Rozdział 2.

600 63 4
                                    

- Strasznie przepraszam, że narobiłem Ci tylko sprzątania. – Poprawił okład na czole i podniósł się lekko żeby napić się wody, którą przed chwilą dostał. – Nie wiem co we mnie wstąpiło. – Pokręcił głową.

- Niezły imprezowicz z Ciebie – zaśmiał się i przysiadł na skraju łóżka.

- Nie imprezuję. – Westchnął i zamknął oczy.

- Trudno mi w to uwierzyć. – Położył się obok i podparł głowę na ręce.

Charles tylko mruknął i ściągnął okład z czoła.

- Powiedz.. jak dużo jest jeszcze.. takich jak Ty i ja?

Xavier ciężko przełknął ślinę.

- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak dużo mijasz ich codziennie na swojej drodze. – Uśmiechnął się lekko.

- Nie myślałeś o tym żeby jakoś ich ze sobą... Nie wiem, połączyć? – Podrapał się po czole.

- Oczywiście, że myślałem. Nawet wiem gdzie będą mogli się rozwijać, ale nie wiem jeszcze kiedy. –Przetarł twarz i napił się znowu.- Mój przyjaciel zaczyna pracować nad czymś co pomoże mi ich odnaleźć na większą skalę. Chciałbym żeby żyli gdzieś gdzie będą akceptowani. Wśród swoich byliby bezpieczniejsi, wtedy lepiej...

- Lepiej uczyliby się panować nad swoimi umiejętnościami. – Usiadł.

- Dokładnie. – Podniósł się gwałtownie i syknął, po czym oparł głowę o ramię Erika.

- Następnym razem nie wypijesz tak dużo –zaśmiał się.

***

- Co w zasadzie planujecie? – zapytała dziewczyna opierając się o ścianę.

- To co Ci mówiłem. On bardzo mi pomoże. – Zamknął szafkę i spojrzał na swoją przyjaciółkę.- Czemu pytasz? –Przechylił głowę.

- Może mogłabym Wam w jakiś sposób pomóc?

- Nie, nie. – Zaczął kręcić głową i ruszył w kierunku schodów, dziewczyna pobiegła zaraz za nim. – Z pewnością nie teraz.

- A kiedy? – Zatamowała mu drogę.- Nie próbuj mnie od tego odizolować, jestem w tym, bo się z Tobą przyjaźnie Charles.

- Wiem. – Położył jej dłoń na ramieniu i pocałował w czoło. – Ale na razie nie zaprzątaj sobie tym głowy – dodał już schodząc po schodach. – Co planujesz na koniec szkoły?

- To za kilka tygodni – odparła bez przerwy dotrzymując mu kroku. – Czy Ty uważasz, że jestem w tej sprawie bezużyteczna bo nie mam takiego talentu jak Ty i oni?

- Ależ skąd. Nikt nic nie organizuje?

- Charles stój. – Gwałtownie się zatrzymała.

Mężczyzna odwrócił się w jej stronę.

- Oczywiście, że nie jesteś bezużyteczna. Nie myśl w ten sposób. Aktualnie po prostu daje pracować Hankowi. Bez jego wynalazku nic nie zrobię.

- Mogę posprzątać Ci dom – powiedziała lekko płaczliwym głosem.

Xavier zaśmiał się i objął ją ramieniem.

- Dobrze słońce. – Pogładził ją po głowie. – Pójdziemy na lody, co?

Uśmiechnęła się.

***

Blondynka zajadała się swoją porcją jak mała dziewczynka, co chwila uśmiechała się do Charlesa, a kiedy skończyła przykleiła sobie łyżkę do nosa.

Pasja MiłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz