Rozdział 12

6.6K 364 170
                                    

Do końca bankietu było spokojnie. Marinette unikała wzroku Adriena, jak ognia. Gabriel przyglądał się uważnie tej dwójce. Jednak przyszła pora powrotu do domu. Adrien odprowadził ją prosto pod drzwi, pożegnał się z nią poprzez pocałunek w dłoń.

Zarumieniona poszła do swojego pokoju. Przebrała się w piżamę, gdy wyszła z łazienki,oczywiście zastała Czarnego Kota, który wylegiwał się na jej łóżku.

-Witaj Księżniczko.

-Och... Cześć Kocie.

-Czy gdzieś dzisiaj byłaś?

-To znaczy?

-Na jakieś imprezie czy coś w tym stylu.

-Ach... Tak, byłam...

-I jak było?

-Nawet,nawet.-przypomniały jej się wszystkie wydarzenia- Adrien, Chloe, a później znowu Adrien.

-Dlaczego?

-Bo jedna... Dziewczyna zrobiła coś czego nie powinna...-opowiedziała mu całą historie, Czarny Kot chciał wyciągnąć od niej, jak się nazywa ta dziewczyna, ale szybko zrezygnował. (od autorki: Adrien, po co Ci te informacje? xD Pozbawiasz to opowiadanie sensu) Pogadali trochę, jednak Kot sprowadził rozmowę na inny tor.

-Mari, kim ja dla Ciebie jestem?

-Kocie... Na razie, sama jestem zagubiona w tym wszystkim.

-Dobrze, nie będę naciskać. No już na mnie pora. Do zobaczenia, My Princess.-pocałował ja w dłoń, ten gest sprawił że, przez chwilę w Kocie ujrzała Adriena. Stała na środku pokoju, a na swojej skórze czuła podmuch lekko chłodnego, prawie letniego powietrza.

Może Aly'a miała rację że, Adrien to Czarny Kot?"-pomyślała.„Nie, przecież mają zupełnie dwa różne charaktery. Mari, idziesz spać, bo wpadają Ci do głowy jakieś dyrdymały."

~Następnego dnia.~

Niedziela- spokojny,słoneczny dzień, nie na długo. Niestety Władca Ciem miał za długo wolne i musiał kogoś przemienić. Mari obudziły krzyki, dochodzące z ulicy. Szybko się przemieniła i wyskoczyła, przez okno, na spotkanie z nowym niewolnikiem akumy. Była to Czasocofaczka(taka oryginalna xD), która przy pomocy swojego promienia potrafiła ludzi zamieniać w małe dzieci. Była ona właśnie na Pola Elizejskich. Po drodze do Biedronki dołączył Czarny Kot. Po chwili zaczęła się walka. Po pewnym czasie Biedronka użyła„Szczęśliwego Trafu", w jej ręce trafiła taśma klejąca, zastanawiała się jak jej użyć. Nagle przeciwniczka strzeliła w jej stronę promieniem, jednak zamiast Biedronce oberwał się Kotowi, który natychmiast stał się około 2 letnim dzieckiem przebranym w kostium kota. Przerażona wzięła go na ręce i zaniosła w bezpieczne miejsce, ten tylko krzyczał cały czas„Biedlonsia". Wróciła na pole walki i rozprawiła się z super-złoczyńcą. Użyła „Niezwykłej Biedronki" z nadzieją,że wszystko wróci do normy. Poszła zobaczyć jak się miewa Kot, okazało się że nadal był tym małym brzdącem. Niestety została jej 1 kropka, poszła w ustronne miejsce i się przemieniła.

-Tikki, dlaczego Czarny Kot jest nadal dzieckiem?!

-Spokojnie. Cóż, takie ataki trzymają dłużej, szczególnie jeżeli ktoś jest posiadaczem miracula, ale wróci do normy po kilku godzinach.

Zrezygnowana dziewczyna ruszyła by zająć się Kotem. Wzięła go na ręce i zabrała do swojego domu. Po drodze modliła się by nie spotkać nikogo znajomego. Gdy dotarła do miejsca swojego zamieszkania, z ulgą stwierdziła, że jej rodzice pracują, więc nie musiała odpowiadać na ich pytania, dotyczące blondynka. Położyła malucha na łóżku i zastanawiała się co z nim zrobić. Kotek, wydawał się być zainteresowany pomieszczeniem, nagle, jakby dopiero teraz zobaczył dziewczynę krzyknął.

-Mari! Glodny!- mimo że, krzyczał to słodkim dziecięcym głosikiem i patrzył się na nią tymi wielkimi zielonymi oczkami, poczuła się jakby wydał jej rozkaz. Z facepalmem na twarzy poszła do kuchni, wzięła kilka rogalów oraz mleko. Wzięła dziecko na ręce i je nakarmiła. Po posiłku maluch poszedł spać.

-I jak teraz Biedronka ma walczyć?- zapytała się i odpłynęła w ramiona Morfeusza.

Gdy się obudziła,poczuła, że coś oplata jej talię. Otworzyła oczy i zobaczyła już normalnego Kocura. Leżał pomiędzy jej nogami wtulony w jej pierś. Dziewczyna zrzuciła go z siebie na podłogę. Blondyn jęknął i podniósł się.

-Ajć, Mari. Mogłabyś być delikatniejsza, kiedy mnie budzisz.

-Tak? A jakbyś się zachował na moim miejscu?

-Ja? Pocałowałbym Cię na pobudkę.-uśmiechnął się flirciarsko i puścił oczko, powodując u dziewczyny rumieńce.

-O! Muszę się już zbierać, do zobaczenia, Księżniczko.-jak zwykle wyszedł przez okno. Ta sytuacja powoli doprowadzała Mari do szału, nie miała jednak czasu by się nad ty zastanawiać, bo zawołała ją Sabina.

-O co chodzi, mamo?-usiadła na kanapie z rodzicami.

-Córeczko, razem z tatą stwierdziliśmy, że przydały by Ci się lekcje języka chińskiego. Ja nie mogę Cię uczyć, by już go trochę zapomniałam, ale zawszę mogę z tobą troszeczkę porozmawiać.

-Nasz znajomy zna kogoś,kto mógłby Cię uczyć, w dodatku za darmo. Będzie do Ciebie przychodził w soboty o 15 i przez 2 godziny będziesz mieć lekcje. Mari była trochę zszokowana, ale rozumiała rodziców, przecież jej ostatnia próba dogadania się z kimś po chińsku skończyła się tłumaczem w postaci Adriena. Poszła do swojego pokoju by przygotować się na „Fantastyczny" dzień, jakim jest poniedziałek.

Rano wstała punktualnie z budzikiem, co było bardzo dziwnie. Zebrała się i wyszła z domu. Po drodze nie spotkała blondyna, może to i całe szczęście? W spokoju doszła do szkoły, przed wejściem, jak zwykle, spotkała Nino i Aly'ę. Czarna opowiedziała o lekcjach jakie ją czekają.Gdy skończyła obok nich pojawił się Adrien.

-Hej wam!

-Cześć Stary, co taki radosny z samego rana?- zaśmiał się Nino.

-Nie uwierzycie. Mój ojciec zgodził się na kolejną imprezę, tym razem nad basenem i mogę zaprosić więcej osób. Wyobrażacie to sobie? Bo ja nie.

-WOW! Super, a kiedy by to było?

-Chciałbym żeby to było przed naszą Zieloną Szkołą, ale to się jeszcze zobaczy. Nie mogę w to uwierzyć, od czasu waszej przeprowadzki, stał się taki...Taki inny.-zwrócił się do Mari, która odpłynęła w swoje wyobrażenia Adriena w kostiumie kąpielowym.

-Och... Naprawdę?

-Tak... Sama widziałaś na bankiecie.

-A właśnie. Jak na nim było bo mi nie zdałaś relacji Marinette.- odezwała się Aly'a.

-Ty mi też.-dopowiedział Nino. Para od razu zarumieniła się na wspomnienia z imprezy, jednak z tej sytuacji wybawił ich dzwonek.

Dzień minął spokojnie,jednak Mari martwiła się o Tikki. Rano zauważyła że jest jakaś przygaszona. Postanowiła z nią pogadać jak wróci do domu. Dosyć podobne zachowanie Adrien zauważył u Plagga, jednak kwami maskowało to większym pożeraniem sera. Gdy Mari znalazła się w pokoju wypuściła z torebki stworzonko.

-Tikki, co się dzieje? Chodzisz od rana jak struta i to już od kilku dni masz podobne zachowanie. Proszę, chcę Ci pomóc.

-Mari, masz dużo własnych problemów na głowie, po co chcesz moimi się przejmować?

-Ty mnie zawsze słuchasz i zależy mi na tobie, chce żebyś była szczęśliwa.

-Ach... Dobrze. Tylko nikomu o tym nie mów.

-Tikki, niby komu bym miała powiedzieć?

-Aly.

-Racja, dobrze nic jej nie powiem.

-Dobrze, chodzi o...

Zaplątani w miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz