35 - Nie maska robi z ciebie bohatera

2.6K 199 113
                                    

Gdy pojawiło się czarne Kwami, smutną i niezręczną ciszę przerwał jego jazgoczący głosik.

– Jak za to nie dostanę camemberta, to możesz się pożegnać z tym wielkim plakatem Biedronki nad twoim łóżkiem!

Blondyn przeniósł na mnie przerażony wzrok.

Wbrew swojej woli, wybuchłam śmiechem. Nie wiem, co bardziej mnie śmieszyło: fakt, że wielki Adrien Agreste miał nad swoim łóżkiem plakat superbohaterki Biedronki czy jego mina.

Gdy w końcu się uspokoiłam, postanowiłam naprostować tę sytuację.

– Kocie... To znaczy, Adrien. – Szybko poprawiłam swój (raczej zrozumiały) błąd. – Wiesz, jak ja ci ufałam? Zwierzałam ci się, mówiłam o nim, ugh, o tobie. Wiedziałam, że mu tego nie powiesz, w sensie sobie... Znaczy, eh, co? Ja... Równocześnie cię kochałam i nienawidziłam. I to jeszcze nieświadoma tego, że to ta sama osoba... – Nieskoordynowany potok słów wypłynął z moich ust. Cholera. A mogłam trzymać je zamknięte.

Słyszałam, jak wzdychał.

– Dobrze, że dwie najważniejsze dziewczyny w moim życiu to tak naprawdę ta sama osoba – powiedział tak cicho, że ledwo go słyszałam.

Zarumieniłam się, patrząc w jego stronę.

– Naprawdę? – zapytałam cichutko.

Przytaknął nieśmiało.

– Eeeeeeh, ble! – Kwami Czarnego Kota skrzywiło się. Wątpiłam, że w ogóle nas słuchał.

– Plagg, siedź cicho! – Tikki podleciała do niego. – Od dwunastu tysięcy lat ci powtarzam, że życie nie kręci się wokół jedzenia!

– I od dwunastu tysięcy lat jesteś w błędzie, Rikki!

– Jestem Tikki!

– Nieważne.

– Jego nie przegadasz. – Adrien przerwał ich bezsensowną kłótnię.

Uśmiechnęłam się.

Kochałam go, naprawdę go kochałam. A to, że to równocześnie Adrien i Chat Noir, tylko potęgowało ten fakt, kiedy już się uspokoiłam.

Przytuliłam go, nadal mając łzy na policzkach.

– Kocham cię – szepnęłam.

Objął mnie delikatnie.

– Ja też cię kocham.

– No nareszcie! – Przerwał nam jakiś nieznajomy głos, dobiegający ze schodów.

Oboje popatrzyliśmy tam odruchowo. Ujrzeliśmu zgarbionego staruszka, przyodzianego w kolorową koszulkę z hibiskusami i beżowe spodnie. Wyglądał na azjatę, sądząc po skośnych oczach i lekko żółtawym odcieniu skóry.

– Myślałem, że już nie dożyję waszego zejścia się. To wszystko przez te wasze komórki, o.

– Eee... Co pan robi w moim domu? – zapytał go Adrien, oczywiście skonsternowany i zszokowany obecnością obcego mężczyzny.

– Chłopcze. – Staruszek chwycił Adriena za rękę. Pewnie chciał oprzeć się o bark chłopaka, ale był bardzo niskiego wzrostu, do tego się garbił, więc nie sięgnął. – Ja byłem wszędzie za wami, wy myślicie, że po prawie dwustu latach na tym świecie mam jakąś robotę?

Ja i blondyn zerknęliśmy po sobie zdziwieni.

– Może... Odwiozę pana do domu? – Adrien położył ręce na ramionach staruszka, wyraźnie biorąc go za obłąkanego.

– Nie, nie, nie. – Zdjął z siebie dłonie chłopaka. – Już sobie idę, chcecie prywatności, dobra, dobra. Ale przy waszych Kwamis to raczej nie będzie możliwe, jak mniemam.

– Skąd pan wie, kim jesteśmy? – Zdziwiłam się. W sumie to nawet trochę się bałam.

– Nie maska robi z ciebie bohatera. – Uniósł kąciki ust się i zniknął za ogromnymi drzwiami.

Okej... To było dziwne.

– Zostań, obejrzymy film, zrobimy coś, jak wolisz. Tylko nie idź. – Chłopak ujął moje policzki, delikatnie się uśmiechając i widocznie szybko zapominając o niepokojącym gościu.

Stanęłam na palcach, całując Adriena.

Całując Adriena Agresta...

– Nie mam zamiaru cię nigdy zostawiać. – Przejechałam ręką po lśniących kosmykach jego włosów.

Złączyliśmy nasze ciała w uścisku.

Jak dobrze, że nie było już konfliktu, a wszystko się naprostowało. I tak, nic miało nie być już nigdy takie samo. Wszystko zmierzało ku jeszcze lepszemu.

____________________

O, no i fajnie (zajechało reklamą z McDonalda).

W każdym razie, wszystko się uprostowało 😂

Chciałam zrobić z tego finał, ale nie. Do finału jeszcze daleko i koniec 😂

Tak więc, do następnego! 💙💚💜

✔ Another Way || Miraculous KIKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz