Calum obudził się rano w nowym łóżku. Można powiedzieć, że jego sen należał do jednych z udanych i świetnie wyspał się. Może to sprawa bardzo miękkiego materaca? Wygramolił się z kołdry, założył tank top o wiśniowym kolorze oraz czarne rurki. Nieuczesany zszedł na dół, a jego mama czekała już na niego w kuchni. Zajął szybko miejsce przy stole na przeciwko niej.
- Jak ci się spało synku? - zapytała z zaciekawieniem.
- Super, nawet bardzo dobrze. - odpowiedział ucieszony.
- Nie chciałbyś czegoś zjeść? - spytała, podchodząc do blatu kuchennego.
- Może być kanapka z serem. - poprosił.
Gdy jedzenie było gotowe rodzicielka podała mu je, następnie usiadła i oznajmiła:
- Pomożesz mi dziś z jedną rzeczą.
- Jaką? - Cal popatrzył na nią z zainteresowaniem i dopytał.
- Przyjeżdża jutro twoja ciocia. Powinieneś cieszyć się, bo nie widziałeś jej z dziesięć lat.
- Okej, ale gdzie jest najbliższy sklep? - sypał pytaniami dalej, kończąc jeść kanapkę.
- Na ulicy Kruszyńskiej, przejeżdżaliśmy tamtędy. Pamiętasz? Mam nadzieję, że dasz sobie radę. - twierdziła, słodząc w tym samym czasie herbatę.
- To pójdę teraz, nie będę marnował zbędnego czasu. - wzruszył ramionami, odstawiając krzesło w odpowiednie miejsce i powędrował ku łazience, która znajdowała się niedaleko sypialni pani Małgorzaty. Wszedł do pomieszczenia i spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Nie wyglądał najlepiej, tak samo jak jego włosy, więc uczesał je trochę grzebieniem. Umył zęby oraz wrócił na górę po pieniądze. Kiedy wszystko było gotowe zszedł na dół i założył na nogi swoje czarne vansy. Teraz już mógł opuścić dom bez problemu. Droga minęła mu błyskawicznie szybko. Za każdym razem obserwował znajduje się na właściwej ulicy. Gdy wszedł do sklepu, skierował się do regału ze słodyczami, chwycił mleczną czekoladę, a potem zapłacił za nią i schował do reklamówki, którą dostał od ekspedientki. Wyszedł, sprawdzając czy nie miał żadnych wiadomości od znajomych. Westchnął, ponieważ zastała go jedna wiadomość od T-mobile. Pewnie muszą się dobrze bawić bez niego, spędzając ten czas razem. Kiedy był już prawie przy furtce swojego domu, usłyszał dźwięk nadjeżdżającej deskorolki. Odwrócił się i zauważył jadącego Luke'a, który ubrany był w czarno białe vansy, rurki i czarny t-shirt. Na głowie miał założoną beanie, co według Caluma wyglądało na nim bardzo uroczo. Brunet na jego widok otrzymał w zamian rumieńce, a w jego brzuchu pojawiły się motylki.
- Hej Calum. - uśmiechnął się do niego.
- H-hej Luke. - jąkał się, a on pojechał dalej.
Zaczerwieniony wszedł do domu, gdzie od razu usłyszał głos swojej mamy.
- Dzisiaj przyjeżdża ciocia Kasia!
- Yyy.. kto? - spytał zdezorientowany.
- To siostra twojego ojca. - Hood posmutniał, jego tata zmarł jakieś 5 lat temu. - Nie znacie się, bo przeprowadzili się do Sydney. Poza tym ma syna w twoim wieku. Poznasz nowego kuzyna! - pisnęła z podekscytowania i powędrowała do kuchni.
Cal zdjął buty, a następnie poszedł podać pani Małgorzacie torebkę z czekoladą i powiedział:
- Mamo, mamy tylko jedną czekoladę. Co z ciocią Kasią i tym kuzynem?
- Mam gdzieś schowane dwie inne. - rzekła.
- O której przyjadą? - zadał pytanie zaciekawiony.