Rozdział 14

553 46 4
                                    

Spałam z dwie godziny. Nie pamiętam całego snu, ale znowu był tam cały obóz. Zrobili dla mnie przyjęcie, co prawda w moim domu, ale było zabawnie. Ale co tam się działo, tego nie pamiętam.
Hm... Wstałam i rozejrzałam się po pokoju. Nikogo nie było. Możliwe, że są na dworze, bo nie chcieli mi przeszkodzić w śnie. Tak więc wyszłam, ale i tam nikogo nie było. Hm... Może są w wielkim domku? Tak, tam ich poszukam. Szłam powoli, rozglądając się czy pan, nie zrobił kolejnych ćwiczeń. Jednak nie. Oni muszą tam być. W połowie drogi dostrzegłam Karola wychodzącego ze swojego domku.
- O! Już wstałaś? - Odezwał się.
- Tak...? Gdzie są wszyscy?
- Em... Poszli. Na spacer.
- A czemu nie poszedłeś z nimi? - Oparłam dłonie na biodrach.
- Musiałem zostać by cię pilnować i zawiadomić o tym. Jak tam sen?
- Dobry. Śniliście się mi. Urządziliście mi tam wspaniałą imprezę. Tylko, że w moim domu. Było trochę inaczej.
- Aha... Impreza... No tak. Przyjęcie... - Mruczał pod nosem.
- Co tam mówisz?
- Nie ważne. Co robimy?
- A co się robi na obozie?
- Dużo ciekawych rzeczy... Ale niektórych, a nawet większość nie możemy zrobić w tej chwili.
- To co sugerujesz?
- Ja lubię czytać książki.
- A ja czytać i pisać. Ale opowiadania. Książki raczej bym nie napisała.
- Skąd wiesz?
- Bo wiem. W tej chwii znam siebie bardziej, niż ty.
- Niech ci będzie. To za chwilę obok ogniska. Okey?
- Dobrze. - I ruszyłam w swoją stronę. W stronę domku, gdzie jest moja książka.
Wyciągnęłam z szuflady zieloną książkę. Miała ona tytuł "Ania z Szumiących Topoli". Byłam już na 256 stronie. Niecała połowa jeszcze mi została do przeczytania. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Dzwoniła do mnie Kinga. Z przyjemnością odebrałam. Przywitałaśmy się, zapytałyśmy się co u nas i tak gadałyśmy. Wyszłam na dwór i zaczęłam się kierować w stronę ogniska. Karola jeszcze nie było. Może poszukuje swojej książki... Usiadłam po turecku przed ogniskiem, książkę położyłam obok i nadal rozmwawiałam z Kingą. Zastanawiałam się nad przyjęciem. Czemu oni tak na nie reagują. To oczywiste. Oni chcą zrobić dla mnie przyjęcie. Hm... Może oni są w tym dużym domku... Sprawdziłabym to, ale rozmawiam z Kingą i jeśli ma to być niespodzianka, to niech będzie. Ale jestem tak ciekawa. Opowiedziałabym to Kindze, ale rozmwawiamy o czymś innym, dobra... Ona mówi, a ja "słucham". No bo to mnie zastanawia i nie mogę myśleć o czymś innym. Zapytałabym się jej, co o tym myśli, ale ktoś może usłyszeć i wszystko na nic.
Spojrzałam w tamtym kierunku. Na ich twarzy było widać zadowolenie. I to wielkie. Ciekawe co oni tam robili. Krysta widząc nas, podeszła. Razem z nią przyszła Julia.
- Hey, co u was? - Zapytała Julia.
- U nas dobrze. A jak było na spacerze?
- Na spacerze... -  Przeciągnęła słowa Krysta i spojrzała na Karola. - Było dobrze. - Popatrzyła znów w moją stronę. - Zwiedziliśmy lasy. Widzieliśmy muchomora, borowika...
- A czy to nie jest ich pora jeszcze? - Zapytałam.
- A czy ja wyglądam na znawce grzybów?
- Em... Nie. Wyglądasz na znawce "nie-grzybów". - Zaśmiał się Karol. - Dobra, ja muszę iść do chłopaków.
- To idź. Żegnaj. Jeju, która to juz godzina? - Zmieniła temat Julia.
- Jest około 18:20, więc radzę by zjeść kolację. - Odpowiedział nam opiekun, który koło nas przechodził.
- To my też idziemy.

ObózOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz