12. To niedorzeczne!

7 3 0
                                    

Minęło już dwadzieścia minut, a Simone nadal nie mogła poukładać sobie w głowie tego co usłyszała. Dowiedziała się właśnie, dlaczego jej najlepsza przyjaciółka popełniła samobójstwo... może, gdyby dostrzegła te wszystkie znaki, to, że taka ładna brunetka jak ona nie miała chłopaka, może zrozumiałaby dlaczego to wszystko tak się skończyło? Chcc podzieli się swoimi myślami z jakąś osobą, wzięła swój telefon i wybrała numer Matta. Miała nadzieję, że tym razem chłopak naprawdę jej wysłucha.

- Halo? - usłyszała jego głos.

- Matt, musimy się spotkać. - powiedziała prosto z mostu.

- Simone, mówiłem ci już. Spotkamy się najwcześniej na terapii. Naprawdę jestem teraz zajęty. - odpowiedział, trochę zdenerwowany na dziewczynę.

- Przestań mnie spławiać! Mówiłeś, że zawsze będę mogła z tobą o tym porozmawiać, a teraz, każdy mój kolejny telefon jest... - blondynka nie słyszc nawet najmniejszego szumu, spojrzała na ekran. Matt się rozłączył.

Teraz nawet on jest przeciwko niej?
Uznawała to za niedorzeczne, przecież miał być przy niej w każdej sytuacji. Złamał obietnicę którą jej złożył... każdy tak zrobił. Dziewczyna sama nie wiedziała co ma teraz zrobić. Dowiedziała się bardzo ciekawej rzeczy dotyczącej samobójstwa jej najlepszej przyjaciółki, a tymczasem nie może jej nawet nikomu wyznać. Nie chciała rozmawiać o tak ważnej dla niej sytuacji z rodzicami. Właśnie w takich chwilach żałowała, że jest jedynaczką. Gdyby miała starsze rodzeństwo, na pewno byłoby jej łatwiej przez to przejść. Może dlatego tak dobrze dogadywała się z Mattem? Był dla niej kimś w rodzaju brata, a teraz nawet nie miał czasu z nią porozmawiać...

Po chwili rozmyślania, Simone zgłodniała. Zeszła na dół, i zrobiła sobie kilka kanapek z ogórkiem. Kiedy jadła je w kuchni, jej matka właśnie weszła do pomieszczenia. Widząc spuchniętą od płaczu twarz córki, usiadła obok niej.

- Co się dzieje? Wiedz, że zawsze możesz na nas liczyć. - uśmiechnęła się.

- Wyrzucanie mnie z domu jest na to najlepszym dowodem. - zaśmiała się sarkastycznie.

- Słuchaj... dla mnie zawsze będziesz tą dziewięcioletnią uśmiechniętą dziewczynką, marzącą o zostaniu weterynarzem w przyszłości. Od dziecka chciałaś pomagać zwierzętom...

- Co to ma do rzeczy? - wzięła kolejny kęs kromki.

- Ja... ja po prostu chcę, żebyś wiedziała jak bardzo z tatą cię kochamy. Zostań w domu tak długo jak chcesz, powiedz mi tylko, dlaczego płakałaś. - objęła córkę ramieniem.

- On też mnie zostawił. - szepnęła kładąc głowę przy szyi matki.

- Kto? - zapytała.

Nawet nie wiedziała jak dużo smutku przyspożyła tym Simone.

- Matt, ktoś kto miał być przy mnie przez te trzy miesiące. On najzwyczajniej w świecie po prostu mnie zostawił. Mamo, co mam zrobić? - szlochała.

- Skoro cię zostawił bez słowa, to znaczy, że nie był ciebie wart. Córciu, znaliście się tylko tydzień. To nie jest dużo czasu, nie martw się. Idziesz teraz do nowej klasy, poznasz nowe osoby...

- Ja nie chcę nowej osoby! - krzyknęła.

- Nie chcę przyjaciół, nie chcę nowych rzeczy, nie chcę żadnych zmian! Potrzebuję tylko żyjącej i oddychającej Mel... - płakała.

- Melanie cię kochała, okej? Na pewno nie było to dla niej łatwe, zostawić to wszystko za sobą. Przyda ci się jakaś koleżanka, z którą będziesz mogła zapomnieć o dawnych ranach. - stwierdziła.

- Dziękuję ci. - Simone uśmiechnęła się do matki.

Umyła swój talerz po jedzeniu i wróciła do swojego pokoju. Dopiero teraz zorientowała się, jak bardzo zaniedbała swoje małe lokum. Szybko więc posprzątała w pomieszczeniu, aż było tam w miarę czysto. Włączyła swoją ulubioną playlistę na Deezerze i położyła się na łóżku. Wymyślała wiele niestworzonych śmiesznych historyjek, a jej samopoczucie się trochę poprawiło.

Niestety, czar prysł, kiedy na jej telefon przyszła wiadomość od Matthew. Niechętnie sprawdziła jej treść.

"Musimy się spotkać, teraz. Przyjdź nad jezioro"

Przeczytała na ekranie. Sama nie wiedziała, czy chce tam iść. Skoro Matt nawet nie chciał z nią porozmawiać, to czemu ona miałaby to robić? Dziewczyna jednak się przełamała i stwierdziła, że nie może go tak po prostu zostawić. Powiadomiła matkę, że tam jedzie, i zadzwoniła po taksówkę.

Minęło pół godziny, i była już na miejscu. Trudno było nie zauważyć bruneta siedzącego na trawie. Od razu po zapłaceniu odpowiedniej sumy do niego podeszła i usiadła obok.

- Co się dzieje? - zapytała.

Kiedy Matt się do niej odwrócił, zamurowało ją. Twarz miał całą czerwoną od łez, które nadal lały się strumieniami z jego oczu.

- Matt... - szepnęła, bo nie wiedziała co więcej miałaby zrobić.

- Nie wiem czemu to do ciebie napisałem... może dlatego, że nie mam już nikogo innego? - zaśmiał się smutno.

- Zawsze masz jeszcze Zoey, pamiętasz? - przypomniała mu.

Nie wiedziała jeszcze jak bardzo go tym zraniła.

- Właśnie o to chodzi... jutro już jej tu nie będzie. - położył głowę na ramieniu blondynki.

- Nie chcę znać szczegółów. - wyszeptała mu do ucha i złapała go za rękę.

Popatrzył jej w oczy błagałnie, pełny wyrzutów sumienia i smutku.

- Przepraszam, że nie chciałem z tobą rozmawiać... po prostu.... ona powiedziała mi, że jutro wylatuje do Waszyngtonnu. Powiedziałem, że ja i tak będę ją kochać, ale... ona nie chciała mnie słuchać. Nie chce związku na odległość... nie rozumiem tego wszystkiego. Wiem, że sama masz teraz tysiąc innych rzeczy na głowie, i że to ja powinienem ci pomagać, ale...

- Nie musisz się tłumaczyć... po prostu tu siedź. - przerwała mu.

Siedzieli więc razem, wpatrując się w wodę. Oboje poczuli się wtedy bezpiecznie, a troski gdzieś odeszły. Znów byli jak dzieci, cieszące się chociażby najmniejszym promykiem słońca.

- Wiesz co ktoś mądry mi kiedyś powiedział? - szepnęła do niego, a on tylko potrząsnął głową.

- "Ludzie nie odchodzą po to, żebyśmy za nimi szli" - zacytowała go.

- Zastosuj się do własnych rad. - dodała z uśmiechem na twarzy.

- A wiesz co ten ktoś teraz zrobi? - chłopak nabrał do rąk trochę wody, po czym ochlapał Simone.

Oboje zaczęli się śmiać i ochlapywać wodą. Chcieli chociaż raz zapomnieć o świecie który ich otaczał, poczuć się naprawdę szczęśliwi.

- Nie wiem co bym bez ciebie zrobił. - powiedział łapiąc ją za rękę.

- Najprawdopodobniej, byłoby ci o wiele lepiej... - nagle wesoła atmosfera gdzieś się ulotniła.

- Wiesz, to w sumie przeze mnie miałeś problemy z Zoey. - stwierdziła odpychając jego dłoń.

- Wcale nie! Nie obwiniaj się o to, bo to naprawdę nie twoja wina. Zoey wyjeżdża ze swoim bratem, bo jej rodzina boi się... tego faceta który ją porwał. - skłamał.

- Przestań, gdyby tak było, nie płakałbyś mi w słuchawkę. Jeśli naprawdę mamy być przyjaciółmi, to musisz mówić mi tylko i wyłcznie prawdę.

- Nie jesteśmy przyjaciółmi, znamy się dopiero tydzień. - popatrzył na Simone, nie wiedząc jak delikatny temat poruszył.

- W takim razie, kim dla siebie jesteśmy? - zapytała zaciekawiona.

Stowarzyszenie Pięciu Gwiazd <ZAKOŃCZONE>Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz