Rozdział 3

140 20 4
                                    

- Okay, co jest z tobą nie tak? - gdy myślałam, że czeka mnie kolejny nudny szkolny dzień, do mojego stolika musiała podejść dziewczyna.
Miała ciemne blond włosy, brązowe oczy, a jej ubranie nie wyróżniało jej spośród rówieśników.
Wydaje mi się, że to czyste myśli sprawiły, że postanowiłam z nią porozmawiać.
W końcu nic mi nie zrobiła.
- Nie rozumiem - odpowiedziałam choć to było kłamstwo.
Zignorowałam zasady dobrego wychowania i przestrzeni osobistej i wdarłam się do jej głowy.
Dosyc mocno obstawiała to, że Ares i ja jesteśmy kosmitami.
Ona i jej znajomi, siedzący stolik dalej i bacznie nas obserwujący, stwierdzili, że jesteśmy zbyt idealni aby pochodzić z ziemi.
Teoretycznie nie byliśmy.
Jednak fakt, że tu podeszła pokazywał niezwykłą ciekawość jaką posiadała.
Dziewczyna otworzyła usta aby odpowiedzieć jednak szybko je zamknęła i usiadła na krześle.
- Sprawa jest taka - powiedziała szybko. - Podeszłam tu aby zaprosić cie do naszego stolika. Ludzie mają cie za dziwadło, a dziwadła powinny trzymać się razem - powiedziała na jednym wdechu, a ja uśmiechnęłam się niemal rozczulona. - Znaczy...nie zrozum mnie źle...jesteś zbyt idealna i mój przyjaciel, gada tylko o tobie, pomyślałam, że mogę mu pomóc.
- Nie lubię gdy ludzie bawią się w swatkę - powiedziałam zgodnie z prawdą i wyczułam zmianę w jej nastroju.
Poczucie winy.
Zawstydziła się swoją śmiałością.
To było nawet urocze.
- Okay, przepraszam, nie powinnam była się mieszać - zaczęła trajkotać jak opętana, a ja potrafiłam skupić się tylko na łaskotaniu w tyle szyi.
Rozejrzałam się po stołówce, podczas gdy dziewczyna dopiero rozkręcała się z przeprosinami.
Moje oczy zetknęły się z najbardziej niebieskimi tęczówkami jakie kiedykolwiek widziałam.
Gavin szedł dumnie przez stołówkę wyglądając jakby wcale nie pasował do tego miejsca.
Wyglądał jak arystokrata w oborze.
Posłał mi lekki, arogancki uśmiech, a łaskotanie minęło.
Coraz bardziej zaczęło mnie to zastanawiać.
Przeniosłam wzrok na chłopaka idącego obok czarnowłosego.
Czarne jak smoła oczy wpatrywały się we mnie jak w zagrożenie, a jasne blond włosy nie pasowały do jego groźnego wyglądu.
Byłam tam pare dni, już zdążyłam komuś podpaść?
Obaj chłopcy dosiadli się oczywiście, do stolika szkolnej elity.
Kia wyglądała na zachwyconą gdy Gavin wybrał miejsce obok niej.
W jej głowie widziałam już różne teorie, na temat wybrania miejsca.
Omal nie parsknęłam śmiechem.
- Usiądę z wami - przerwałam dziewczynie, a ona zastygła z lekko rozchylonymi ustami. - Tylko błagam, przestań już gadać.
Na jej ustach pojawił się promienny uśmiech gdy zerwała się z miejsca i zaczęła podążać w stronę zajmowanego przez jej paczkę stolika.
Westchnęłam lekko nad losem, który sama sobie zgotowałam.
Dalej Ariadna, walczyłaś z całymi batalionami, poradzisz sobie z grupą nastolatków.
Położyłam swoją tacę na prawie zapełnionym stoliku i posłałam towarzystwu wymuszony uśmiech.
- A oto i najbardziej tajemnicza dziewczyna w całej szkole - odezwał się jeden z chłopaków siedzących przy stoliku.
Miał zielone, ładne oczy skryte pod okularami, które poprawiały dużą wadę, ciemne włosy były rozrzucone na każda możliwą stronę. Przypadł mi do gustu.
Szczególnie tym, że ani nie rozbierał mnie w myślach ani mnie nie obrażał.
Był neutralny, podobało mi się to. Wyciągnął do mnie rękę z sympatycznym uśmiechem. - Jestem Reed, tutaj siedzi Andrea, Monicque i Grayson. Witaj wsród dziwaków.
Podałam każdemu z nich dłoń jednak moja uwaga zatrzymała się przy ostatniej osobie.
- Gdzie było ci tak śpieszno? - zapytałam uśmiechając się lekko.
Zaśmiał się ukazując urocze dołeczki w policzkach.
Miał ciemnobrązowe oczy, które były niemal czarne, przepełnione serdecznością, jednak miał wadę, nie mogłam zajrzeć do jego umysłu.
Nie wiedziałam dlaczego tak jest.
Zanim pojawiłam się w Kalifornii nie było osoby, której myśli nie mogłam przeczytać.
- Mam nadzieje, że nie zrobiłem ci krzywdy - powiedział ze skruchą, a ja pokręciłam głową lekko.
Był dla mnie zbyt miły, nie byłam do tego przyzwyczajona.
- Jaki jest twój sekret? - przeniosłam swój wzrok na Monique, która zadała mi pytanie.
Zmrużyłam lekko oczy patrząc na nią z niezrozumieniem.
Nie zamierzałam grzebać im w głowach, nadużywałam tego daru, co niestety mogłam już poczuć na moim prawym ramieniu.
Byłam pewna, że sieć czarnych żył ciągnęła się przez całą rękę.
Andrea, dziewczyna, która zdobyła się na odwagę aby do mnie podejść, kopnęła ją w kostkę pod stołem.
Dziewczyna spojrzała na nią urażona. - No co? Chce wiedzieć jakim cudem jest na językach każdego faceta w tej szkole odkąd się tu pojawiła!
- Nie ma żadnego sekretu - odparłam szybko przyciągając wzrok całej paczki. - Chłopcy lubią nowe błyszczące zabawki, prawda?
Przez chwilę patrzyli na mnie z wytrzeszczonymi oczami jednak sekundę póżniej wybuchnęli śmiechem.
- Jesteś moją boginią - powiedział Reed wycierając łzy z kącików oczu.
Uśmiechnęłam się szeroko.
- Nawet nie masz pojęcia.

Wchodząc do domu upuściłam swój plecak przy drzwiach.
Słyszałam rozmowy w kuchni więc to było pierwsze miejsce do którego się udałam.
- Jak było w szkole kochanie? - Amanda zapytała troskliwym głosem gdy tylko mnie zobaczyła. - Masz już jakichś przyjaciół?
Smutne było to, że jej troska nie była prawdziwa.
Daniel nagiął wspomnienia jej jak i jej męża, tak aby myśleli, że Ares i ja jesteśmy jej dziećmi.
Podłe, jednak wiedziałam, że rada posunie się jeszcze dalej aby odzyskać ich własność.
- Można tak powiedzieć - odpowiedziałam chwytając jabłko z tacy. - Ares już wrócił?
- Poszedł prosto do swojego pokoju - odpowiedziała mi, a mnie już nie było.
Odczuwałam potrzebę porozmawiania z nim, niekoniecznie na jakiś konkretny temat.
Towarzystwo ludzi mnie zmieniało.
Czułam to.
- Jak ci idzie zabawa w człowieka? - zapytałam zastając brata siedzącego na łóżku i o czymś mocno myślącego. - Stało się coś?
- Zastanawiałaś się dlaczego to akurat nas tu wysłano? - zadał go pytanie, które go nurtowało.
Usiadłam obok niego, kładąc dłoń na twardym jak stal ramieniu brata. - Ojciec mógłby załatwić to w parę sekund.
- Ta osoba dobrze się ukrywa - wtrąciłam się. - A my jesteśmy na czarnej liście, Aresie przecież wiesz.
Kiwnął lekko głową, a wtedy obrócił głowę w moim kierunku, a ja mogłam nareszcie dostrzec te wszystkie emocje, które nim targały.
Był zaniepokojony, nie był pewien czy jesteśmy w stanie podołać.
Prawda była taka, że czułam to samo.
Nie wiedziałam kim była ta osoba, najprawdopodobniej niebezpieczna.
Chwyciłam dłoń brata i mocno ją ścisnęłam.
- Wszystko będzie w porządku. Obiecuje ci to.

AriadnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz