Gdy pojawiło się czarne Kwami, smutną i niezręczną ciszę przerwał jego jazgoczący głosik.
– Jak za to nie dostanę camemberta, to możesz się pożegnać z tym wielkim plakatem Biedronki nad twoim łóżkiem!
Blondyn przeniósł na mnie przerażony wzrok.
Wbrew swojej woli, wybuchłam śmiechem. Nie wiem, co bardziej mnie śmieszyło: fakt, że wielki Adrien Agreste miał nad swoim łóżkiem plakat superbohaterki Biedronki czy jego mina.
Gdy w końcu się uspokoiłam, postanowiłam naprostować tę sytuację.
– Kocie... To znaczy, Adrien. – Szybko poprawiłam swój (raczej zrozumiały) błąd. – Wiesz, jak ja ci ufałam? Zwierzałam ci się, mówiłam o nim, ugh, o tobie. Wiedziałam, że mu tego nie powiesz, w sensie sobie... Znaczy, eh, co? Ja... Równocześnie cię kochałam i nienawidziłam. I to jeszcze nieświadoma tego, że to ta sama osoba... – Nieskoordynowany potok słów wypłynął z moich ust. Cholera. A mogłam trzymać je zamknięte.
Słyszałam, jak wzdychał.
– Dobrze, że dwie najważniejsze dziewczyny w moim życiu to tak naprawdę ta sama osoba – powiedział tak cicho, że ledwo go słyszałam.
Zarumieniłam się, patrząc w jego stronę.
– Naprawdę? – zapytałam cichutko.
Przytaknął nieśmiało.
– Eeeeeeh, ble! – Kwami Czarnego Kota skrzywiło się. Wątpiłam, że w ogóle nas słuchał.
– Plagg, siedź cicho! – Tikki podleciała do niego. – Od dwunastu tysięcy lat ci powtarzam, że życie nie kręci się wokół jedzenia!
– I od dwunastu tysięcy lat jesteś w błędzie, Rikki!
– Jestem Tikki!
– Nieważne.
– Jego nie przegadasz. – Adrien przerwał ich bezsensowną kłótnię.
Uśmiechnęłam się.
Kochałam go, naprawdę go kochałam. A to, że to równocześnie Adrien i Chat Noir, tylko potęgowało ten fakt, kiedy już się uspokoiłam.
Przytuliłam go, nadal mając łzy na policzkach.
– Kocham cię – szepnęłam.
Objął mnie delikatnie.
– Ja też cię kocham.
– No nareszcie! – Przerwał nam jakiś nieznajomy głos, dobiegający ze schodów.
Oboje popatrzyliśmy tam odruchowo. Ujrzeliśmu zgarbionego staruszka, przyodzianego w kolorową koszulkę z hibiskusami i beżowe spodnie. Wyglądał na azjatę, sądząc po skośnych oczach i lekko żółtawym odcieniu skóry.
– Myślałem, że już nie dożyję waszego zejścia się. To wszystko przez te wasze komórki, o.
– Eee... Co pan robi w moim domu? – zapytał go Adrien, oczywiście skonsternowany i zszokowany obecnością obcego mężczyzny.
– Chłopcze. – Staruszek chwycił Adriena za rękę. Pewnie chciał oprzeć się o bark chłopaka, ale był bardzo niskiego wzrostu, do tego się garbił, więc nie sięgnął. – Ja byłem wszędzie za wami, wy myślicie, że po prawie dwustu latach na tym świecie mam jakąś robotę?
Ja i blondyn zerknęliśmy po sobie zdziwieni.
– Może... Odwiozę pana do domu? – Adrien położył ręce na ramionach staruszka, wyraźnie biorąc go za obłąkanego.
– Nie, nie, nie. – Zdjął z siebie dłonie chłopaka. – Już sobie idę, chcecie prywatności, dobra, dobra. Ale przy waszych Kwamis to raczej nie będzie możliwe, jak mniemam.
– Skąd pan wie, kim jesteśmy? – Zdziwiłam się. W sumie to nawet trochę się bałam.
– Nie maska robi z ciebie bohatera. – Uniósł kąciki ust się i zniknął za ogromnymi drzwiami.
Okej... To było dziwne.
– Zostań, obejrzymy film, zrobimy coś, jak wolisz. Tylko nie idź. – Chłopak ujął moje policzki, delikatnie się uśmiechając i widocznie szybko zapominając o niepokojącym gościu.
Stanęłam na palcach, całując Adriena.
Całując Adriena Agresta...
– Nie mam zamiaru cię nigdy zostawiać. – Przejechałam ręką po lśniących kosmykach jego włosów.
Złączyliśmy nasze ciała w uścisku.
Jak dobrze, że nie było już konfliktu, a wszystko się naprostowało. I tak, nic miało nie być już nigdy takie samo. Wszystko zmierzało ku jeszcze lepszemu.
____________________
O, no i fajnie (zajechało reklamą z McDonalda).
W każdym razie, wszystko się uprostowało 😂
Chciałam zrobić z tego finał, ale nie. Do finału jeszcze daleko i koniec 😂
Tak więc, do następnego! 💙💚💜
CZYTASZ
✔ Another Way || Miraculous KIK
FanficNajprostsza droga do serca dziewczyny? Przez jej telefon oczywiście! 1. Another Way ✅ 2. Right Way ✅ Najwyższe notowania: 8.02.2017 - #129 W FANFICTION 28.05.2018 - #1 W #MIRACULOUS 19.03.2019 - #1 W #MIRACULUM