Rozdział 3

1.6K 73 8
                                    

Teraz nastawiłam się optymistycznie na tą '' wyprawę ''. Spakowałam to co było napisane. Kilka ciuchów, bielizne, kosmetyki, sukienki - jedna na dyskotekę (jeśli będzie), druga na takie spacery - mydło, szczoteczkę i pastę do zębów, buty i trochę pożywienia na podróż. Z każdej minuty na minutę czułam, że to będzie niezapomniane przyżycie. Dopóki nie jechałam na dworzec. Tydzień minął bardzo szybko. Oh... Te nerwy. Czy ja wszystko zabrałam, czy czegoś nie zapomniałam. Miałam ochotę się rozpłakać lub zapaść się pod ziemię. Na dworcu PKP musiałam być o 12:45. Pociąg rusza o 13:12.
- I jak się czujesz? - Zapytał tata gdy wyjechaliśmy z garażu.
- Nie wiem. Denerwuję się... Nawet nie wiem czego.
- Wszystko będzie dobrze. - Na te słowa zrobiło mi się trochę lepiej.
Ubrana byłam w różowy top w białe grochy i trzy-czwarte białe spodenki. Włosy związałam w kucyka po prawej stronie, dlatego niektóre włosy spadały mi na ramię.
Wyglądałam zza okna. Widok taki sobie. Tylko budynki. Czasami udało mi się zobaczyć skrawek nieba. Było błękitne i z dodatkami białych, małych chmurek. Wyglądało na szczęśliwe. Obym i ja była w takim humorze.
Dojechaliśmy. Stanęliśmy na parkingu obok dworca. Pomogłam tacie wyjąć walizki z samochodu. Miałam je dwie w kolorze pudrowego różu, ozdobione w fioletowe kwiaty.
Łał, ale tu ślicznie. Dworzec jest bardzo duży. Nie pamiętam go takiego. Wyremontowali go. Zrobił się dużo ładniejszy. Był cały pomarańczowy, taki jak, była, moja szkoła podstawowa. Przed budynkiem znajduje się fontanna, a za nią jakaś grupa. To pewnie oni. Niepewnie szłam w tą stronę. Tata ciągle mnie popędzał. Nawet nie wiem kiedy, znaleźliśmy się obok opiekuna. Był wysoki, taki jak tata. Miał krótkie, brązowe włosy. Mój opiekun rozmawiał z tatą, po czym zwrócił się do mnie.
- Czyli jesteś tu po raz pierwszy. Nie martw się. Nauczymy cię poznawać przyrodę. A wogóle nazywam się Mateusz Iwin. - Uśmiechnęłam się patrząc na chodnik. - To jak? Jesteś gotowa na niezapomnianą przygodę? - Kiwnęłam głową. Jestem nieśmiała, obok dorosłych jak i u swoich rówieśników. Tylko nie przy Kindze. Teraz zwrócił się do reszty obozowiczów. - O! Już 12:50. Policzmy ile was jest. Jeden, dwa, trzy... Dwadzieścia. Ok. Wszyscy. Ustawcie się w parach i idziemy kupić bilety.
Ja nie chciałam szukać drugiej osoby. Poszłam z wielką przyjemnością z tatą. Ten budynek wydaje się większy w środku. Była mała kolejka do kas. Aha... Przy peronie pierwszym nadjeżdża pociąg. Metry mnie o niego dzielą, a czuję jakby był przede mną. Ja za chwilę będę koło mojego pociągu. Czuję coraz większe nerwy. Zaraz z moich paznokci zostanie drobny mak. Muszę coś zjeść. Przygryść coś. Mały sklep na przeciwko. Może kupię tam gumę do żucia. Poprosiłam tatę o pięć złotych. Za tą kwotę kupiłam dwie paczki gum. Jakby nie inaczej po chwili przeżuwałam pierwszą gumę. Gdy doszłam do grupy, opiekun wracał z kasy. Pan Iwin podał mój bilet.
Ruszyliśmy na peron i po chwili przyjechał pociąg. Szybko przytuliłam tatę.
- Spokojnie. Wszystko będzie dobrze.
Puścił mi oczko, a ja mocniej go przytuliłam. Nie będę go widziała przez półtora miesiąca. Czułam, że po policzku spływa łza. Tata od razu to zauważył i wytarł ją kciukiem. - Nie martw się. Nie tracisz mnie na zawsze. - Mój kochany tata. Zawsze wie o czym myślę. No dobra, oprócz o tym obozie.
Bilet: 12 wagon, miejsce 16 koło okna, druga klasa. Już się nie mogłam doczekać samej podróży. Bez trudu znalazłam miejsce. Wstawiłam byle jak walizki do przedziału, by nikomu nie przeszkadzały i ruszyłam w stronę taty, a dokładniej do okna w korytarzu. Otworzyłam je i rozmawiałam z tatą, że będę do niego dzwonić i takie tam. Usłyszałam gwizdki, czyli nasz pociąg rusza. Pożegnałam tatę i machałam mu, aż nie staciłam go z oczu. Odwróciłam się na pięcie i weszłam do mojego przedziału. W przedziale były cztery dziewczyny, w tym ja, i czterech chłopaków. Czyli pół na pół.
- Hej. Jestem Zuzanna. Dla znajomych Zuza. - Przywitała się dziewczyna, siedząca przede mną. Miała rude... Ale bardziej kasztanowe włosy średniej długości, tak do ramion. Grzywkę miała przekierowaną na prawą stronę.
- Ja jestem Ola. Miło cię poznać.
- Ola? Czyli Aleksandra. To piękne imię. Zawsze chciałam je mieć. - Rzekła dziewczyna siedząca koło mnie. Miała długie, blond włosy, spięte w wysokiego kucyka, na czoło opadała jej prosta grzywka. - Tak wogóle jestem Krystyna.
- Krystyna? To też ładne imię.
- Tylko do ciebie nie mówią Krysia. Nienawidzę tego.
- A Olka fasolka? To też nie jest fajne.
- Ale trochę lepsze niż...
- Nie słuchaj jej. - Przerwała jej czarno-włosa dziewczyna. Siedziała obok Zuzy, naprzeciwko Krystyny. Jak pisałam włosy miała czarne, spięte w koka. Miała takie błękitne oczy. Śliczne po prostu. - Ona tak zawsze. - Uśmiechnęła. - Jestem Loretta. Dla przyjaciół Lori.
- I kolejne śliczne imię, zazdroszczę wam. - Wtrąciła się Krystna.
- Krysta to ładne imię, chyba, że wolisz Krysia. - Stanął jeden z chłopaków. Brunet z prawie niewidocznymi piegami. - Słyszałem, że jest tu ktoś nowy. Jestem Antek, w skrócie Ante. - Podał mi dłoń. Jego przedstawienie było takie...szlacheckie. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem.
- A ja jestem, drogi Antku w skrócie...Antu, czy tam Ante, Aleksandra, w skrócie Ola i te przedstawienie mi się podoba. - Uścisnęłam dłoń. Wypowiedziałam te słowa tak jak on. Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Ale teraz na poważnie. Widzę, że nadal trzymasz walizki na dole. Może pomogę ci je dać na górę. - Faktycznie, zapomniałam o walizkach. Tu pożegnanie taty, tam poznawanie innych. Kiwnęłam głową.
- Antek, ja to zrobię. - Do przedziału wszedł pan Iwin.
- Ante, bez "k". - Poprawił go "Ante". Hahaha. Już po chwili walizki były na miejscu.
Poznałam też Pawła, Kubę i Karola. Ci dwaj na literę "K" są bliźniakami. Są trochę do siebie podobni. Mają błękitne oczy, są brunetami, choć Karol ma ciemniejsze i krótsze, a Kuba jaśniejsze i tak z pięć centymetrów dłuższe. Paweł ma krótkie włosy w kolorze czarnym.
Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i takie tam. Chciałam z Zuzą wyprostować nogi, ale nie tak, że tylko stanąć, tylko przejść się na korytarz. Podróż trwała już dwie i pół godziny.
- Jak dobrze się przejść, nawet przez pięć metrów, czy tam mniej. - Powiedziała Zuza. Otworzyłam okno. Poczułam wiatr we włosach. Myślałam, że latam jak ptak. Wolno i spokojnie, ale i też czułam adrealinę, że mogę spaść. A w tym przypadku ktoś zamknie okno, albo kogoś zobaczę. I tak się stało, choć to ja zamknęłam okno. Chłopak wychodzi z przdziału. Patrzy na mnie. Podobny styl, podobna fryzura, podobna twarz i...ten sam chłopak. Odwróciłam się do Zuzki, tyłem stając do tego chłopaka. Przeczesałam włosy palcami, spięłam spinkami włosy, które odstawały i...i tak mocno mi waliło serce. A przecież to tylko chłopak. Ale niezwyczajny i niemagiczny. Zwykły. Taa... Niezwykły, ale zwykły. Nie umiem tego wyrazić. Był tak samo ubrany jak wtedy, czyli super, ślicznie, pięknie i zwyczajnie. Czy to sen czy prawda. Sen, prawda teraz to jedno i to samo. Choć można powiedzieć, że rzeczywistość. Ale jak to możliwe?! To jest właśnie niemożliwe!!! To sen. Ola, uszczypnij się! Już! Bo nic nie doświadczysz czy to sen czy nie! Nic. Jak w Alicji w Krainie Czarów. Serce mi bije coraz szybciej. Jakby... Jakby tu szedł. Krok po kroku. Taki rytm. Zuzka nie! Nie machaj tam. Nie do niego! Ale nie mogę nic powiedzieć. Jakaś gula leżąca w moim gardlę. Wody, wody! Słyszę. Właśnie go. Po prawej mojej stronie.
- Cześć. - Zamknęłam oczy. Jakbym upadała...na podłogę. Cały świat stanął mi przed oczami. Czuję... Zimną podłogę... Szepty... Krzyki... A ja leżę. Przymrużam oczy. Widzę twarze... Zuzy, tego chłopaka, wszystkich. Patrzę na nich. " Panie Iwin " Słyszę. Znów zamykam. I nie otwieram. Nie teraz, nie..

ObózOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz