♡Rozdział 2♡

67 7 2
                                    

Obudziłam się bardzo wypoczęta. Łóżko było tak wygodne, że mogłabym w nim zostać do końca życia , no ale trzeba było wstać. Legolasa już nie było. Udałam się do łazienki gdzie czekał na mnie strój. Nie była to jednak sukienka, ale zwyczajny strój "sportowy, jeśli można to tak nazwać. Umyłam się, wytarłam i założyłam na siebie ubranie. Gdy wyszłam z łazienki na środku stało krzesło a za nim stała elficzka-pokojówka, ta sama co mnie wczoraj czesała. Usiadłam, a ona zajęła się moimi włosami. Gdy skończyła, wyszła. Tak jak wczoraj. Postanowiłam przejrzeć się w lustrze. Niebiesko-biały strój leżał na mnie idealnie, a głowę zdobił dobierany na bok warkocz. Jak dla mnie wyglądałam dobrze.
Kiedy byłam już przy wyjściu z pałacu zatrzymała mnie potężna ręka zaciśnięta na moim ramieniu. To nie wróży nic dobrego.
- Zaczekaj Kathlyn - odezwał się spokojnym głosem król. Odwróciłam się przodem do niego i przełknęłam ślinę - przepraszam cię za wczoraj - błagam nie rób mi krzywdy... zaraz, co? - mój syn cię lubi, a ja zamierzam to uszanować. Możesz już iść. Legolas czeka na ciebie w ogrodzie - skończył i uśmiechnął się do mnie życzliwie. Teraz to ja już kompletnie nic nie rozumiem, ale skoro mi się nie oberwało to chyba dobrze?
- Oczywiście. Nie ma sprawy. To ja idę - nie wiem czy dobrze odpowiedziałam. Tak w sumie to mogłam nic nie mówić, ale czy to nie byłoby bardziej niegrzeczne? No ale nie będę się teraz przejmować.
Tak jak powiedział monarcha, książę był w ogrodzie. Siedział tyłem do mnie i patrzył w wodę lecącą z fontanny. Podeszłam do niego i polożyłam ręce na jego ramionach.
- Hej wasza wysokość - dałam mu całusa w policzek na co od razu się rozpromienił.
- Wiesz, nigdy nie lubiłem gdy ktoś tak do mnie mówił, ale w twoich ustach wszystko brzmi dobrze - Jak dobrze, że posadził mnie sobie na kolanach, bo inazej bym się przewróciła. Kolana mi miękną za każdym razem gdy powie mi coś miłego.
- A gdybym nazwała cię ogrem? - zaśmiał się a ja mu zawtórowałam.
- Wtedy byłoby mi przykro - uśmiechnął się tym razem smutno. Uwielbiam jego uśmiech. Smutny czy wesoły, jest idealny - ale nie nazwiesz mnie tak bo jestem za bardzo przystojny - ten jego błysk w oku gdy że mną flirtuje... no bo chyba flirtuje? Szczerze mówiąc czasem się nie rozeznaję, ale to dlatego, że to pierwszy świat jaki odwiedziłam. Ale mimo wszystko i tak świetnie sobie radzę jak na początek.
- Racja - zeskoczyłam z jego kolan i ruszyłam dróżką. Po chwili dogonił mnie roześmiany Legolas.
- Ale racja, że tak nie powiesz czy raczej, że jestem zabójczo przystojny? - poruszył znacząco brwiami. Uśmiechnęłam się zalotnie.
- Domyśl się.
Szliśmy jeszcze chwilę porażeni w rozmowie.
- Gdzie idziemy? - spytałam mojego towarzysza.
- Zobaczysz - mrugnął do mnie i pociągnął za rękę.
Biegliśmy kawałek. Gdy się zatrzymaliśmy Legolas zagwizdał i po chwili galopowały w naszą stronę dwa konie. Jeden był biały, a drugi czarny.
Książę przywitał się że swoim koniem. Czarny rumak podszedł do mnie. Był piękny. Kiedy go dotknęłam poczułam jakby... więź. Jego oczy były... chwila! Jedno oko było niebieskie... a drugie zielone. To było dziwne, ale wyjątkowe. I dlatego ten koń jeszcze bardziej mi się spodobał.
- Legolasie? - spytałam odkrywając wzrok od zwierzęcia i spoglądając na przystojnego elfa - jak ma na imię ten koń?
- Wiesz, że nie wiem? - zastanowił się chwilę po czym odrzekł - pierwszy raz go na oczy widzę.
Nazywam się Gaston.
Rozejrzałam się. Nikt nic nie powiedział. Czyżbym się przesłyszała?
Nie przesłyszałaś się.
Czy że mną jest coś nie tak?
Oczywiście. Ale nie dołuj się śliczna, przyzwyczaisz się.
Kim ty jesteś? Siedzisz w mojej głowie?
Hahahahah. Ciężko powiedzieć kim jestem, ale aktualnie mam postać konia. Dokładnie czarnego. Coś ci to mówi kochanie?
Przyznaję, szczęka mi opadła. Ten koń do mnie mówił! W moich myślach! I na dodatek się że mnie śmiał!
Musiałam wyglądać dziwnie, ponieważ Legolas potrząsnął moim ramieniem.
- Kathlyn, dobrze się czujesz? - słodziak, martwi się - jesteś strasznie blada. I czemu tak dziwnie patrzysz się na tego konia?
- Wybacz. Trochę źle się poczułam. Mogłabym iść się położyć? - błagam zgódź się...
- Jasne. Zaprowdzę cię do komnaty - wziął mnie "na pannę młodą" i odwrócił się w stronę pałacu. Usłyszałam jeszcze tylko głos w mojej głowie.
O świcie przy fontannie ogrodowej.

Córka WszechświataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz