"Soul mate"/cz.3/LH

44 4 24
                                    

Część trzecia: Kawa

Rok później


-Luke?- zagadnął Michael, podchodząc do blondyna i kładąc delikatnie dłoń na jego ramieniu. Chłopak nie podniósł wzroku z podłogi.-Luke, proszę.

Hemmings słyszał głosy swoich przyjaciół, widział ich sylwetki, ale wszystko jakby przez mgłę. Słowa nie docierały do niego, a dotyk ledwo rejestrował. Jego łóżko wydawało się dziś o wiele twardsze i niewygodne, gdy na nim siedział. Drżał lekko.

-Mike, zostaw go- wyszeptał Callum, który dopiero co pojawił się w pokoju. Ashton wychylał się zza jego pleców, posyłając niepewne spojrzenie Michaelowi.

-Luke?- nieustępliwy zielonooki kucnął przed blondynem, z uporem szukając jego oczu. Czerwonowłosy zmartwił się, widząc ciemnobrązowy kolor wkradający się powoli na prawe oko chłopaka. Wzrok wciąż miał wbity w podłogę, a usta zaciskał w wąską wargę.-Chcesz, żebym został?

-Michael, do cholery- brunet zaczął tracić cierpliwość. Irwin spojrzał na niego z irytacją i pociągnął go lekko za koszulę na plecach, zaraz ciągnąc ku wyjściu. Zostali na korytarzu, rozmawiając przyciszonym głosem.

Luke czuł się naprawdę źle. Zaczął trząść się jeszcze bardziej, niezdolny do wyrzucenia z siebie emocji. Wciąż powstrzymywał się przed wybuchnięciem płaczem. W ustach czuł gorzki smak.

Poczuł, jak materac ugina się obok niego pod ciężarem drugiego ciała i ciepłą, wręcz parzącą dłoń swojego przyjaciela. Mówił mu, żeby się uspokoił i powtarzał, że wszystko będzie dobrze. Blondyn zacisnął powieki i chwycił w dłonie swoje włosy, ciągnąc za nie powoli i dość mocno.

-D-dlaczego...Dlaczego... o-ona- szeptał, a pojedynczy szloch wyrwał się z jego piersi.

-Luke. Luke, spokojnie, stary- zabrzmiał łagodny głos przyjaciela, a blondyn złamał się, pogrążając się w ogarniającej go rozpaczy.


Parę godzin wcześniej


-Sparky, no chodź- rudowłosa pociągnęła pasek smyczy odrobinę mocniej, z trudem odciągając psa od ruchliwej jezdni. Uśmiechnęła się przelotnie i wsunęła jedną dłoń do kieszeni płaszcza, z drżeniem wypuszczając powietrze. Zima niedługo się skończy... Nie mogła się doczekać, aż w końcu będzie mogła poczuć ciepło słońca na ramionach.

Sparky był bardzo energicznym i całkiem masywnym owczarkiem niemieckim, który wciąż okazywał wiele miłości swoim nowym właścicielom za adopcję ze schroniska. Luke bardzo nalegał na zwierzę, a Bonnie nie potrafiła odmówić swojej bratniej duszy. Choć drobna rudowłosa często nie dawała sobie rady z utrzymaniem Sparky'ego, nie było z nim większych problemów.

Pies zatrzymał się gwałtownie na chodniku, a Bonnie zmarszczyła brwi, ciągnąc lekko za smycz i szepcząc ciche "Sparky, chodź". Zwierze obróciło głowę w stronę przeciwnej strony ulicy stawiają uszy na wszystkie strony i nagle rzuciło się biegiem, pociągając dziewczynę za sobą. Bonnie próbowała zaprzeć się nogami o kostkę brukową, ale powierzchnia była zbyt śliska. Zlękła się- pies był zbyt silny i pędził na niechybną śmierć pod jadącym pojazdem, a jej dłoń zaplątała się w smycz. Wykrzykiwała imię zwierzęcia spanikowanym głosem. Wiatr rozwiewał jej włosy, zasłaniając widoczność.

Dźwięk klaksonu.

Pisk opon.

Trzask łamanych kości.

Strefa ChaosuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz