Rozdział 2

27 2 0
                                    

Obudził mnie charakterystyczny dźwięk mojego budzika. Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek. Siódma rano. "Jeszcze dziesięć minut...", pomyślałam. Chwila! Zerwałam się z łóżka i podbiegłam do kalendarza. Trzydziesty pierwszy sierpnia! Dzisiaj jedziemy do nowej szkoły! Pośpiesznie założyłam naszykowane już wczoraj ciuchy i zeszłam na śniadanie.
-Ooo, nasza córka już wstała! - rzuciła mama na powitanie.
-Cześć - odpowiedziałam. - O której wyjeżdżamy? - spytałam od razu.
-Jak zjemy śniadanie. Jesteś spakowana?
-Tak, wczoraj się pakowałam.
-Dobrze - skończyła rozmowę i położyła przede mną talerz z tostami. Mniam! Zjadłam tosty w mgnieniu oka.
-Idę na górę po rzeczy! - zawołałam do rodziców i skierowałam się na schody. Chwyciłam torby i walizki. Zostawiłam wszystko w przedpokoju. Zerknęłam na zegar. Siódma trzydzieści. Najwyższa pora zapakować konia do trailerki. Wyszłam z domu, zmierzając w kierunku stajni. Silver Star wychylił głowę nad boksem i zarżał na powitanie.
-Hej, mały - odpowiedziałam. -Jedziemy dzisiaj w nowe miejsce, wiesz? Czekają nas prawie trzy godziny drogi, ale damy radę. Zgadzasz się?
Gadając w kółko zabrałam się do czyszczenia pupila. Kiedy skończyłam, poszłam po sprzęt. Zabrałam rząd i włożyłam do bagażnika. Po drodze spotkałam rodziców.
-Wyczyściłaś Sylwka? - spytała mnie mama.
-Tak. Jego sprzęt jest już w bagażniku.
-W takim razie idź po niego, zapakujemy go i jedziemy.
-Okej.
Wzięłam uwiąz i udałam się po wierzchowca. Wyprowadziłam Sylwka ze stajni, po czym zaprowadziłam do trailerki. Wszedł bez problemu. Tata zamknął rampę. Szybko weszłam do samochodu. Zaraz dołączyła do nas mama. Nie mogłam się doczekać, aż znowu zobaczę Arystokratę. Mój koń przyjechał do Akademii już tydzień temu, ponieważ nie mogliśmy zabrać ze sobą dwóch koni jednocześnie. Oparłam głowę na ręce. Czekała mnie długa podróż.

Akademia Skrzydlatej Rywalizacji Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz