Rozdział 10

45 10 2
                                    

Przed imprezą Cal założył wczoraj kupioną, za pieniądze Luke'a koszulkę i zadowolony podszedł do szafy, by zerknąć na jakieś fajne spodnie. Generalnie nigdy nie przykuwał uwagi do koloru spodni, twierdził, iż czarny to najbardziej neutralny, dlatego ten też wybrał. Ta barwa zazwyczaj również dobrze prezentowała się nawet z każdym rodzajem ubrań. Kiedy wszystko było gotowe, podbiegł do lustra i przejrzał się w nim. Pomyślał sobie, że Hemmings miał rację, t-shirt nieźle do niego pasował, tylko szkoda, że nigdy wcześniej nie miał styczności z muzyką tego zespołu, co okazało się być jego nowym celem, najlepiej zrobi to gdy wróci z imprezy. Szybko w jego myślach znowu pojawił się blondyn, co jeśli on wystroi się na przystojniaka, a Hood będzie przy nim źle wyglądać? Zaprzestając rozmyślaniu sięgnął do szuflady, dobrał ułożone w wianek, bordowe róże, które znalazły się natychmiastowo na jego uczesanych wcześniej włosach. Cofnął się jeszcze kilka metrów, by wyjąć spod biurka szczelnie zapakowany prezent dla Ashtona. Ostatni raz zerknął w stronę lustra oraz przeczesał włosy. Zdecydowanie był już gotowy do wyjścia. W holu założył ulubione vansy, rzucił krótkim będę później mamo i opuścił dom. Przy furtce mógł już rozpoznać chłopaka odzianego w czarną koszulę, która ładnie ukazywała jego ramiona, tego samego koloru jeansach. Oczywiste - był to Luke. Z takiej odległości definitywnie zauważył, że sprawdzał godzinę na telefonie, co jeśli Cal spóźnił się? Na widok chłopaka, na twarzy Caluma ukazał się skryty uśmiech, który wywołał zmarszczki przy jego czekoladowych oczach. Nagle Luke odwrócił się i również odpowiedział szerokim uśmiechem, kiedy brunet przekraczał już furtkę przytulił go na przywitanie, przez co natychmiast poczuł woń zapachu męskich perfum. Calowi zabiło odrobinę szybciej serduszko, bardzo polubił to w jaki sposób przytulał go Hemmings, mimo tego, że był wyższy, potrafił się do niego schylić, a poza tym był jego crushem, więc dosłownie mógłby umrzeć w jego ramionach.

- Gotowy? - odsunęli się od siebie, Luke poczochrał jego włosy.

- Uhm.. Luke, układałem je! - zapiszczał.

- Wybacz, jesteś taki sek.. - zaciął się jakby powiedział za dużo.

- Jaki? - Cal uniósł brwi zaskoczony, czy chodziło mu o seksowny? Nie, pewnie przesłyszał się.

- Śmieszny gdy się wkurzasz. - Hemmo lekko zarumienił się. Brunet natomiast był trochę w szoku, on potrafi w ogóle to robić?

- Huh, Lukey jak źle wyglądam to mogę wrócić się. - popatrzył na dom, może serio coś z nim nie tak?

- Cal co ty wygadujesz? 

- To może pójdę.. - czuł się zagubiony.

- Cally wyglądasz cudownie, o co ci chodzi? - zaśmiał się, a niższemu jakby samoocena lekko podwyższyła swój lvl. 

- Skoro tak mówisz.

- Daj mi tę torbę, nie będziesz się męczył z nią. - jak rzekł, tak zrobił i ruszyli ku domu Ashtona.

- Lukey ilu tam będzie ludzi? Ja nikogo tu nie znam.. - może to dziwne, ale stresował się.

- Jakieś sześćdziesiąt osób. - powiedział. - Ale spokojnie, będziesz ze mną przecież.

- A właśnie, co z Vicem?

- Em... Vic? - zmarszczył brwi, jakby stał się zazdrosny o mulata. Ocean w jego błękitnych oczach wzburzył się, tworząc sztorm. - Myślę, że jest nadal chory.

- To szkoda. - Cal posmutniał.

- Ale ja nie wiem. - wyższy wzruszył ramionami. Znajdowali się już kilka kroków od domu Irwina.

- Lukey...? - popatrzył w jego oczy, nie wydawały się być zadowolone.

- Hm..?

- Może zdjąć ten wianek, bo nie pasuje? - znowu zaczął histeryzować.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 27, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Far Away ★ CakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz