13. Oczekiwałam od ciebie więcej

7 3 0
                                    

Matt sam nie wiedząc co odpowiedzieć, milczał wpatrując się w swoje odbicie. Sam zastanawiał się nad tym, kim dla siebie są. Najprościej byłoby powiedzieć, że jest tylko "słuchaczem", lecz byłoby to kłamstwo. Przez tydzień oboje bardzo wiele się o sobie dowiedzieli, otworzyli się. Nie można ich nazwać ani znajomymi, ani przyjaciółmi... w takim razie jaka więź ich łączy?

- Zadałam ci pytanie. - pomachała mu ręką przed twarzą.

- Nie wiem jak mam na nie odpowiedzieć. - stwierdził patrząc w jej szare oczy.

- W takim razie, jak mamy normalnie ze sobą rozmawiać? Sam rozumiesz, że to nie komfortowe. Nie wiemy jak wiele możemy sobie powierzyć... - wzruszyła ramionami.

- Nie masz do mnie zaufania? - zapytał chłopak.

- Trudno mi jest mieć zaufanie do osoby, którą znam tydzień. To tak jakbym wygadała się jakiemukolwiek przypadkowemu przechodniowi. - stwierdziła.

- Ja nie jestem przypadkowym przechodniem. - powiedział.

- Nie, ty jesteś wybranym przechodniem. - zaśmiała się.

- Wiesz jak miło jest patrzeć kiedy się uśmiechasz? Kiedy jesteś szczęśliwa, robi mi się ciepło na sercu. - kąciki jego ust wygięły się lekko w górę.

- Szkoda, że to ostatni raz kiedy je widzę. - wymamrotał.

- Co mówiłeś? - blondynka się zaniepokoiła.

- Nic... - odpowiedział szybko.

- Po prostu to powtórz. - zaczęła naciskać.

- Nic ważnego... - upierał się.

- Skoro nie jesteś ze mną szczery, ja też przestanę. - uśmiech momentalnie zniknął z twarzy Simone.

Dziewczyna wstała z ziemi i chciała pobiec w stronę jezdni, jak najdalej od niego, lecz szarpnął ją za rękę. Odwróciła się na pięcie i popatrzyła na niego wystraszona.

- Nie możesz po prostu odchodzić, kiedy coś nie dzieje się po twojej myśli. - jego usta są aż za blisko jej ucha.

- Mam dość, okej? Jeśli mam ci zaufać, ty musisz zaufać mnie. Bez tego nie będę w stanie normalnie z tobą rozmawiać. - wytłumaczyła.

- Tyle, że ja nic do ciebie nie powiedziałem! - krzyknął.

- Przed chwilą, twierdziłeś, że coś powiedziałeś, ale nie było to ważne. Jesteś kłamcą, Matt. - wyrwała z jego dłoni swój rękaw i pobiegła na chodnik.

Tym razem nie była smutna, lecz wściekła. Chciała zadzwonić po taksówkę, ale jei telefon się rozładował. Nie wiedziała co ma robić, więc po prostu rozsiadła się na chodniku i schowała twarz w dłonie.

- Wszystko dobrze? - usłyszała nad sobą.

Popatrzyła na chłopaka stojącego przed nią. Miał czarne włosy, a jego oczy... miały dwa kolory. Jedna tęczówka niebieska, a druga zielona. Delikatny uśmiech na jego twarzy uspokajał blondynkę. Nosił koszulę w czarno-czerwoną kratę, jasne dżinsy oraz zwykłe czarne trampki.

- Jasne... - skłamała, nadal się w niego wpatrując.

- Widzę, że coś się się dzieje. - uśmiechnął się i usiadł obok niej.

Przerażona dziewczyna szybko podniosła się z chodnika.

- Przepraszam, ale muszę iść... - zaczęła się oddalać.

- Simone, czekaj! - kiedy usłyszała swoje imię, ponownie się do niego odwróciła.

- Skąd wiesz jak mam na imię? - zapytała, choć w myślach układała już najgorsze scenariusze.

- Znamy się przez trzy lata, jak mógłbym nie pamiętać? - blondynka uniosła jedną brew w górę.

- Widzę cię pierwszy raz, naprawdę nie wiem kim jesteś. - stwierdziła.

- Steve Torrens... mogłaś mnie nie poznać, bo przez wakacje dużo się zmieniłem. - powiedział, podchodząc bliżej.

- Steve? Nie mogę uwierzyć, że to naprawdę ty! - uśmiechnęła się.

- Cóż, kiedy wyjechałem na lato do Waszyngtonu, poznałem wiele ciekawych ludzi, a moje poglądy na świat się zmieniły. Nie jestem już tym samym chłopcem siedzącym ze słuchawkami na każdej przerwie... - zaśmiał się, przypominając sobie tamten rok szkolny.

- Ty za to prawie w ogóle się nie zmieniłaś... - popatrzył na jej platynowe blond włosy i przypomniał sobie jak niegdyś pachniały brzoskwinią.

- Wiesz, te wakacje dla wszystkich były chyba dość... inne. - stwierdziła, próbując nie poruszać trudnego dla niej tematu.

- Wiesz, nadal słucham Negative influence, a wiem, że w następną sobotę mają koncert w Colorado Springs. Chciałem cię zapytać, czy ze mną nie pójdziesz, bo kupiłem dwa bilety...

- Czekaj... - przerwała mu.

- Nie wiedziałeś przecież, że się ze mną spotkasz. Czemu masz dwa bilety? - zapytała podejrzliwie.

- Miałem tam iść z Maryse, ale okazało się, że musi jechać do ojca, który jest teraz w Walii... długa historia. Kiedy cię zobaczyłem, stwierdziłem, że fajnie byłoby nam pojechać tam razem. - uśmiechnął się ponownie.

- Nie wiem czy będę wtedy mogła... napiszę do ciebie, wtedy się ugadamy. - powiedziała.

- Swoją drogą, to śmieszne, że zacząłeś przyjaźnić się z Maryse. Pamiętam jak dwa lata temu robiliśmy jej kawały. - zaśmiała się.

- Okazało się, że tak naprawdę jest miłą dziewczyną. Dużo rozmawialiśmy w te wakacje... tak w ogóle, nie potrzebna ci przypadkiem podwózka? - zapytał.

- W sumie... to tak. Nadal wiesz gdzie mieszkam, prawda? - wpatrywała się w jedną z jego tęczówek.

- Jasne, mam samochód na parkingu przy szpitalu. - zanim dziewczyna się odwróciła, spojrzała jeszcze raz na miejsce w którym siedziała z Mattem.

Jego sylwetka wyróżniała się na tle jeziora. Mimo, że nie widziała jego twarzy, zrobiło jej się przykro. Zaczęła na niego krzyczeć tak naprawdę bez żadnego powodu. Czuła, że powinna go przeprosić.

- Poczekaj tu chwilę, zaraz przyjdę. - poprosiła Steve'a, po czym podbiegła w stronę gdzie siedział Matt, ale było już za późno. Chłopak wstał i odszedł w drugą stronę.

- Już nieważne... - szepnęła, po czym oboje skierowali się na parking przy szpitalu.

Po dojechaniu do domu, Simone zabrała od chłopaka kartkę z jego numerem telefonu, na wszelki wypadek, gdyby jednak wcześniej go nie zapisała. Dziewczyna ostrożnie otworzyła drzwi, bojąc się, że rodzice mogą już spać. Dopiero teraz zorientowała się, że jest już za późno na powrót do domu.

- Gdzie ty byłaś!? - krzyknął jej ojciec, kiedy przekroczyła próg domu. Za nim stała matka dziewczyny, z o wiele łagodniejszym wyrazem twarzy.

- Wiem, że powinnam wrócić wcześniej, albo choć zadzwonić, ale mój telefon się wyładował i...

- Nie chodzi mi o to, że nie zadzwoniłaś. Kim jest ten chłopak, z którym przyjechałaś?! - znowu krzyknął.

- To mój znajomy, Steve. Przychodził tu już kilka razy, pamiętacie?

- Pamiętamy i właśnie o to chodzi! Od samego początku nie podobało mi się zachowanie tego czło...

- Co on ci zrobił?! - teraz to blondynka się zdenerwowała.

- Zawsze był jakiś taki... nieobecny. Teraz za to wracasz z nim o tak późnej porze do domu, jak mam się nie martwić?

- Tobie nie podoba się żaden chłopak którego znam. - powiedziała prześmiewczo.

Nie mając ochoty na dalszą rozmowę, pobiegła na górę do swojego pokoju i zamknęła drzwi na klucz. Przebrała się w piżamę, po czym usiadła na łóżku z laptopem. Nałożyła słuchawki i położyła się spać, rozmyślając o nadchodzącym koncercie.

Stowarzyszenie Pięciu Gwiazd <ZAKOŃCZONE>Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz