Za mną stał... Pegaz? Zamknęłam na chwilę oczy. Otworzyłam je. Stał tam chłopiec mniej więcej w moim wieku. Był brunetem o niebieskich oczach.
- Dlacego płaczesz?- zapytał łagodnym tonem. Nie chciałam rozmawiać z nieznajomym, ale ten wydał mi się inny niż wszyscy. Zamiast się spytać czy wszystko w porządku lub jak masz na imię. Po prostu się spytał czemu płaczę. Jakbyśmy się znali od lat. To mnie zdezorientowało. Może to mój kolega ze szkoły jak jeszcze mieszkałam w Polsce? Przyglądnęlam mu się, ale byłam prawie pewna, że go nigdy nie widziałam.
- Nie ważne. - nie chciałam się z nim zaprzyjaźniać. Nie chciałam stracić kolejnej osoby, na której mi zależy.
- Rozumiem. Też bym nie ufał nieznajomemu.
Ale mi możesz zaufać.Myślę, że wyczułabym jakby kłamał. Zawsze tak mam. Pewnie dlatego, że jestem tym "magiem".
- I tak nie zrozumiesz.- po części to była prawda.
- Jestem w stanie zrozumieć więcej niż ci się wydaje, ale nie musisz mi mówić. Jestem Karol. - to imię za bardzo przypominało imię Kamila. Na jego myśl, łzy pojawiły się w moich oczach.
- Melania, ale mów na mnie Nel.
- Nel. Hmmm... Skąd taki skrót? - na myśl o Ameryce i przeprowadzce przypomnieli mi się rodzice. Starałam się,powstrzymywać łzy, ale wybuchłam płaczem. Karol usiadł koło mnie.
- Wiem, że miałaś trudne życie. Też jestem taki jak ty.
To mnie tak zdziwiło, że zapomniałam o dzisiejszych wydarzeniach.
- Skąd wiesz kim jestem? - zapytałam podejrzliwie.
- Bo sam jestem taki.
- Jesteś ma...
Karol zasłonił mi usta dłonią.
- Nie wypowiadaj tego słowa. Chyba, że chcesz umrzeć...
Byłam tak zszokowana tym wszystkim, ze mnie to nie zdziwiło.
- Chodźmy do mnie do domu. Tam o wszystkim porozmawiamy.
Do jego domu. Zaczęłam rozwiązywać wszystkie możliwości. Mógł mówić prawdę o rzeczywiście był to jego dom a on był niewinnym chłopcem. Ale także ktoś mógł go przekupić albo zmusić do współpracy i zaprowadzi mnie do jakiegoś więzienia lub do potworów na pożarcie...
Karol jakby odczytał jej myśli powiedział:
- Ja naprawdę chce ci pomoc. Proszę, uwierz mi.
- Dobrze pójdę z tobą. Co ma być to będzie - Powtórzyłam swoje motto.
Podał mi rękę, lecz ja zignorowałam i samo wstałam.
- Naprawdę już nie liczysz na niczyja pomoc?. - bardziej stwierdził niż zapytać.
- Nie chodzi o to. Po prostu lubię działać własnymi zasadami. - powiedziałam, po czym przypomniałam sobie jak podawałam się cioci w nowym yorku. Wiec dodałam.- Chociaż to zależy.
Karol westchnął, jakby spodziewał się wyminięcia z mojej strony.
-Wiec gdzie mieszkasz?
- Tam- wskazał na góry, które unosiły się nad lasem. Ledwie je było widać. Myślałam ze żartuje ale miał poważna minę.
- Przecież to z siedemdziesiąt kilometrów! Ze szczęściem dojdziemy tam za dwa tygodnie jeśli nie więcej! Nie mam tyle czasu!
- To się okaże...-na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Co zamierzasz zrobić?
- Zamknij oczy.
- Po co?
- Ufasz mi?-spytał
- Nie.
- Ja tez nie, ale proszę cię zamknij mi oczy, albo chociaż się obróć inaczej będziemy tam iść 2 tygodnie lub więcej.
Czy on zawsze jest taki przekonujący? Z niechęcią się odwróciłam i zamknęłam oczy. Za ok. minutę się obróciłam i krzyknęłam z szoku. Przede mną stał pegaz, którego zobaczyłam przedtem. Minęło trochę czasu zanim zrozumiałam ze to Karol.
- Poważnie?- spytałam. Pegaz zniżył się zachęcająco.
- Chcesz żebym na tobie usiadła!?- spytałam przerażona.
Przez przypadek wróciło do mnie wspomnienie, kiedy byłam z ciocia w Dubaju i jechałam na najwyższy budynek świata windą. Winda strasznie się telepali i było ze szkła,wiec było widać jak wznosimy się coraz wyżej. Nie mogłam wysiąść z windy, a ona jechała do góry z prędkością światła wznosząc się coraz wyżej. Kiedy dojechaliśmy na sam szczyt budynku to zamiast podziwiać widok, prawie mdlałam z przerażenia. Kiedy już zjechaliśmy na ziemię, padłam na kolana i zaczęłam ja całować. Przechodnie patrzyli na mnie dziwnie ale ja się tym nieprzejmowalam (później złapałam jakaś chorobę, ale to nie ważne) Przyrzeklam sobie ze już nigdy nie wzniosę się tak wysoko. Miałam paranoiczny lek wysokości.
Ale musiałam ratować brata. Mimo leku wsiadłam na Pegazorola i odleciałem z nim w sunął dał. Kiedy leciałam zaciskałam powieki z całej siły najmocniej jak potrafiłam trzymałam się szyi zwierzęcia. Chyba w pewnym momencie zasnęłam, bo jak się obudziłam byliśmy już nad górami. A najdziwniejsze w tym było to ze nie zwracałam uwagi na wysokość. Karolowi jakoś udało się mnie utrzymać, kiedy spałam, wiec mnie nie upuści.
Z ta myślą, zaczął wiać silny wiatr. Miał prędkość około siedemdziesiąt kilometrów na godzinę, wiec był bardzo silny!!! Przed nami było ogromny wir. Zanim zdałam sobie sprawę co to jest, wir nas porwał. Był tak silny, że puściłam się pegaza i poleciałam ku ziemi.

CZYTASZ
Magowie
FantasyOd tajemniczego zniknięcia rodziców Melani i Kamila, Melania rozstała się ze starszym bratem i zamieszkała u cioci w nowym yorku podczas gdy on został z babcią w Polsce. Melania przyjeżdża w wakacje odwiedzić brata i dowiaduje się, że niektóre rodzi...