Rozdział 5

12 1 0
                                        

Błądziłam po korytarzach, szukając swojego pokoju. Szukałam wyróżniających się drzwi z metalową klamką( wszystkie były bardzo bogate). Nigdzie takich nie widziałam. Przepełniona poszukiwaniami zapomniałam o dziadku. Nie wiem ile czasu już błądziłam. Straciłam poczucie czasu. Zaczęłam się obwiniać za to, że wybiegłam stamtąd. Zmęczona poszukiwaniami usiadłam na korytarzu i oparłam się o ścianę. Pomyślałam czy rzeczywiście istnieje coś takiego jak teleportacja. Kamil zrobił  więcej coś takiego. Skupiłam się na miejscu, w którym chcę się znaleźć. Wyobraziłam sobie szaro niebieskie ściany, duże okno i meble z jasnego drewna. Przypomniało mi się, że Kamil coś szeptał i wykonywał dziwne ruchy. Nie słyszałam słów, w ruchy były zbyt szybkie, żeby je zapamiętać. Trudno, będę musiała sobie poradzić bez tego. Skupiłam się całą sobą na pokoju. Poczułam się jakby w moim brzuchu latały motyle. Zignorowałam to. Wtedy stało się coś niesamowitego. Otworzyłam oczy i wokół mnie było mnóstwo wielokolorowych motyli. Wyglądały jak z bajki. Nie jak te motyle z tymi ohydnymi nóżkami. O nie, te motyle były naprawdę cudowne. Pojawiało się ich coraz więcej. Nie wiem skąd. W końcu zauważyłam, że ze mnie. Wylatywały mi z brzucha jak duchy przez ścianę. Czułam się jakbym latała. Nie, to nie było uczucie - ja naprawdę latałam. Gdy spojrzałam na podłogę tam też były motyle. W końcu motyle zaczęły powoli znikać. Gdy już w ogóle ich nie było, zobaczyłam swój pokój. Następnie przed oczami pojawiły mi się czarne plamki, a następnie wszędzie była ciemność.

//////////////////////////////////////////////////////////

Obudziłam się oszołomiona w swoim łóżku. Obok mnie był Kamil. Na początku nic nie pamiętałam, ale potem przypomniały mi się motyle. Chyba zemlałam.
- Musimy iść.
- Ile byłam nieprzytomna?- Ziewnęłam.
- 2 dni.
- Słucham?- przeteleportowanie tutaj wzięło mi tyle energi? Ale byłam zbyt zmęczona, żeby to wszystko do mnie dotarło.
Dobiegły do mnie mroczne dźwięki, pukania, krzyki. W powietrzu wisiała przemoc i rządza śmierci. To mnie rozbudziło.
- szybko! Spakuj się i nie zapomnij i o rzeczach z komody! szybko!
Otworzyłam komodę wzięłam plecak i zaczęłam wrzucać tak wszystko z komody. Plecak od środka był większy niż od zewnątrz. Ale nie myślałam o tym. Byłam zbyt zajęta pakowaniem i próbą przeżycia. Spakowałam wszystkie podręczniki i zeszyty. Nawet nie wiem po co, ale nie myślałam trzeźwo. Ostrożnie włożyłam fiolki z dziwnymi płynami. Dałam tam też kilka książek, małe lusterko, które kiedyś należało do mamy i przybory do włosów oraz takie rzeczy jak szczoteczka do zębów. Gdy przeszłam do szafy ryki ucichły, co mnie zdziwiło. Nie wiem jak, ale wyczułam jakby ktoś z nimi walczył. Próbował je powstrzymać przed dotarciem tutaj. Była to potężna moc.oo
- Babcia!- Kamil, który siedział na moim łóżku i czekał, aż się spakuję •wytrzeszczył na mnie oczy.
- Babcia ma kłopoty. Musimy jej pomóc!
Próbowałam wybiec z pokoju, ale Kamil mnie powstrzymał.
- Babcia odciąga uwagę potworów od nas. Próbuje je zabić. Stanowczo zabroniła nam jej pomóc. Wiem. Też byłem smutny. Ale jest szansa, że przeżyje. Jest potężnym magiem.
- Kim?
- Magiem. Wytłumaczę ci później. Teraz się pakuj.
- Potworów.
- Niedługo się wszystkiego dowiesz.
Z tego wszystkiego najlepiej zrozumiałam, że mam się kończyć pakować. (Coś mi świtało z głowie. Chyba coś przeczytałam kiedyś, ale nie pamiętam). Chciałam pomóc babci, ale coś kazało posłuchać się Kamila. Wrzuciłam wszystko z szafy do plecaka. Zadziwiające, ale się zmieściło. Załorzyłam plecak na plecy i stał się nie widzialny, a ciężar znikł. Gdy już byłam gotowa Kamil. Złapał mnie za rękę i otworzył drzwi. Wybiegliśmy na korytarze. Wtedy stało się coś strasznego. Zza rogu wyłoniły się czarne sylwetki. Nie widziałam dokładnie ich twarzy. Ale i tak mnie przerażały. Były najstraszniejszymi istotami jakie widziałam w całym życiu. Znieruchomiałam. Byłam tak przerażona, że nie mogłam się ruszyć. Kamil jakimś cudem zdołał mnie pociągnąć w drugą stronę, ale stamtąd także się wyłoniły straszne istoty.
- Kocham cię Mela. Bądź dzielna. Spróbuj się przeteleportować. W dwie osoby nie damy rady. Jak przeżyję, będziesz wiedziała. Spróbuj mnie wtedy uratować, ale z przemyślanym planem. No dobra, to zabrzmiało samolubnie. Dbaj o siebię i spróbuj znaleźć, ciocię. Albo innego maga. Pamiętaj, że cię kocham.

Po tych słowach Kamil wyszedłem przede mnie i zdjął niewidzialny plecak wyjął z niego patyk i zeszyt. Rzucił mi zeszyt i zamachnął się patykiem. Wokoło nas utworzył się magiczny wir. W powietrzu unosiły się drobinki... magii? Nic z tego nie rozumiałam. Kim ja jestem? Kim jest Kamil i nasza rodzina? Magami. Tak powiedział Kamil. To słowo rozchodziło się w mojej głowie echem. Miałam łzy w oczach. Patrzyłam bezradnie jak Kamil mnie ratuje. Odwrócił się w moją stronę i krzyknął coś co brzmiało jak „teraz". Domyśliłem się, że chodzi o teleportację. Skupiłam się na jednym miejscu. Na polanie na której kiedyś byłam z rodzicami. Przypomniała mi się wydeptana trawa i strumyk, który przepływa przez środek. A dookoła las. Długo sobię wyobrażałam jak bawiłam się z Kamilem w berka, kąpałem się z mamą w rzeczce i gdy tata mnie podrzucał na rękach i łapał. Gdy otworzyłam oczy byłam w tym miejscu. Nic się nie zmieniło. Prócz tego, że byłam sama. Ta myśl napełniła mnie łzami. Usiadłam obok strumyka i zaczęłam płakać. Dzisiaj mój bran zaginął- tak samo jak rodzice.( nie umarł. Czułam to). Moja babcia zginęła. To też czułam. Nie wiem co się stało z dziadkiem, ani z ciocią. Wytarłam łzy. Nie zdawałam sobię sprawy, że tulę zeszyt, który dał mi Kamil. Miał twardą okładkę pokrytą brązową skórą z namalowanym czarnym motywem roślinnym na niej. Na dole było napisane moje imię. Był zamknięty. Wstawała z niego kartka. Wyjęłam ją. Było na niej napisane:

„Aby otworzyć. Przyłóż opuszek palca wskazującego prawej ręki. Tylko ty możesz to otworzyć. Kamil."

Przyłożyłam palec na czarny kwadrat, który był z boku( tam gdzie zwykle jest kłudka w pamiętnikach. Zeszyt się otworzył. W środku na pierwszej stronie było wydrukowane zdjęcie. Przedstwiało mnie i Kamila. Obejmowali nas rodzice. Na drugiej stronie był napis. Rozpoznałam pismo Kamila.

„ Pisz tu swoje sekrety i marzenia. Kartki nigdy się nie skończą. Tak samo marzenia"

Reszta kartek była pusta. Było ich dużo. Otworzyłam na pierwszej stronie. Zdjęłam z pleców plecak. Pojawił się, ale nadal nie było czuć jego ciężaru. Chciałam wyjąć długopis, ale plecak był pusty. Pomyślałam o długopisie. Pojawił się.
Otworzyłam pierwszą stronę. Data sama się pojawiła. I zaczęłam pisać:

„ Moi rodzice zaginęli gdy miałam zaledwie 9 lat. Nigdy nie dowiedziałam się gdzie są oraz czy jeszcze żyją. Za siedem dni kończę 13 lat. Przyjechałam z ciocią do Polski odwiedzić brata i dziadków, a tu zamiast domu jest labirynt korytarzy. Dwa dni temu wrócił dziadek jego stan był bardo poważny. Nie wiem czy nawet żyje. Dzisiaj napadli nas okropne stwory. A moja babcia próbując nas bronić umarła..."

Przy tym zdaniu się załamałam. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Czułam się okropnie. Nie mam przy sobię nikogo bliskiego. Nie wiem nawet czy żyją. Polują na mnie okropne stwory. Nie wiem kim jestem prócz tego, że nazywam się mag. Muszę odnaleźć ciocię i uratować brata jak ja temu wszystkiemu podołam? Nie chcę tego życia. Niby to jest super co nie? Jast magia. Ale ekstra! Zupełnie jak z filmu! Ale nie mam rodziców, brata, cioci, dziadków... nie wiem nawet czy żyją.  Wy macie rozrywkę czytając to, a ja ubolewam. To nie sprawiedliwe. Nawet nie wiecie jak bardzo chciałabym się z wami zamienić. Napisałam w pamiętniku resztę swoich problemów. Zrobiło mi się lżej na sercu. Kamil zawsze potrafi wybrać dla mnie odpowiedni prezent. Rozmyślałam o Kamilu. Jak go mogę uratować? Może wyczuję gdzie jest. Przypomniało mi się o małej księdze, którą znalazłam w szufladzie komody moje go dawnego pokoju, który należał do mnie przez nie całe trzy dni. Nagle usłyszałam szelest liści za mną.

Jak wam się podoba? Piszcie w komentarzach.

MagowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz