Szlaban. Szlaban. Szlaban. Szlaban. Szlaban. Szlaban. Szlaban. Szlaban. Szlaban. Szlaban. Szlaban. Szlaban. Szlaban. Szlaban. Szlaban. Szlaban. Szlaban. Szlaban. Szlaban. Szlaban. Cholerny szlaban!
Aktualnie tylko to chodziło jej po głowie. Jak on mógł? Była zawsze przygotowana na lekcje, nigdy nie rzucała w jego kierunku kąśliwych komentarzy, również za jego plecami, co było nad wyraz trudne. Okazuje się, że wystarczy być w jednym pokoju z pijanymi gryfonami, by być do nich zaliczoną. Cudownie.
Poprawiła torbę na ramieniu i podniosła drgającą dłoń by zapukać do drzwi.
–Wejść! – usłyszała i przełknęła ślinę, by następnie wejść do pogrążonego w półmroku pomieszczenia. Jedynym źródłem światła był tutaj kominek, oraz żyrandolowy świecznik. Nastroju jak z horroru dodawały również przewieszone na jednej ze ścian masywne łańcuchy. Miała nadzieję, że profesor Snape na swych szlabanach nie praktykuje ulubionych metod karania uczniów szkolnego woźnego.
–Dobry wieczór, Profesorze – powiedziała cicho i przystanęła podziwiając salę.
–Granger zajmij się może tymi czterdziestoma brudnymi kociołkami, a nie wystrojem wnętrz – warknął i założył ręce na piersi rzucając jej pogardliwe spojrzenie. Gdy wyszedł z sali znikając za hebanowymi drzwiami od schowka Hermiona podeszła do ławki na której leżały brudne kociołki. Była w trakcie zakładania rękawic, gdy ze schowka dobiegł krzyk.
–GRANGER DO CHOLERY JEŚLI POTRZEBUJESZ SKŁADNIKÓW TO WYBIERZ SIĘ NA POKĄTNĄ!*
Wróciła cała czerwona do dormitorium powłócząc nogami. Była jednocześnie zmęczona i okropnie wściekła. W pokoju wspólnym nikt nie odważył się do niej odezwać. Dopiero gdy wchodziła do dormitorium dziewcząt Harry z wahaniem zapytał.
–Wszystko w porządku?
– Nie, Harry, wyobraź sobie, że nie! – powiedziała i zrobiła taką minę, jakby coś ją bolało.
– Co ten stary nietoperz...
– Nic ten stary nietoperz! – przerwała mu. – Kazał mi czyścić czterdzieści kociołków, po czym godzinę kłócił się ze mną o to, czy mu coś ukradłam z zapasów znowu!
– Byłaś przecież z nami.
– Wiem, ale ten... Ygh, nieważne.
– Może odpocznij sobie, poczytaj te swoje księgi czy coś – podsunął Ron, a ona westchnęła.
– Chyba pójdę już spać, chłopaki.
– Dobranoc?
– Tak, dobranoc – westchnęła i udała się do siebie. Była bardzo zmęczona po tym całym szlabanie, a do tego okropnie bolały ją dłonie, bo szkolne rękawiczki ze smoczej skory nie są ani trochę dobrej jakości. Ale grunt, że chroniły przed żrącymi pozostałościami po eliksirach wszelkiej maści. Co prawda spodnie, które aktualnie nosiła były już niezdatne do użycia, ale w tej chwili była zbyt zmęczona by cokolwiek z tym zrobić.
Rano obudziła się w dobrym nastroju. Postanowiła, że dzisiaj będzie mieć dobry dzień, ale gdy wyjrzała przez okno straciła całą motywację. Za oknem widoczna była gęsta mgła, a deszcz lał jak z cebra. Cudownie. Przynajmniej dzisiaj nie mieli Zielarstwa ani Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami, bo gdyby miała się teraz pałętać po dworze to by się chyba zamknęła w sobie.
~*~
*Zadaniem Goyle'w była kradzież czegokolwiek ze schowka Snape'aOgólnie to I'm back i oddaje dla was ten żałosny rozdział, bo nie chce was męczyć i chce to jakoś rozkręcić, nawet jeśli rozdziały nie będą tak głębokie jak gardło Saszy Grej.
Adijos Muczaczos.
CZYTASZ
100 Wyzwań //Sevmione
FanfictionUWAGA NIE ZAMIERZAM W NAJBLIŻSZYM CZASIE KONTYNUOWAĆ TEJ OPOWIEŚCI, ALE ZOSTAWIAM JĄ NA WATTPADZIE DLA WAS. Opowieść z humorem, dość integracyjna fabuła (?), dużo pisku i śmiechu! "100 Rzeczy Do Przeżycia Przed Zakończeniem Roku" Dość długa nazwa p...