21. Mamy jeszcze dużo czasu

8 2 0
                                    

Simone stała przed lustrem przyglądając się swojemu odbiciu. Jej włosy miały piękny, intensywny czerwony kolor.

- Są piękne Ian... - powiedziała do chłopaka stojącego za nią.

Położył jej rękę ns ramię, a drugą odgarnął włosy na bok tak samo jak robiła to jej matka. Mogła poczuć jego ciepły oddech na szyi.

- Ian, nie sądzę, że to jest dobry pomysł... Nie znamy się nawet dzień. - stwierdziła.

- Chcę po prostu siąść z tobą na kanapie pod kocem i obejrzeć film. Mamy wiele czasu na poznanie się. - uśmiechnął się.

- Co chcesz obejrzeć? - zapytała, odwracając się tak, by patrzeć mu w oczy.

- Znajdźmy najgłupszy film jaki mam na płycie. - zaśmiał się i razem poszli do salonu.

Pomieszczenie miało fiołkowe ściany i tak samo jak w przypadku pokoju Iana, podłoga była wykonana z jasnego drewna. Kanapa tak samo jak stolik do kawy i szafka były białe. Telewizor był nieduży, ale to nadawało pokoju przytulnego klimatu. Nad nim, na półce leżało kilkanaście płyt CD z filmami.

Wzięli losową płytę i włożyli ją do odtwarzacza. Ian nie był dobrym kucharzem, więc po prostu zaparzył malinową herbatę. Oboje usiedli pod niebieskim kocem i wrzucili się w wir oglądania.

***

Simone powoli otworzyła oczy. Przetarła je nadgarstkami i przeraziła się. Nie miała pojęcia gdzie jest. Dopiero po chwili zauważyła, niebieski koc którym była przykryta i Iana leżącego obok. Pośpiesznie wzięła telefon do ręki. Dwanaście nieodebranych połączeń od ojca. Zdenerwowana szybko wybrała numer z kontaktów, jednak jak na złość, pieniądze na koncie się skończyły. Nie miała nawet jak zadzwonić po taksówkę. Zaczęła potrząsać Ianem, aż ten się obudził.

- Simone? Co ty tu robisz? - zapytał zaspany.

- Czemu nic nie pamiętam!? - krzyknęła ze złością.

Nie chciała tego, ale nie umiała opanować ogarniającego ją gniewu.

- Żartujesz sobie!? Simone, nigdy niczego bym ci nie zrobił... - powiedział z pełnym spokojem.

- Skąd mam to wiedzieć!? Wiedziałam, że nie powinnam się na to zgadzać... dlaczego tak łatwo ci zaufałam... - zdenerwowała się

- Spokojnie, po prostu weź głęboki oddech. Już ci mówiłem, nie chcę cię skrzywdzić. - czerwonowłosa schowała twarz w dłoniach.

- Która godzina? - szepnęła, a chłopak podniósł jej telefon ze stolika.

- Ósma dwadzieścia pięć. - odpowiedział jej po chwili.

- Musimy iść do szkoły. Jeśli chcesz, możesz zadzwonić do taty z mojej komórki. - dodał.

- Jasne... - powiedziała, po czym wstała i poszła do łazienki.

Musiała przyznać, że nowy kolor włosów naprawdę się jej spodobał. Niestety, była w złym stanie. Poranny oddech był okropny. Niezmyty makijaż z poprzedniego dnia cały się rozmazał, a włosy były rozczochrane.

Wzięła do ręki kawałek papieru toaletowego i namoczyła go wodą. Przykładała go do twarzy i zmywała każdą najmniejszą plamę. Razem z brudem, znikał strach, a wracał zdrowy rozsądek. Przecież gdyby Ian miał złe intencje, od razu coś by jej zrobił. A może się myliła? Jak zwykle, nie była czegoś pewna.

- Co chcesz zjeść na śniadanie? - zapytał z kuchni obok.

- Nie będę nic jadła. - odpowiedziała, choć głód jej doskwierał. Wczoraj do herbaty zjadła tylko jedną kanapkę z ogórkiem.

- Mamy jeszcze trochę czasu, pojedziemy moim samocho... - chłopak przerwał, słysząc dzwonek telefonu Simone.

Dziewczyna wybiegła z łazienki, weszła do salonu i od razu odebrała komórkę.

- Simone? Gdzie ty do cholery jesteś!? - usłyszała gniewny głos swojego ojca.

- Ja ci to wszystko wytłumaczę... to wszystko nie jest takie jak się wydaje...

- Po szkole masz wrócić od razu do domu, a tam sobie porozmawiamy! - mężczyzna się rozłączył.

Rozumiała jego złość, ale i tak było jej przykro. Nie chciała, żeby to wszystko skończyło się w taki sposób.

- Przyjdziesz tu na chwilę? - Ian nadal stał w kuchni przygotowując posiłek.

- Jasne. - dziewczyna ruszyła do kuchni.

Po chwili stała w czarnym pomieszczeniu. Idealnie białe blaty i lodówka stały obok siebie, a nad nimi wisiały szafki tego samego koloru. Na drugim końcu pokoju stał drewniany stół z krzesłami obitymi na szaro, tak samo jak dywan pod nimi.

Na jednym z blatów stała miska, a obok niej mleko.

- W szafce znajdziesz płatki. - powiedział, a sam wziął swój talerz z kanapkami z serem i położył go na stole.

- Nie musiałeś... - uśmiechnęła się i wyjęła płatki kukurydziane, po czym wsypała je do miski i zalała mlekiem.

- Musisz coś jeść. Swoją drogą, myślisz, że twój tata nie będzie zły za nowy kolor włosów? - zapytał, kiedy siadała naprzeciwko.

- Za miesiąc będę już pełnoletnia. Poza tym, zawsze powtarzał mi, żeby nie oceniać człowieka po wyglądzie, więc czemu miałby to robić? - bawiła się łyżką w misce.

- Rodzice lubią być hipokrytami... - uśmiech zszedł z jego twarzy.

- Właśnie, czemu twoich jeszczenie ma?

- Nie mam pojęcia. - odparł i odwrócił wzrok na okno.

- Simone, nie wiem dlaczego się tak zachowujesz, ale musisz przestać. - dodał po chwili, nadal nie patrząc jej w oczy.

- O co ci chodzi? - mimo, że domyślała się o czym mówił, nie chciała, żeby to było TO.

- Nie udawaj. Widziałem cię pierwszego dnia, kiedy wybiegłaś ze szkoły. Nieopoki mnie to. - powiedział.

- Już wszystko jest okej, porozmawiałam z tą osobą, przez którą rzuciłam komórką. - skłamała.

Rozmowa z Matthew nie pomogła jej ani trochę. Nie chodziło tu o niego.

- Wiem, że kłamiesz. - popatrzył na jej palce.

- Cholera... - szepnęła sama do siebie.

- Jeśli potrzebujesz pomocy, nie wahaj się o nią prosić. Nikt nie zostawi cię w tym samej. - na te słowa, zaśmiała się smutno.

- Teraz ty się mylisz. Matthew mnie zostawił, a Steve nie chciał mi pomóc. To była tylko gra, żeby miał się kim pobawić. - łzy mimowolnie zaczęły spływać jej po policzkach.

- Ale ja nie pozwolę się wykorzystywać. Nie chcę znów cierpieć uzależniając się od jednej osoby. Właśnie dlatego... będę sama do końca życia. - wstała od stołu i po prostu wyszła z domu.

Ian nie zatrzymywał jej, ale nie miala pojęcia dlaczego. W sumie, wolała, żeby uważał ją za idiotkę, niż nadal próbował jej pomóc. Matthew i Melanie pokazali jej, że nie powinna mieć przyjaciół. Wszystkie jej znajomości tylko przysparzały jej niepotrzebnego cierpienia.

Postanowiła, od dzisiaj będzie liczyć tyllo na siebie.

Stowarzyszenie Pięciu Gwiazd <ZAKOŃCZONE>Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz