Rozdział 6

125 17 4
                                    

Gdy tylko Alexander się rozpłynął, postanowiłam tak jak obiecałam zgłosić się do Ares'a aby pokazać mu jak wygląda rana.
Jednak nie wyglądał na zadowolonego gdy właśnie to zrobiłam.
- Śmierdzisz jak demon - powiedział na przywitanie, a ja przewróciłam oczami siadając w rogu łóżka.
Nie odwrócił wzroku z ekranu laptopa nawet na sekundę, a to sprawiło, że niesamowicie ciekawiło mnie co tam robił.
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, szkoda, że ja miałam już w nim apartament.
- Powinieneś do tego przywyknąć - powiedziałam, a on uniósł wzrok znad ekranu i posłał mi karcące spojrzenie.
- Czy rana wciąż boli? - zapytał.
- Nie ale wyglada jakby została wypalona.
- Tytan, wiedziałem. Musisz być ostrożniejsza, prawdopodobnie wiedzą co może nas zranić.
Gavin prawdopodobnie wie jak nas zabić.

- Ty i ja będziemy się dzisiaj świetnie bawić - nie zdążyłam nawet położyć tacy na stole gdy Monique postanowiła mnie zaatakować.
Uśmiechnęłam się lekko siadając i zachęcając ją do wyjaśnienia. - Idziemy na imprezę głupolu!
Grayson parsknął lekko śmiechem słysząc jak mnie nazwała, a ja na niego spojrzałam.
Dawno go nie widziałam.
Jego włosy były jeszcze bardziej rozwiane niż zwykle jednak wciąż był aż nadto przystojny.
Nie powinnam myśleć o nim w ten sposób.
Poczułam ból w zranionym miejscu gdy dziewczyna mnie szturchnęła.
Skrzywiłam się nieznacznie i spojrzałam w jej stronę.
- Wchodzisz w to?
- Nie jestem pewna.
- Jak to?! - zawołała nagle zawiedziona.
Zdziwiła mnie jej reakcja. - Nie możesz mnie zostawić Ari.
- Ari? - Gray wciął się do rozmowy, a gdy na niego spojrzałam puścił mi oczko. - Podoba mi się.
- A kogo obchodzi co ci się podoba? - fuknęła na przyjaciela, a on uniósł ręce w geście obronnym. - Nie możesz mnie zostawić, błagam będę odrabiać za ciebie zadania domowe do końca roku mogę nawet...
- Dobra! - jęknęłam zaczesując włosy do tyłu i posyłając jej zirytowane spojrzenie. - Wygrałaś, pójdę.
Pisnęła radośnie i mocno mnie objęła.
Dlaczego nie ostrzeżono mnie, że życie jako człowiek jest tak trudne?

- Nie wróć późno - poprawiałam makijaż gdy do mojego pokoju weszła Amanda.
Odkąd wróciłam ze szkoły ciagle powtarzała mi, że nie powinnam nigdzie wychodzić.
Bawiła się w moja matkę, a prawda była taka, że jej nadmierna troska mnie irytowała.
- Wrócę o której będę chciała - odwróciłam się w jej stronę i patrzyłam prosto w jej oczy, mieszając jej w głowie. - Nie będziesz na mnie czekać ani do mnie wydzwaniać czy to jasne?
- Tak - odparła automatycznie, a ja się uśmiechnęłam.
- Cudnie.

- Ariadno...
- Tak, wiem tato - mruknęłam zbiegając po schodach chcąc od niego uciec. - 'Bądź ostrożna' tak wiem, dzięki za radę.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi dostrzegając taksówkę czekającą na mnie na ulicy.
Szybko przeszłam w jego stronę tak aby Ares nie mógł mnie więcej zatrzymać.
Wsiadłam do środka witając się z dziewczyną.
- Gotowa na noc twojego życia?

Demonic był jednym z najlepszych nocnych klubów w Kalifornii co definitywnie pokazywała kolejka prowadząca do środka.
Nie wiem jakim cudem Mon wprowadziła nas do środka jednak nie zamierzałam też o to pytać.
Ludzie byli pomalowani fluorescencyjnymi farbami przez co w ultrafioletowym świetle wyglądało to nieziemsko.
Bawili się jakby jutro miało nie nadejść.
- Baw sie Aria! - brunetka zawołała natychmiast rzucając się we wir muzyki, a ja postanowiłam przejść się do baru.
Podchodziłam z innego wieku, takie imprezy mnie nie bawiły.
- Dwie kolejki - powiedziałam do barmana, a on szybko nalał czystej wódki do dwóch kieliszków.
Przechyliłam je oba od razu czując przyjemne pieczenie spływające po przełyku.
Uśmiechnęłam się do barmana stwierdzając, że pora się zabawić.

Tańczyłam swobodnie, kręcąc biodrami i co jakiś przeczesując palcami włosy i rozglądając się po sali.
Mon zniknęła mi z oczu z koleżankami, a ja postanowiłam nie tracić czasu.
Klub wypełniony był przyjemnym zapachem kwiatów jednak nie trudno było wyczuć alkoholu.
Spojrzałam na bar gdy poczułam na sobie spojrzenie.
Gavin wpatrywał się prosto we mnie, a jego wzrok był tak pożądliwy, że niemal zaczął mnie peszyć.
Wystarczył jeden obrót aby zerwał się ze stołka i zaczął przedzierać się przez tłum w moim kierunku.
Uśmiechnęłam się zwycięsko gdy poczułam władcze dłonie na brzuchu.
Przyciągnął mnie do siebie, tak, że moje plecy uderzyły o jego brzuch, a mnie się to nie spodobało.
Nie lubiłam być traktowana jak przedmiot.
- Dlaczego się gapiłeś? - zapytałam głośno z nadzieją, że usłyszy mnie ponad muzyką.
Jego dłonie przesuwały się po moim brzuchu, raz zjeżdżając zbyt nisko, drugi zbyt wysoko.
Pozwalał sobie na zbyt wiele ale nie zamierzałam przerywać zabawy.
Byłam ciekawa dokąd nas to doprowadzi.
Zdecydowanie brakowało mi tu rozrywek.
- Podziwiałem - wyszeptał mi do ucha, czarując mnie swoim niskim głosem.
Z nieznanych sobie powodów byłam nim odurzona.
Jak niezwykle silnym narkotykiem.
Nie mogłam normalnie myśleć, myślałam tylko o jego dłoniach na moim ciele.
Jego zęby zahaczyły o delikatną skórę z boku mojej szyi, a z jego gardła uleciał prawie niesłyszalny jęk. - Boże jesteś jak...nie z tej ziemi.
Nawet nie wiesz jak bardzo. 
Odwróciłam się do niego przodem, jego oczy wlepiły się w moje, a dłonie zjechały nisko, chwytając moje pośladki.
Wciągnęłam powietrze ze świstem powstrzymując się aby nie oderwać mu rąk.
Traktował mnie jak przedmiot, dotykał, chwytał i robił co chciał.
Nie podobało mi się to.
W ogóle.
Posyłając mu lekki uśmiech, lekko w moich oczach popchnęłam go na ścianę klubu.
Odbił sie od niej zaskoczony moim zachowaniem jednak nie odezwał się.
Był tak samo ciekawy sytuacji jak ja.
- Nie jestem tym typem dziewczyny z którą możesz robić co chcesz - wymruczałam przysuwając usta do jego i patrząc mu w oczy.
Przesuwałam dłoniami po jego ciele, chcąc mu pokazać, że to ja rządzę.
- Nie patrzysz, nie dotykasz, nie chwytasz dopóki ci nie pozwolę.
Delikatnie ugryzłam zgięcie jego szyi.
- Prawdopodobnie dlatego mnie kręcisz - oznajmił z łobuzerskim uśmiechem. - Bo mogę dostać po pysku za zły ruch.
- Masochista - warknęłam gdy jego ręka trochę za mocno chwyciła moją szczękę.
- Oh skarbie, to jeszcze nic - mocno przyciągnął moją twarz do siebie, natychmiast łącząc nasze usta w pocałunku.
Jego pocałunek w niczym nie przypominał tych romantycznych i ckliwych, całował jakby to był jego ostatni pocałunek, jakby czekał na niego niebywale długo.
Zacisnęłam pięści na jego koszulce, starając się kontrolować wystarczajaco aby jej nie rozerwać jednak to było coraz trudniejsze.
Nie potrafiłam się przy nim kontrolować.
Musieliśmy wyglądać jak typowi, pijani nastolatkowie na imprezie ale nie sądziłam aby ktokolwiek zwracał na nas uwagę.
Byli pogrążeni we własnych partnerach.
Gavin przerwał pocałunek, opierając swoje czoło na moim i próbował unormować oddech.
Patrzył na mnie z lekkim podziwem ale i wątpliwością.
- Kim ty jesteś?
Dobre pytanie Gavinie.
Sama powoli o tym zapominałam.
Przesunęłam dłonią po jego brzuchu, a zduszony jęk, który wydobył się z jego gardła mnie zaalarmował.
- Zdejmij koszulkę - powiedziałam poważnie, a on zaśmiał się lekko.
- Tak przy wszystkich?
Zignorowałam jego złośliwe komentarze i uniosłam jego ciemną koszulkę do góry.
Dostrzegłam bliźniaczą ranę do tej którą ja posiadałam.
Wygladała identycznie.
Puściłam jego koszulkę i odsunęłam się jak oparzona.
Coś było nie tak.

AriadnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz