Rozdział 11.

402 56 36
                                    

Charles siedział pochylony nad szachownicą i zastanawiał się nad kolejnym ruchem. Panowała cisza, ale nie była nieswoja, wręcz przeciwnie; to była raczej ta z gatunku, którą delektują się kochankowie, napawając się samą swoją obecnością. Jedną dłoń trzymał pod brodą, a drugą gładził Erika po palcach. Był zapatrzony w szachy, ale jego przyjaciel czuł się, jakby to na nim skupiał całą swoją uwagę. Uśmiechnął się lekko pod nosem i wykonał ruch.

- Dajesz mi fory? – wymamrotał Lehnsherr.

- Nie chcę Cię przeceniać – Charles zaśmiał się i spojrzał na niego. – Żartowałem, nigdy tego nie robię. Wiem, że nie lubisz – dodał po chwili i wyprostował się na krześle.

Erik podniósł się ze swojego miejsca i podszedł do Xaviera. Jednak zanim zdążył zrobić cokolwiek usłyszał trzask drzwi. Momentalnie przypomniał sobie, że znowu zapomniał zamknąć je na klucz. Po chwili oboje usłyszeli damski głos.

- Erik, muszę Ci coś powiedzieć... – powiedziała szybko dziewczyna, wchodząc do salonu. Przerwała jednak kiedy zauważyła, że Erik nie jest sam. – Cha-charles... o matko, nie wiedziałam, że tu będziesz...

- Och, skarbie, już wróciłaś. – Chłopak uśmiechnął się szczerze i sam wstał z krzesła. – Co się dzieje? – Zmarszczył brwi kiedy zauważył, że dziewczyna panikuje i stara się wycofać.

- Ja myślałam, żeby powiedzieć Ci to zaraz po Eriku, ale...

- Może odłożymy tę rozmowę na później – przerwał jej automatycznie Lehnsherr oschłym tonem. 

Charles tylko spojrzał na swojego mężczyznę karcąco, a później przeniósł wzrok na dziewczynę.

- No dalej, przecież Cię nie ukrzyżuję jak mi powiesz o co chodzi – rzekł Charles, nadal z ciepłym uśmiechem na twarzy i kiwnął głową na zachętę.

Maximoff zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech. Nie była jeszcze gotowa, aby to powiedzieć, ale z drugiej strony nie miała wystarczająco siły, aby to dłużej ukrywać.

- Ja naprawdę myślę, że to... - zaczął Erik ponownie, ale przerwała starszemu mężczyźnie zdecydowanym tonem.

- Jestem w ciąży – oznajmiła i otworzyła oczy.

Charles spojrzał na nią zdziwiony. Nie rozumiał zbytnio, co się właśnie dzieje. Jego najlepsza przyjaciółka? W ciąży?

- Nie mówiłaś mi, że masz kogoś... O Boże. Czy ktoś Ci coś zrobił? - Poszedł do niej szybko. – A ja od Ciebie nie odbierałem, tak strasznie Cię przepraszam. – Wtulił ją w siebie mocno. – Matko kochana, wszystko w porządku?

- Z Erikiem. – Uśmiechnęła się lekko. – Nie musisz się martwić. Bałam się, że będziesz zły, że nie uważaliśmy, ale...

Chłopak momentalnie ją puścił. Spojrzał na Lehnsherra pustym wzrokiem, ale po chwili ta pustka przerodziła się w największą złość, jaką daną było mu widzieć. Erik otworzył tylko usta, ale nie zdołał wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Czuł się, jakby wszystko co tworzył, co starał się utrzymać przy życiu właśnie umarło. Nie ukrywając, Charles czuł się tak samo.

- Kiedy. To. Się. Stało – wydusił z siebie młodszy przez zęby, starając nadal opanowywać swój gniew, choć powoli przestawało mu to wychodzić.

- Wtedy, kiedy Erik odwoził mnie po imprezie do domu – odparła Maximoff. Momentalnie straciła całą pewność, kiedy zauważyła, że jej przyjaciel z każdym słowem mocniej zamyka oczy. – On... zaprosiłam go do środka i... stało się.

Pasja MiłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz