11

545 53 5
                                    

- Hej, Taehyung, złaź z tego drzewa, nie jesteś małpą! - krzyknąłem, stojąc pod... Drzewem? No kto by się spodziewał, pheh.
Kim'owi zachciało się jabłek, ale nie... Nie mogliśmy iść do sklepu i ich kupić, nie... Lepiej było ukraść kilka sąsiadowi.
Okazało się, że gdy mama przestała wydawać na alkohol ojca, to było nas stać na malutki domek (w sensie dwa pokoje, łazienka, kuchnia i salon), na obrzeżach miasta. Niby miałem dalej do szkoły, ale wolałem mieszkać tutaj, niż... No z ojcem pijakiem. I mój pokój też nie był za duży, ale jak dla mnie okazał się w sam raz. Miałem w nim poprzyklejane jakieś plakaty. Jedną ścianę pomalowałem na czarno, a na niej przyczepiłem zdjęcia z Taehyungiem, Jiminem i Smile. Więcej znajomych nie posiadałem, ale jakoś nie było mi przykro. Chanyeol się zakochał. Tak. Zakochał się w dzieciaku. Dzieciaku młodszym o pięć lat. Czy to już pedofilia? Halo, policja.

Spojrzałem jeszcze raz w górę, gdzie był Tae. No coś go nie widziałem. Zwinna małpka.
- Taehyung! - zawołałem znów, stając na palcach, by go dojrzeć. Nie wyszło. - Jak nie zejdziesz, to obiecuję ci, że sobie pójdę! - szantaż emocjonalny. Czasem trzeba. A to mój najlepszy przyjaciel, więc...
Uhm, no i gdzie on był?
Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem przed siebie. Nie będę tam stać jak ten debil.
Wcisnąłem dłonie głęboko do kieszeni spodni. Głupi idiota. Ale to nie tak, że go wyzywam. Naprawdę, zazwyczaj jestem miły. No i nie potrafiłbym go wyzywać na serio. Wiecie jak to jest, w swojej głowie jest się odważniejszym niż w realu. I nie mam na myśli tego sklepu, oczywiście.
Zaszedłem sam pod swój dom samemu się sobie dziwiąc, że pokonałem tę drogę w tak szybkim czasie.
Taehyung doskonale znał drogę - plus jakieś skróty, więc miałem go w... Poważaniu, tak. Podniosłem głowę. Jimin.
A tego, co tu przywiało - zapytałem sam siebie w myślach.

- Hej - przywitałem się, przemierzając ostatnią prostą w jego stronę. Znowu się przefarbował, niedługo mózg mu ta farba wypali. No nic, to nie moja sprawa. Ale nie chcę zadawać się z jakimś bezmózgiem. Nie, no żartuję, bez Jimina to już nie byłoby to samo.

- Cześć - wyszczerzył się, nie odrywając ode mnie wzroku. - Gdzie zgubiłeś Tae? - zapytał nieco skołowany. Wzruszyłem ramionami. Sam nie wiedziałem, gdzie go zgubiłem, co za ironia losu. Nawet nie miałem ochoty czekać na niego, bo pewnie gdzieś poszedł. I zostawił mnie samego!

- Nie wiem - burknąłem, kierując się w stronę drzwi. - Wejdziesz? - zapytałem, otwierając je. Mamy i tak nie było, bo pracowała do późna i zazwyczaj zostawałem sam.
Pokiwał głową na "tak" i weszliśmy do środka. Gdy już zdjęliśmy buty, weszliśmy do salonu, gdzie mało nie dostałem białej gorączki ze złości.

- O, już jesteście - usłyszałem znajomy głos. Był to ostatni dźwięk, jaki miałem ochotę usłyszeć. Przecież ja pod tym drzewem z godzinę stałem, no!

- Co ty tu robisz? - zapytałem z "miłym" uśmiechem, który mógł zwiastować tylko jedno, a mianowicie morderstwo. Może w afekcie... Niższa kara chyba wtedy jest. Przynajmniej tak było, kiedy ostatnio gadałem o tym z Tae.

- Ano przyszedłem, bo znudziło mi się skakanie po tych drzewach. A tobie nie? - uśmiechnął się głupio, chwytając niby przypadkiem jakąś poduszkę do obrony.

- No zabiję cię - warknąłem i zacząłem go gonić. Nigdy bym nie przypuszczał, że zrobi coś takiego. Przecież... Przecież tak się nie robi!!







//Rozdziały będą teraz takie króciutkie, bo to tylko dodatek i no... Mam nadzieję, że się podoba!!
Jeśli nie, to mogę pisać dłuższe, huh... A raczej spróbować, bo naprawdę nie mam ostatnio czasu nawet na sen, który tak kocham :/
Możecie mi powiedzieć, czy długość jest odpowiednia, czy może wrócić do starego "słowotoku" c;

~Shinigami
No i jeszcze dzisiaj pojawi się kilka nowych rozdziałów!!

Hear Me Now //TAEGIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz