1. Bądź ze mną, aż do końca.

83 8 5
                                    

"Stowarzyszenie Pięciu Gwiazd to instytucja, do której może dołączyć każdy. Jest ona przeznaczona jednak, dla osób które w ostatnim czasie doświadczyły dużej zmiany w swoim życiu. Każdej dodanej osobie przydzielany jest specjalny "Słuchacz". Jego zadaniem jest pomoc członkowi instytutu, oraz wysłuchanie go. "Słuchaczem" może zostać każdy człowiek, który ma choć trochę współczucia do drugiej osoby."

Słowa które Simone przeczytała na kartce wielkiego budynku, znała już niemalże na pamięć. Od dobrych kilku tygodni zastanawiała się, czy dołączyć do "Stowarzyszenia Pięciu Gwiazd'. Samobójstwo najlepszej przyjaciółki bardzo ją dobiło. Miała tą świadomość, że mogła zauważyć jej cięcia wcześniej, że na pewno jakoś mogłaby ją uratować.

Starając się nie myśleć o tej przykrej sytuacji, blondynka nacisnęła ładnie wykonaną, mosiężną klamkę drewnianych drzwi i weszła do środka. Korytarz, a raczej poczekalnia, była utrzymana w jasnoniebieskim kolorze, z akcentem szarości w postaci mebli. Wywierało to uczucie spokoju w ludziach, którzy tu przychodzili. Dziewczyna podeszła do biurka, przy którym siedziała młoda brunetka, z ciepłym wyrazem twarzy, przez cały czas naciskając przyciski na klawiaturze komputera.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - zapytała, zwracając się w stronę Simone.

- Nazywam się Simone Willows. Tydzień temu złożyłam podanie o dołączenie do organizacji i kazano mi przyjść tutaj, właśnie dzisiaj. - odpowiedziała spokojnie.

- Poczekaj, już sprawdzę twoje dane... - westchnęła kobieta, po czym znów zapatrzyła się w ekran komputera.

- Proszę skierować się do sali 3B, znajdującej się na pierwszym piętrze. - rzekła.

- Życzę miłego dnia! - dodała jeszcze, gdy Simone zaczęła odchodzić.

Gdydziewczyna znajdowała się przy wskazanej przez recepcjonistkę sali, chwilę zastanawiała się, czy na pewno chce to zrobić. W końcu, powierzanie wszystkich tajemnic pierwszej lepszej osobie, będzie dla niej trudne. W formularzu może i były pytania o zainteresowania, dzięki którym "Słuchacz" miał być dopasowany, ale blondynka nie wiedziała, czy można temu wierzyć.

Chcąc jak najszybciej przejść do części, gdzie opowiada o swoich uczuciach, szybkim ruchem otworzyła drzwi. Jej oczom okazało się pomieszczenie z telewizorem, niebieską sofą oraz szarym biurkiem z czarnym krzesłem. Pokój mógłby wydawać się bardzo pusty, gdyby nie był dodatkowo wypełniony dużą ilością roślin i obrazów.

Przy biurku dziewczyna zobaczyła sylwetkę młodego chłopaka, w jej wieku. Kiedy się odwrócił, miała okazję dokładniej mu się przyjrzeć. Miał brązowe włosy postawione do góry, szare oczy, trochę jaśniejsze od tęczówek Simone, oraz wyeksponowane kości policzkowe. Posiadał wadę wzroku, co można było wywnioskować, przez szare okulary, które nosił. Ubrany był w czarny t-shirt z białym napisem "NEVER GIVE UP" oraz dżinsy. Od razu kiedy zobaczył dziewczynę, podszedł do niej i podał rękę na powitanie.

- Cześć, ty jesteś Simone, prawda? Ja nazywam się Matthew Hamington. - chłopakowi przez cały czas nie schodził uśmiech z twarzy, za to Simone, jako bardzo nieśmiała osoba, przez cały czas uciekała wzrokiem na bok.

- Jak już pewnie wiesz, to jest nasze pierwsze spotkanie, w którym mam poznać twoją... "przypadłość" - westchnął siadając na sofie.

- Nie użyłabym tutaj słowa "przypadłość". To brzmi tak, jakbym była w jakimś ośrodku dla ludzi chorych psychicznie. - szepnęła, tak jakby bała się, że mógłby na nią nakrzyczeć, lub w jakiś sposób zranić.

- Jeśli chcesz, możesz usiąść obok mnie. Rozumiem, jak brzmi w tym kontekście słowo "przypadłość", więc może nazwijmy to... jedną z pięciu gwiazd. Tutaj i teraz, liczy się tylko to, co masz zamiar mi powiedzieć. - zapewnia ją.

Simone niepewnie usiadła na sofie, jednak na samym brzegu. To zrozumiałe, że nie umiała jeszcze zaufać nieznajomemu człowiekowi. Można powiedzieć, że to hipokryzja, bo jednak ma wyjawić mu wszystko co ją trapi, ale musicie uwierzyć na słowo, że nie jest to takim jak się wydaję.

- Sama nie wiem od czego mam zacząć... razem z Melanie poznałyśmy się na portalu społecznościowym, a raczej grze "Polaris". Polegała ona na zdobywaniu jak największej ilości serduszek dla swojej wirtualnej duszy, którzy przekazywali ci inni użytkownicy. Żeby jakiś użytkownik przekazał ci serduszko, musieliście napisać do siebie na czacie chociaż raz. Dopiero wtedy możesz je przyjąć. Razem z Mel napisałyśmy do siebie, rzecz jasna w sprawie waluty, jaką posługiwało się w grze. Wtedy spojrzałam na jej profil, bo musisz wiedzieć, że na profilu da się tworzyć własne opisy siebie, oraz własne avatary. W każdym razie, okazało się, że i ja i Melanie interesujemy się grafiką komputerową. Zaczęłyśmy wymieniać się poradami, aż po roku znajomości i kilku rozmowach na Skype, postanowiłyśmy się spotkać. Pamiętam ten dzień... było tak cudownie... - opowiadała smętnie dziewczyna. Kiedy doszła do tematu spotkania, z jej oczu zaczęły cieknąć pojedyncze łzy.

- Potem widywałyśmy się regularnie co miesiąc, aż do lipca... godzinę przed spotkaniem w kawiarni "West" napisała do mnie... napisała... - Simone zaczęła ciężko oddychać, już całe oczy wypełniały jej łzy.

- Napisała, że nie może dłużej wytrzymać swojego ojca, że nie może dalej tak żyć, po czym wysłała mi zdjęcie... zdjęcie z pętlą zrobioną ze sznura z podpisem "Przez przypadek się urodziłam, ale umrę z własnej woli" ... potem już były tylko moje łzy i krzyki... mogłam temu zapobiec, mogłam zauważyć blizny... mogłam jej pomóc... - skończyła opierając się o kanapę, po czym wzięła jedną z poduszek i przyłożyła do twarzy.

Kiedy po krótkiej chwili odsłoniła twarz, popatrzyła na Matt'a. Chłopak miał przeszklone oczy, co chwila chował twarz w dłoniach. Było widać, że historia Simone go poruszyła. Kiedy zauważył, że dziewczyna się w niego wpatruje, od razu przetarł twarz i uśmiechnął się do niej.

- Słuchaj... rozumiem, jak bolesna może być strata kogoś bliskiego. Melanie na pewno była wspaniałą osobą, ale w pewnym momencie po prostu... musiała pęknąć w niej ta pozostała jeszcze cząsteczka zdrowego rozsądku. Możliwe, że przed tym straszliwym zdarzeniem zażywała jakieś narkotyki. Pewien mądry człowiek powiedział mi kiedyś: "Ludzie odchodzą, nie po to, żeby za nimi iść". Posłuchaj się jego rady. Musisz się podnieść i iść dal...

- Łatwo ci mówić! To nie ty byłeś świadkiem samobójstwa, z którym nic nie mogłeś zrobić! To nie ty zostałeś z tym wszystkim sam! - przerwała mu krzycząc.

- Masz rodzinę, masz organizację. Jestem tu właśnie po to, żeby ci z tym pomóc. - odppowiada spokojnie chłopak.

- Moi rodzice, wielcy pisarze mają mnie gdzieś. Ty miałeś już tysiąc przypadków takich jak ja... - Simone nadal nie przestaje płakać.

- Jesteś pierwszą, którą mi przydzielili. Poza tym, to nie jest jakieś śledztwo... moim zadaniem jest być twoim przyjacielem. - Matthew próbuje uspokoić siebie i swoją podopieczną.

- "Zadaniem"! Jestem tylko pustą kartą w... - dziewczynie przerywa dźwięk timera nastawionego na pół godziny. Jej sesja z Mattem się skończyła.

- Słuchaj... te spotkania są o wiele za krótkie. Co powiesz na to, żebyśmy widywali się poza sesjami, na luźne rozmowy, a tutaj rozmawiali o twoich problemach? - proponuje.

- Uh... Dobry pomysł. Dziękuję za wysłuchanie i... przepraszam za krzyki. Dać ci mój numer telefonu? - pyta jeszcze na odchodne.

- Nie ma potrzeby, mam go w bazie danych. Do zobaczenia - oboje się pożegnali.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

A więc, jak podobał wam się pierwszy rozdział? Polubiliście Simone? Czekajcie na dalsze części <3

Stowarzyszenie Pięciu Gwiazd &lt;ZAKOŃCZONE&gt;Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz