2

1.1K 91 45
                                    

Gorączka nie dawała mi spokoju, tak samo jak i kaszel oraz dreszcze. Czułem się okropnie, ledwo schodziłem z łóżka do toalety.
Leki zamiast pomagać, nie robiły nic.

Może czas umierać, przemknęło mi przez myśl.
Od kilku dni chciałem umrzeć bardziej, niż przez całe swoje życie. Nie wchodziłem na chat, bo po prostu nie miałem siły. Ani ochoty.
Choć rozmowa z V-Tae była kuszącą propozycją, sam nie mogłem się przemóc, by wziąć laptopa z szafki obok łóżka. Bałem się, że może nie chcieć utrzymywać ze mną kontaktów, za to jak go ostatnio potraktowałem.
Wyrzuty sumienia w końcu wygrały. Podniosłem się powoli do siadu, a potem ułożyłem laptopa na swoich udach.

Chwilę potem zalogowałem się na chacie. Miłą niespodzianką było prawie sto wiadomości od V-Tae.
Na moją twarz wkradł się lekki uśmiech, gdy klikałem na dymek mojego chyba-znajomego.
Nie czytałem wszystkich wiadomości, bo pewnie dotyczyły tego samego, czytaj, dlaczego mnie nie było. W końcu minęły już trzy dni odkąd przestałem pojawiać się w tamtym miejscu.

*sh00ga jest online*

V-Tae: O MAMUNIU!!!!!

V-Tae: WRÓCIŁEŚ!!

sh00ga: Ogarnij caps lock'a, człowieku.

Może byłem trochę zbyt chłodny w stosunku do niego... Przecież to nie on sprawił, że miałem tak, a nie inaczej w życiu.
Wina widocznie stała po stronie kogo innego. Kogoś, kto widział całe cierpienie, jakie wszystkim się przydarzało. Co niby mu to dawało? Satysfakcję? Ugh, najwyraźniej.
Jeżeli to sprawiało temu komuś przyjemność, to miał bardzo wypaczone poczucie humoru.

V-Tae: Co tam? Jak się czujesz? Jesteś jeszcze chory?

sh00ga: Ugh, źle i tak. Mam gorączkę i mnie trochę dusi

Nie wiem, dlaczego czułem do niego jakąś nić sympatii. Może dlatego, że nie rozmawiam z nikim za często. Jest to dla mnie tak trudne, jak sprzeciwienie się moim oprawcom.

V-Tae: Byłeś z tym u lekarza?

Prychnąłem pod nosem, myśląc sobie, że nie mogę iść sam do medyka, bo jestem zbyt młody, a matka nie miałaby czasu, by pójść tam ze mną. O ojcu nawet nie wspomnę, bo szkoda mi słów na tego człowieka. Jak on w ogóle śmie nazywać się głową rodziny?

V-Tae: Jesteś tam?

sh00ga: Mhm. Przepraszam, zamyśliłem się. Nie mogę iść na razie do lekarza, pewnie i tak niedługo mi przejdzie

V-Tae: Gdzieś ty się tak załatwił?

Podczas jednej z ucieczek z domu, kiedy padał cholerny deszcz, a ja miałem na sobie tylko cienką wiatrówkę. Poza tym miałem wrażenie, że ktoś jest tam ze mną i wszedłem dalej niż myślałem.

sh00ga: Jestem chorowity, a ostatnio padał deszcz, więc sam rozumiesz

Kłamstwo...

Nie chciałem mówić mu prawdy o sobie. To mogłoby go zniechęcić. W końcu kto chciałby się zadawać z marginesem?

V-Tae: Oj... Biedaczysko (ノ'з`)ノ

Nie żałuj mnie... Nie warto, jestem nikim, dlaczego mi to robisz?

Przełknąłem gulę w gardle, po czym potarłem oczy pięściami. Słyszałem za ścianą, jak ojciec się budzi, wydając z siebie obrzydliwe jęki niezadowolenia i beknięcie.

Hear Me Now //TAEGIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz