Rozdział 5

119 22 6
                                    

Sobota była piękną możliwością odpoczynku od całego tygodnia męki jaką była szkoła.
Nie robiłam na lekcjach kompletnie nic jednak odczuwałam psychiczne zmęczenie tą placówką.
Ludźmi też.
Rana na brzuchu wciąż sprawiała, że nie zamierzałam pokazywać nikomu swojego brzucha jednak z dnia na dzień wygladała coraz lepiej.
Jednak nadal nie wiedziałam skąd się wzięła, po dłuższym namyśle dochodziłam do wniosku, że nawet nie chce wiedzieć.

- Jeszcze trzy dni i nie będzie śladu - powiedział Ares dokładnie oglądając ranę. - Bądź ostrożna.
- Przecież jestem - warknęłam zaciskając zęby gdy przy nakładaniu maści, przycisnął zbyt mocno.
- Masz juz jakieś podejrzenia?
Miałam.
Ale czy chciałam dzielić się nimi z bratem i pozbawiać się tej odrobiny rozrywki?
Definitywnie nie.
Niesamowity chłód dotarł do mojej skóry, a zapach nocy wypełnił pomieszczenie.
Ares zacisnął mocno szczękę, a ja uśmiechnęłam się lekko wiedząc czyje pojawienie się to zwiastowało.
Odwróciłam się skanując wzrokiem jedyną osobę w Hadesie, która dotrzymywała mi towarzystwa praktycznie w każdej chwili.
Nie przywiązywałam się do innych jednak w tym świecie mogłabym nazwać go przyjacielem.
Ubrany w czerń od stóp do głowy, z jak zwykle rozwichrzonymi ciemnymi włosami, puste ciemne oczy wpatrywały się we mnie i mogłabym przysiąc, że zobaczyłam w nich delikatną iskrę.
- Długo zajęło ci wyjście z piekła Alexandrze - powiedziałam nie kryjąc radości jego przybyciem.
Uśmiechnął się kącikiem ust.
- Kazano mi sprawdzić czy oboje nadal żyjecie - odpowiedział rzucając cierpkie spojrzenie Ares'owi.
Oboje się nienawidzili od wieków.
Ares prawdopodobnie nienawidził Alex'a za bycie demonem, tak, tym właśnie był.
Żerującym na emocjach potworem, jednym z potworów, uwięzionych w Hadesie na całe wieki.
Był również moim obrońcą.
Nie potrzebowałam takiego jednak ojciec przydzielił Alexandra aby był przy mnie gdy tego potrzebuje.
- Żyjemy, jak widzisz - powiedziałam szybko podchodząc do niego i chwytając jego wyciągnięte ramię. - Mam ci mnóstwo do opowiedzenia.
- Ariadno - zerknęłam ponad ramię na niezbyt zadowolonego brata. - Uważaj na siebie.

- Co się stało ze sztywniakiem? - zapytał brunet idąc obok mnie i podrzucając jakąś piłkę, którą zabrał z naszego domu. - Jest jeszcze bardziej marudny niż pamiętam.
- To wszystko daje mu w kość - odpowiedziałam śmiejąc się pod nosem gdy jakaś dziewczyna przechodząca z naprzeciwka otaksowała go spojrzeniem od góry do dołu, a on posłał mi wymowne spojrzenie.
- Uwielbiam to miasto - powiedział obracając się aby puścić oczko do dziewczyny.
Wbiłam paznokcie w jego dłoń, wiedząc, że go to nie zaboli ale miało to być swojego rodzaju ostrzeżenie.
- Uważaj - mruknęłam nisko zatrzymując się i patrząc na niego z kocim uśmiechem. - Jestem suką gdy jestem zazdrosna.
Zaśmiał się głośno, a wtedy przeciągnął palcami po moim policzku, sunąc wzdłuż szyi i kończąc na zaokrągleniu piersi, tam gdzie kończyła się koszulka.
- Ty zawsze jesteś suką - wymruczał i chwytając mój policzek i przyciągając moją twarz do swojej.
Jego pocałunki były dokładnie takie same jak to zapamiętałam, żarliwe, jakby potrzebował powietrza.
Jednak w nawet najmniejszym procencie mi to nie przeszkadzało, chciałam więcej.
- Wiem, że jestem gorący ale nie musisz zamieniać się w pochodnię - mruknął gardłowo całując mój policzek, a ja wzięłam lekki oddech starając się opanować.
Zdarzało mi się to dosyć często.
Ares i ja byliśmy zrodzeni z ognia, można powiedzieć, że ludzka skóra była tylko skorupą, która powstrzymywała ogień przed niszczeniem.
Gdy traciłam skupienie, skorupa tak jakby pękała.
Nie kontrolowałam tego co robię.
Alex ponownie chwycił mój policzek i lekko się odchylił, uważnie wpatrując w moje oczy.
- Nieważne ile razy je widziałem, za każdym kolejnym urzekają mnie na nowo - powiedział odległym głosem, jakby ciałem był tutaj jednak umysłem bardzo daleko.
Mówił o iskrach w moich oczach.
Wyraźnie odcinały się od czarnych tęczówek.
Uśmiechnęłam się lekko chcąc zapomnieć o ludziach, którzy ciągle się na nas gapili jednak to było niemożliwe.
Ich myśli mnie przygniatały.
Chwyciłam jego dłoń i pociągnęłam w kierunku domu, chcąc spędzić choć trochę czasu w jego towarzystwie, tylko jego.

- Nie mogę tu zostać - oznajmił przesuwając dłonią po moim ramieniu.
Jego klatka piersiowa się nie unosiła bo nie oddychał, tak samo nie czułam bicia jego serca ani ciepła jego skóry.
Po prostu był martwy ale jakby, nigdy bardziej żywy.
- Wiem o tym - odpowiedziałam szybko. - Nie psuj momentu.
Jego klatka piersiowa zadrgała gdy zaczął się śmiać.
- Nasz moment już dawno minął - oznajmił natychmiast pojawiając się przede mną.
Uśmiechnął się lekko.
- Kiedy cie ponownie zobaczę? - zapytałam, chcąc dodać coś jeszcze jednak nachylił się i musnął delikatnie mój policzek.
- Odwiedź mnie kiedyś w piekle Ariadno.
Wyciągnęłam ręce chcąc go zatrzymać jednak było już za późno.
Rozpłynął się w mroku, a moje ręce opadły.
Zmarszczyłam brwi i uśmiechnęłam się krzywo.
- Ciebie też było miło zobaczyć Alexandrze.

AriadnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz