Detektyw był tego dnia w wyjątkowo kiepskim humorze. Od tygodnia nie dostał żadnej sprawy, skończyły mu się zarówno plastry nikotynowe jak i papierosy. Dodatkowo John (który tego ranka zaspał i nie zdążył mu zrobić herbaty) zabrał mu pistolet, o narkotykach nie wspominając. Oczywiście Sherlock nie miałby większych problemów ze znalezieniem ani jednego ani drugiego, ale najzwyczajniej w świecie nie miał na to ochoty. Mógłby poeksperymentować trochę w kuchni, ale dzień wcześniej uszy, które dostał od Molly zaczęły gnić i John uparł się, że nie mogą ich zatrzymać. Gałki oczne z zamrażarki też poszły do kosza po tym jak na zbyt długo zostały zostawione w piekarniku i, po puszczeniu wody, zaczęły się kurczyć i zwęglać, Sherlock miał wszystko skrzętnie zanotowane. Skrzypce również nie wchodziły w grę, tydzień wcześniej pękły w nich dwie struny po tym jak detektyw próbował gać na nich nożem do otwierania listów, bo nie mógł znaleźć smyczka. Przez jakieś 10 minut zastanawiał się nad wyjściem na zewnątrz, nawet jeśli tylko po to aby podedukować przechodniów, ale jedno spojrzenie przez okno ostudziło jego chwilowy zapał.
Pogoda była paskudna, lało jak z cebra, a końca urwania chmury nie było widać. Katastrofalnie, niezwykle, typowo londyński, mokry dzień. Nic dodać, nic ująć. Wzrok detektywa konsultanta przykuł telefon leżący na stoliku. A gdyby tak...
„John, nudzę się. SH"
„Sherlock, jestem w pracy. Zadzwoń do Grega, może ma dla ciebie jakąś sprawę."
„Grega? SH"
„Lestrade."
„Chodzi ci o Gavina? SH"
„Sherlock, on ma na imię Greg. Porób eksperymenty."
„Nic nie ma w lodówce po tym jak wyrzuciłeś uszy od Molly. SH"
„Na Boga, Sherlock, bo zaczęły gnić!"
„Gałki oczne nie gniły. SH"
„Sherlock, błagam..."
„Gavin nie odbiera. Myślisz, że sok pomarańczowy z naszej lodówki jest jeszcze dobry? SH"
„Sherlock, my nie mamy soku pomarańczowego. Wylej to, cokolwiek to jest. Natychmiast."
„Ale John... SH"
„Natychmiast. JUŻ."
„Chyba coś się tu poruszyło. John, odkryłem nowy organizm! SH"
„Wylewaj. Wszystko. Natychmiast. Jeśli nadal się nudzisz to możesz wyjść kupić mleko."
„Pada. SH"
„Parasolka jest w szafce na buty, najwyższa półka. Weź szalik i zapnij płaszcz. Nie zamierzam cię znowu leczyć."
„Nic mi nie było, poziom adrenaliny w moim organizmie opadł po tym jak wróciliśmy do domu. SH"
„Sherlock, jestem lekarzem. Potrafię rozpoznać przemęczenie. A kaszel i gorączka nie zaliczają się do jego objawów, jestem tego pewien. Zjadłeś coś?"
„Jedzenie jest nudne. SH"
„Jezu, Sherlock."
„Nie do końca. SH"
„Mam pacjenta. Postaram się być wcześniej w domu. Przyniosę chińszczyznę albo coś od Angelo. Co wolisz?"
„Jedzenie jest nudne. SH"
„Wołowina na ostro z ryżem?"
„Tak. SH"
„Kup mleko."
CZYTASZ
Sherlock One Shots
FanfictionWszystko oprócz fabuły należy do cudownej pary Mofftiss :) 08.03.2017 - #443 w kategorii "Fanfiction"