go lubić, coraz bardziej.
-No dobra Remik, jeśli będziesz się chciał jeszcze poprzytulać to dopiero w domku. - zażartował - Ale teraz musisz się przebrać w coś lepszego, bo z koszulką z krwi ci jakoś nie specjalnie do twarzy. - powiedział i zaśmiał się, na co i na moja buzie wkradł się uśmiech.Tym razem był to taki szczery uśmiech.
Dzięki niemu...
Czy ja? Nie, nie możliwe! W końcu jestem przekonany do tego, że podobają mi się dziewczyny!
Michał jest tylko przyjacielem!Odkleiłem się od Michała, zakładając plecak na ramię, poczym szybkimi krokami ruszylismy do samochodu.
Zdaję sobie że mogłam popełnić sporo błędów i już z gory za nie przepraszam. Postaram się by następnym razem ich nie było.🙆
CZYTASZ
I kto by pomyślał...(Multigiusz)
FanfictionRodzina Remigiusza po rodzinnej katastrofie, załamuje się i wyprowadza na wieś. Chłopak traci chęć dalszego działania na youtubie, a przez coraz gorsze traktowanie ojca ucieka z domu. Zostaje potrącony przez samochód, a ratuje go nieznajomy chłopa...