Wyzwanie. Część 3.

509 42 9
                                    

- Może się mylę, ale skoro każdego... omamiła, to kto kieruje tym miejscem?

Do pomieszczenia wpadli ludzie, uzbrojeni, w kamizelkach kuloodpornych i pełnym rynsztunku bojowym. James zaklął głośno. Podniósł ręce, Mycroft zrobił to samo. Poczuł jak ktoś wbija mu igłę w ramię. Miał nadzieję, że nie pobrudzili garnituru ani koszuli. A potem stracił przytomność.

***

Zamrugał, obraz przed oczami zaczął nabierać ostrości. Leżał na czymś miękkim, czuł specyficznie chemiczny zapach, jak w szpitalu. Zaraz napłynęły do niego wydarzenia z momentu zanim stracił przytomność. Spojrzał na lewy rękaw marynarki. Oczy zamieniły mu się w szparki, syknął przez zęby. Na jasnym materiale była mała czerwona plamka. Kiedy trafili go strzałką ze środkiem usypiającym przebili skórę i krew pobrudziła marynarkę. Zapłacą za to.

- Jim?

Obok niego stał Sherlock, przyglądał mu się z zaciekawieniem.

- Już nie śpię, złotko. Co mnie ominęło?

Dopiero teraz zauważył, że w pomieszczeniu jest też Holmes Starszy i naczelnik Sherrinford. Brat Sherlocka stał oparty o ścianę, był blady i wyglądał jakby zaraz miał zwymiotować. Naczelnik patrzył przez szybę na to co dzieje się za nią.

Na krześle siedziała jakaś związana kobieta. Moriarty przeprowadził szybką analizę. Miała około czterdziestki, pracowała jako sekretarka w dużym wydawnictwie, widać było, że coś jej podali. Siedziała tam niemal bezwładnie, nie ruszała się, nie wyrywała, nie krzyczała, nie płakała. Żona naczelnika.

- Eurus rządzi tym miejscem. Zdaje się, że też lubi gry. Ale to nie teraz nas największy problem. Ma dla nas wyzwania.

Z głośników rozbrzmiał damski głos, wypruty z wszelkich emocji, pusty.

- Oczywiście, że tak! Nie sądzicie, że czasami przez takie gry można się lepiej poznać? Sprytnie, prawda? Jak ci się podoba, braciszku?

Nie był pewny czy miała na myśli Sherlocka czy Mycrofta. Żaden i tak jej nie odpowiedział. Ciągnęła dalej.

- Och, rozluźnijcie się trochę! Będzie zabawnie! Nawet wiem, co zrobicie jako pierwsze. Sherlocku, podejdź do luku.

Detektyw zrobił jak prosiła, wyciągnął pistolet ze wskazanego miejsca. Jima to nie dziwiło, było wręcz przewidywalne. Tylko po co... ah. Zerknął jeszcze raz na skrępowaną liną kobietę, potem na jej męża. Uśmiechnął się pod nosem. Będzie ciekawie.

Z głośników ponownie dobiegł czyjś głos, tym razem dziecięcy.

- Halo? Jest tu ktoś?

Był trochę zdezorientowany? Co do...? Usłyszał odpowiedź Sherlocka.

- Tak? Jesteśmy. Powiedz, jak masz na imię? – detektyw miał wyjątkowo miękki głos, jakby nie chciał spłoszyć wystraszonej sarny. Słyszał go tylko raz, wtedy kiedy byli w tym pokręconym Tower, a on leżał ledwo żywy na jakimś obskurnym materacu.

- Mama mówi, że nie mogę podawać obcym swojego imienia.

- Nie szkodzi, to ja powiem ci swoje. Nazywam się Sherlock Holmes, powiedz... halo?

Połączenie zostało zerwane w połowie, a do ich uszu znowu doszedł głos Eurus.

- Przerwało, szkoda. Może połączę was znowu. Ale najpierw musicie coś dla mnie zrobić. Sherlocku, to zadanie specjalnie dla ciebie. Zastrzel naczelnika. Albo ja zastrzelę jego żonę. Cóż, ewentualnie może to zrobić jeden z twoich towarzyszy. Bawcie się!

Sherlock One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz