Calum zawitał w swym pokoju jakże przystojnego, ładnie uczesanego, umięśnionego chłopaka, którego szarmancki wygląd przyprawiał go prawie o mdlenie. Rozpoznał go od samego razu.
- Hej Calum, mogę na chwilę? - Ash uniósł brwi w górę.
Miał na sobie zwykły, czarny tank top w raz z flanelową koszulką zawiązaną w pasie.- Jasne, siadaj. - przeczesał palcami farbowaną grzywkę, która odmawiała posłuszeństwa i zajął miejsce obok starszego.
- Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia! - klasnął i uśmiechnął się szczerze.
- Jaką? - popatrzył mu w oczy, ale nie potrafił utrzymać tej perspektywy zbyt długo, bo sam sprawiał wrażenie, że trochę zakochał się, chociaż wiedział, że nie powinien, bo i tak młody perkusista jest zajęty przez jego kuzyna. Krótko mówiąc zaczął minimalnie crushować loczka.
- U mnie impreza urodzinowa, jutro o dziewiętnastej, musisz być! - zachichotał.
- A właśnie, wszystkiego najlepszego Ash. Poza tym wybacz, ale nie mam za bardzo czym cię poczęstować. - uśmiechnął się skromnie.
- Dzięki, ja tylko na chwilę. - również uśmiechnął się - Tak poza tym, nie wiem czy wiesz, ale Luke ma też być, w sumie to oczywiste, on nigdy nie omija żadnej imprezy.
- To.. fajnie? Huh, nie interesuje mnie on. - skłamał mu prosto w twarz i zestresowany zaczął bawić się końcami swojej bluzki, a następnie zarumienił się.
- Cal nawet nie wiesz jak zakochanie wyglądasz, kiedy o nim wspominam. - dalej śmiał się swoim dziewczyńskim głosem, jakby miał się udusić.
- Nieprawda. - złożył ręce, udając, iż obraził się.
- Luke często mówi, że chciałby z tobą chodzić, trzymać za rękę.. - poruszał brwiami.
- Ash przestań kłamać w żywe oczy. - schował różową twarz w dłonie.
- Albo, że jesteś taki piękny i uroczy. - poczochrał włosy młodszego, przez co momentalnie zaczął je układać.
- Ashton, skończ nie ma nic pomiędzy mną a Lukiem. - westchnął rozczarowany.
- Kłamczuszek.
- Huh? - spuścił wzrok i zaczął bawić się swoimi palcami.
- Mógłbym stanąć nawet dwa kilometry od ciebie i stwierdzić, że jesteś zakochany.
Nagle obydwoje usłyszeli dzwonek dochodzący z kieszeni Ashtona. Brązowooki ucieszył się w myślach, nie wiedziałby jak odrzec na kolejne stwierdzenia. Poprawił bandamkę i odebrał, mówiąc:
- Tak, kochanie?
- Ashton, ja wiem i nie okłamuj mnie, jesteś u Caluma z resztą jak zwykle, nic nie obchodzi cię nasz związek, a poza tym to mam wrażenie, że przestajesz mnie już kochać, w kółko tylko Calum z Lukiem to, Luke tamto, mam szczerze, cholernie dosyć. - wypowiedział się na jednym wdechu Michael.
- Ale skarbie, dlaczego tak myślisz? - Irwin złapał się za głowę i pokazał brunetowi w geście, przejeżdżając palcem pod szyją, że już nie żyje.
- No bo cały czas nie zwracasz na mnie uwagi, ignorujesz mnie i czuję się okropnie. - po tych słowach sprawiał wrażenie zdenerwowanego, lecz potrafił zachować równowagę w swoich słowach i rzekł:
- Mikey jesteś dla mnie najważniejszy. Zaraz przyjadę okej? Wszystko sobie wyjaśnimy, co ty na to? - Calum bawił się notorycznie końcami swojego sweterka, trochę wstydził się popatrzeć w oczy loczkowi.